„Posłowie zarabiają śmieszne pieniądze, a po przegranych wyborach często zostają na lodzie”

REKLAMA

– Posłowie zarabiają śmieszne pieniądze, a po przegranych wyborach często zostają na lodzie – uważa Mieczysław Łuczak z PSL. O tym, że „bogactwo polskich parlamentarzystów to medialne mity”, polityk przekonywał dziennikarzy „Faktu”. Jego zdaniem „są posłowie, którzy na miesiąc nie mają więcej niż 7400 zł”. – I to są wielkie pieniądze? No przepraszam bardzo! – ironizuje działacz ludowców.

Punktem odniesienia dla niedoli pracujących w gmachu na Wiejskiej mogą być samorządowcy. Nawet oni „często zarabiają więcej niż w Sejmie”. Tymczasem zdaniem p. Łuczaka „trzeba dążyć do tego, żeby zarabiać jak najwięcej”.

REKLAMA

Obraz nędzy i niedoli parlamentarzystów pogłębia fakt, że wielu z nich po przegranych wyborach nie radzi sobie w warunkach względnie wolnego rynku. – Po jednej kadencji to jeszcze poseł znajdzie pracę, ale po dwóch czy trzech (…) kto zatrudni takiego posła? – pyta retorycznie działacz PSL i od razu proponuje rozwiązanie problemu „poselskiej biedy”. „Wystarczyłby zasiłek w wysokości średniej krajowej. Wszyscy o tym szepcą, ale oficjalnie nikt się do tego nie przyzna. Bo żeby to wprowadzić, to trzeba mieć trochę odwagi!”.

Precyzyjnie rzecz ujmując: poseł Łuczak – gdyby podwinęła mu się noga w przyszłorocznych wyborach i nie mógłby znaleźć pracy – chciałby przytulić ok. 4 tys. zł miesięcznie. Ludowiec nie zdradził, czy zasiłek powinien trafiać do portfeli bezrobotnych parlamentarzystów aż do znalezienia przez nich pracy, czy też obowiązywałby przez określony czas. Znając tupet działacza PSL, można zakładać to pierwsze.

Dla naszych Czytelników nie będzie zaskoczeniem, że poseł Łuczak przez praktycznie całe życie jest związany z budżetówką. Jako wyuczony zawód podaje „pracownik samorządowy”. Od 1993 do 1998 roku pełnił funkcję wójta gminy Osjaków. Następnie aż do 2005 roku był starostą oraz radnym powiatu wieluńskiego. Mandat poselski obejmował trzykrotnie (2005, 2007, 2011).

Warto przypomnieć, że byli – ale także obecni (!) – posłowie mogą się starać o pomoc „z powodu trudnej sytuacji materialnej” w ramach aktualnie obowiązujących przepisów. W 2013 roku Kancelaria Sejmu wydała 411 tys. zł podatników na 176 bezzwrotnych zapomóg! Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, każdorazowe wsparcie wynosi od 1,5 do ok. 2,2 tys. zł. Ponieważ „wydatkowanie pieniędzy z funduszu socjalnego nie dotyczy poselskiej działalności publicznej”, nie jest znana lista osób, które otrzymały dodatkowe pieniądze. Liczba zapomóg rośnie. W 2012 roku było ich 175 i kosztowały 333,9 tys. zł. Rok wcześniej przyznano ich 148 o łącznej wartości 266,6 tys. zł. – Czasami przykro słuchać historii o ludziach, którzy zajmowali ważne stanowiska w państwie, a teraz są na skraju nędzy – ubolewa Wanda Nowicka (Twój Ruch).

Posłowie mogą także korzystać z tzw. sejmowego banku. Parlamentarzysta może wziąć maksymalnie 25 tysięcy złotych pożyczki „na remont lub zakup mieszkania albo domu”. W praktyce nie ma jednak obowiązku dokumentowania wydatkowanych kwot. Wystarczy wypełnić prosty wniosek, aby otrzymać pożyczkę oprocentowaną na maksymalnie… 4 procent! Takich warunków nie oferuje żaden bank w Polsce!

Co ciekawe, p. Łuczak nie jest odosobniony w swoim krytycznym stosunku do zarobków i doli parlamentarzystów, choć inni politycy raczej tonują swoje roszczenia. Nie kojarzymy też żadnego, który w tak bezpośredni sposób domagałby się zasiłku. – Może powiem coś mało popularnego, ale na pewno nie podniesiemy prestiżu i poziomu naszego parlamentu, jeżeli [poselskie] pensje pozostaną na tym poziomie – stwierdził w rozmowie z „Rzeczpospolitą” (na początku obecnej kadencji Sejmu) Arkadiusz Mularczyk (Solidarna Polska). – Uważam, że niższe pensje wpłynęłyby negatywnie na jakość pracy Sejmu. Dzisiejsze proporcje są do przyjęcia – mówi europoseł PSL Jarosław Kalinowski. – Ja nie narzekam na uposażenie, choć widać odpływ ludzi z parlamentu do samorządu, gdzie są lepsze zarobki – zauważa Sławomir Neumann z PO. – Jeśli chodzi o pensje najwyższych urzędników – nie tylko premiera, ale również ministrów, a także posłów – są to niestety małe pieniądze – uważa Bolesław Piecha. Były parlamentarzysta i senator z ramienia PiS już wkrótce straci powody do narzekania – z ramienia partii Jarosława Kaczyńskiego został wybrany eurodeputowanym.

– Uważam, że tragedią i czymś bardzo złym dla naszego systemu politycznego jest to, że posłowie tak mało zarabiają – utyskiwał w 2011 roku Ryszard Kalisz na antenie Polsat News. Były polityk SLD skarżył się, że „koledzy prawnicy wyśmiewają to, że jest posłem”. – Dla nich pensja w Sejmie nie jest atrakcyjna, dobrzy prawnicy zarabiają wielokrotnie więcej. (…) Śmieją się ze mnie, ale wiedzą, jaki jestem i że to robię dla idei – stwierdził.

REKLAMA