Korwin-Mikke. Wróg publiczny

REKLAMA

W ciągu zaledwie kilku tygodni Janusz Korwin-Mikke stanął w ogniu krytyki płynącej ze wszystkich stron dyskursu politycznego w Polsce. Cieszący się poparciem dającym mu realne szanse na przekroczenie progu wyborczego prezes niewielkiej partii ku przerażeniu establishmentu może zdestabilizować rządzący układ sił.

Tegoroczna kampania wyborcza wyróżnia się niespotykanym dotąd „paktem o nieagresji” głównych partii politycznych w kraju. Zarówno PiS, jak i PO nie starają się za wszelką cenę ośmieszać przeciwników, nie decydują się na wyciąganie „haków” przeciwko sobie. Słynny „dziadek z Wermachtu” czy pusta lodówka dawno trafiły w odstawkę. W zamian otrzymaliśmy maraton próżności. Platforma kreuje się na partię prounijną, która dzięki dobrym stosunkom z liderami państw wspólnoty chce prowadzić kraj ku świetlanej przyszłości. Prawo i Sprawiedliwość z kolei buduje swój wizerunek jako „zachowawczych sceptyków”, którzy negują dokonania rządu, twierdząc, że można (mówiąc dosadnie) wyżebrać z Brukseli więcej funduszy.

REKLAMA

PSL stoi z boku, unikając konfliktów i wierząc, iż jego twardy wiejski elektorat da partii niewielki, ale przebijający próg wyborczy wynik. Analogicznie zachowuje się ugrupowanie Leszka Millera, który paradując wśród czerwonych flag pod ramię z przodownikami eurolewicy, nie ukrywa zadowolenia na widok kolejnych sondaży poparcia. Sojusz jest pewny, iż 25 maja uzyska trzeci wynik w skali kraju. Nieco bardziej nerwowo wygląda sytuacja na granicy progu wyborczego. Twój Ruch – Europa Plus (dawniej Ruch Palikota) zasilony grupą celebrytów i byłych ludzi Platformy oraz SLD stracił siłę przyciągania elektoratu sprzeciwu, a szansę na zdobycie kilku mandatów mogą mu zapewnić jedynie skrajni euroentuzjaści. To właśnie ta formacja chętniej sięga dzisiaj po lekkie „haki”, zdradzając kulisy finansowania pierwszej partii Donalda Tuska czy jego prywatne opinie na różne tematy, licząc, iż w ten sposób wywoła zainteresowanie, a także sięgnie po euroentuzjastów stojących przy premierze.

Solidarna Polska postawiła na uniosceptycyzm skupiony na wartościach etycznych i dziś mimo brylowania w mediach zazwyczaj zajmuje ostatnie miejsce w rankingach poparcia. Inicjatywa Jarosława Gowina po opuszczeniu go przez Republikanów Przemysława Wiplera oraz zdominowaniu przez ludzi Pawła Kowala z PJN została zmarginalizowana i jest dziś niemal niezauważalna. Plasujący się na szarym końcu Ruch Narodowy, mimo corocznych Marszów Niepodległości, walki z tęczą na placu Zbawiciela i zainteresowaniu mediów, nie jest w stanie przeskoczyć pozostałych małych ugrupowań, a prezentowany uniosceptycyzm nie przysparza mu zbyt wielkiego poparcia.

Wszystkie wymienione i opisane formacje łączy fakt, iż zbudowane są z ludzi, którzy w czynnej polityce są od lat, zasiadali w Sejmie bądź pełnili najważniejsze funkcje w państwie. Ich politycy cieszą się również sporym zainteresowaniem mediów. Nawet w skład Ruchu Narodowego wchodzą m.in.: były poseł-celebryta LPR czy dwukrotnie wybrany w wyborach parlamentarnych popularny eks-członek PiS.

„Ciało obce”

Na tle tym wyróżnia się niewielka Nowa Prawica, której prezes posłem był tylko raz, ponad 20 lat temu a od tego czasu znajdował się na politycznych obrzeżach. Pozostali członkowie formacji są ludźmi całkowicie nieznanymi szerszej publice, a nawet ekscentryczny lider zapraszany był do mediów rzadko, głównie w celu straszenia wyborców „skrajnymi i niepoważnymi” partiami, które mogłyby zagrozić stabilności wewnętrznej państwa. Jednak to właśnie człowiek, który pomyślnie przeforsował w Sejmie uchwałę lustracyjną, jest dziś w mediach nazywany „czarnym koniem” zbliżających się eurowyborów. Od roku Nowa Prawica i jej lider przedstawiani są jako najwięksi beneficjanci niezadowolenia obywateli z klasy politycznej, popierani przez tzw. elektorat sprzeciwu, buntu, który jeszcze niedawno miał zostać przejęty przez Jarosława Kaczyńskiego.

Trudno ukryć, iż ten ostatni fakt został przez media i polityków Platformy szybko dostrzeżony. Korwin-Mikke osłabiający PiS był dla premiera szansą na kolejne zwycięstwo. Kaczyński takiego zagrożenia długo nie dostrzegał, by następnie starać się je marginalizować i ignorować. Jednak presja spowodowana niewygodnymi pytaniami wyborców, którzy coraz częściej zwracają uwagę na programy partii, ich postulaty ekonomiczne, sprowokowały PiS do reakcji. W jednym momencie Nowa Prawica zaczęła przeszkadzać środowisku bliskiemu prezesowi PiS, a także centrolewicowej stronie dyskursu, tracącej elektorat buntu – głównie TR-Europie Plus. Pozostali kreują wizerunek Korwin-Mikkego jako osoby niepoważnej, ale tak, by wciąż było o nim na tyle głośno, aby przyciągał wzrok wyborców niezdecydowanych i buntu.

Najlepiej obrazuje to niedawny tekst red. Tomasza Lisa, który wprawdzie nie darzy sympatią Korwin-Mikkego, ale wieszczy, iż to właśnie on wchłonie elektorat, który wcześniej należał do Stanisława Tymińskiego i jego Partii X, Samoobrony Andrzeja Leppera, LPR Romana Giertycha czy Ruchu Palikota. Ten sam elektorat, który w przeciwnym wypadku mógłby przejąć Jarosław Kaczyński.

Czwarta władza w natarciu

Mimo podejrzeń o brak dużych chęci na realne przejęcie władzy w Polsce, PiS zdecydował się na uruchomienie swojego medialnego zaplecza, które dotychczas omijało tematy związane z ekscentrycznym brydżystą. Od „Gazety Polskiej” po „W Sieci” braci Karnowskich autorzy prześcigają się w tekstach ośmieszających Korwin-Mikkego. Najbardziej karykaturalnie sytuacja wygląda na froncie mediów Tomasza Sakiewicza, które nie tylko musiały zrezygnować z twardego unio-sceptycyzmu, ale w ferworze walki zaczęły pośrednio ośmieszać własnych politycznych faworytów. Przykładem może być były satyryk z czerwoną legitymacją, współautor „Polskiego ZOO”, który w jednym z swoich tekstów stwierdził, iż „nikt poza pajacami w rodzaju Korwin-Mikkego nie kwestionuje dziś potrzeby istnienia Unii Europejskiej”. Ta opinia musiała zapewne zaboleć najpopularniejszą posłankę PiS – prof. Krystynę Pawłowicz, która otwarcie mówi o tym, iż „modli się” o upadek Unii Europejskiej. Pałający niechęcią do Unii posłowie Górski i Pięta również powinni czuć się urażeni. Szczególnie ten drugi, który Komisję Europejską nazywa publicznie „bandą antychrześcijańskich, lewackich i promoskiewskich biurokratów”. Pozostali „niepokorni” starają się budować obraz Korwin-Mikkego jako szaleńca, a jego partii i elektoratu – jako grupy rozwydrzonych dzieci. Co ciekawe, jeszcze niedawno to PiS zabiegało o głosy najmłodszych wyborców.

„Prawda czasu, prawda ekranu” – chciałoby się zacytować Bareję… Druga strona medialnej barykady ogranicza się raczej do wyłapywania cytatów z prezesa Nowej Prawicy i standardowego straszenia czytelników, słuchaczy oraz widzów. Przeciwnicy sięgają również po byłych członków dawnej UPR, którzy mają być świadectwem, jakoby „korwinizm” był „chorobą przejściową, wieku młodzieńczego”.

Szansa na sukces?

Czy Nowa Prawica ma szanse osiągnąć dobry wynik 25 maja, a także w kolejnych wyborach? Przeprowadzony na zlecenie radia RMF i dziennika „Rzeczpospolita” „supersondaż” Homo Homini na niespotykanie wysokiej, 17-tysięcznej grupie ankietowanych przekonuje, iż w skali kraju pięcioprocentowy próg, od którego zależy zdobycie mandatów, jest w zasięgu ręki. Należy jednak pamiętać, że sondaże z ostatecznymi wynikami niewiele mają wspólnego, dlatego podchodzić o nich warto z odpowiednim dystansem. Ostateczny wynik może być nawet wyższy lub – według gorszego scenariusza – zabraknie np. ułamka procenta do przekroczenia wymaganego progu. Jednak w ocenie wielu politologów, to właśnie Nowa Prawica może wejść w wielkim stylu do świata realnej polityki. Jedna z najbardziej cenionych badaczek polityki w Polsce, prof. Jadwiga Staniszkis, w wywiadzie dla TVP stwierdziła, iż Korwin-Mikke: „ma w sobie coś, co jest w polityce praktyczne i zabójcze – jest taki logiczny, jest klarowny. Oczywiście polityka to jest przede wszystkim sztuka tego, co możliwe, rozszerzanie tej sfery i kompromisy. Jego wizja jest taka ultraliberalna i ultrakonserwatywna, przez swoją wyrazistość chwyta wyobraźnię młodych ludzi. I to powinno dać do myślenia innym partiom”.

Najbliższe dni pokażą, co mają w zanadrzu pozostałe partie. Czy dotychczasowa zasada „nieagresji” i niesięgania po haki będzie dalej obowiązywała? A może to ostatni tydzień zamieni się w prawdziwą batalię, która może osłabić wszystkich graczy? Jeśli Nowa Prawica przekroczy próg, to będzie sygnał dla wszystkich, iż pewna psychiczna bariera została przełamana, a popularny argument „nie ma na kogo głosować” ulegnie przedawnieniu.

REKLAMA