Mieszkańcy Kasinki Małej wybudowali most. Urzędnicy grożą sądem

REKLAMA

W ciągu kilku godzin na Kasinkę Małą spadło nawet do 100 mm deszczu. W położonej między trzema szczytami Beskidu Wyspowego wsi nawałnica podtopiła domy a wezbrana, rwąca rzeka zerwała most. Na granicę powiatu myślenickiego i limanowskiego władze skierowały 400 strażaków i ponad 50 policjantów. Ciężar posprzątania skutków powodzi spadł jednak głównie na ok. 3 tys. mieszkańców małopolskiej miejscowości. Ci zakasali rękawy i zabrali się do pracy. Kluczowe dla funkcjonowania osiedla i lokalnych firm było szybkie uruchomienie przeprawy przez rzekę. Bez pomocy władz i podległych im służb mieszkańcy z pomocą lokalnego biznesu zbudowali tymczasowy most. Pierwsze samochody przejechały po nim zaledwie kilkadziesiąt godzin (!) po powodzi wywożąc m.in. śmieci z zalanych gospodarstw. O tym jak duże jest to osiągnięcie świadczy opinia wojskowych logistyków, którzy czas potrzebny na wykonanie przez siebie tymczasowego, składanego mostu (tzw. DMS) oszacowali na 3-4 tygodnie. Najpierw trzeba bowiem „sporządzić wnioski, mieć odpowiednie decyzje, muszą zostać wydane odpowiednie rozkazy”. Można założyć, że gdyby tymczasową przeprawę miała zbudować gmina a nie żołnierze to komunikacyjny paraliż w Kasince potrwałby jeszcze dłużej niż zakładany przez wojsko miesiąc.

Zamiast pochwalić lokalną społeczność za determinację i obrotność przedstawiciele Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej poinformowali mieszkańców o… zamiarze zgłoszenia samowolki budowlanej do prokuratury! Urzędnicy uważają, że most bez odpowiednich certyfikatów i pozwoleń może być niebezpieczny. Mimo to mieszkańcy ochoczo korzystają z wybudowanej przez siebie przeprawy o szerokości ponad 10 metrów. W rozmowie z dziennikarzem portalu limanowa.in argumentują, że większy problem dla bezpieczeństwa „stwarzają resztki /zerwanych przez powódź/ mostów, które do dziś leżą w korytach rzek”. Tymczasem wzniesiona przez nich konstrukcja opiera się na rurach o długości 15 metrów i średnicy 150 cm. „Woda ich nie porwie” (co najwyżej zamuli) ani „nie postawi”. W razie gdyby rzeka znów wezbrała to porwie ze sobą żwir, którym rury są obecnie obsypane („my na drugi dzień wyżwirujemy ją jeszcze raz”). Po tymczasowym moście, którego konstrukcję mieszkańcy wzorowali na „rozwiązaniach sprawdzonych przy wielu robotach w ciekach wodnych na dużo większych rzekach” mogą jeździć nawet 50 tonowe pojazdy!

REKLAMA

Społeczność Kasinki Małej poprosiła władzę, aby im „nie przeszkadzano”. Obecnie wzniesiony przez siebie most zabezpieczają po bokach drewnianymi barierkami. Wszystko to robią z własnych środków. Mieszkańcy sprzeciwili się także budowie przez wojsko mostu składanego bo to „pieniądze wyrzucone w błoto”. Wolą, aby „od razu przystąpić do opracowań nowego stałego mostu, lub pieniądze przeznaczyć na budowę przepraw w innych miejscach Kasinki, gdzie dojazd do domostw wciąż nie jest możliwy”.

Niewielkim pocieszeniem dla społeczności Kasinki Małej może być fakt, że nie tylko w Polsce urzędnicy odczuwają silny niepokój na myśl o możliwości wzięcia przez obywateli spraw w swoje ręce: przeczytaj o pierwszej od 100 lat prywatnej drodze, którą pewien Anglik wybudował aby pomóc lokalnej społeczności.

REKLAMA