Komisją śledczą w Macierewicza. Jak to było z WSI?

REKLAMA

Błędy popełnione podczas likwidacji i weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych nie mogą podważyć słuszności reformy wojskowych specsłużb. Tymczasem sejmowa komisja śledcza, forsowana przez polityków lewicy (prawdopodobnie pomysł poprze PO), służyć ma nie wyciąganiu wniosków z tych błędów, tylko zemście na Antonim Macierewiczu i Jarosławie Kaczyńskim. I realizowaniu interesów rosyjskich w Polsce.

Posłowie Twojego Ruchu złożyli w Sejmie projekt powołania komisji śledczej, która miałaby wyjaśnić okoliczności likwidacji i weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Z oficjalnego projektu wynika, że posłowie mieliby zbadać rzekome szkody wynikające z ujawnienia agentury, zagrożenie życia zdekonspirowanych osobowych źródeł informacji, koszty finansowe, które poniosło państwo polskie wskutek działalności likwidatorów, oraz ewentualne niedopełnienie czy przekroczenie uprawnień przez ludzi Macierewicza. Nie wiadomo, jak zakończy się awantura o komisję. Projekt TR popiera SLD, pozytywne sygnały o możliwości poparcia wysyła PSL, PiS i jego przybudówki są konsekwentnie przeciw, a Platforma Obywatelska… nie zajęła jeszcze jednoznacznego stanowiska. To ostatnie ma swoje znaczenie.

REKLAMA

Niespełnione pragnienie Tuska

Gdy projekt powołania komisji trafiał do Sejmu, członkowie Platformy podzielili się. Jedni, jak Schetyna, twardo poparli pomysł, inni (Raś) są przeciw. Donald Tusk przez dłuższy czas był niezdecydowany. Musiało minąć kilka dni, aby szef rządu przyznał, że „chciałby widzieć komisję śledczą”. Skąd te wahania. Czy – jak drwił Stanisław Michalkiewicz – Platforma Obywatelska nie dostała jeszcze wytycznych jak głosować, czy też chodzi o cyniczną, polityczną kalkulację? Czy komisja śledcza faktycznie jest w interesie Tuska i jego ugrupowania? Nie do końca. Tusk i jego przyboczni doskonale zdają sobie sprawę z rozmiaru wiedzy Antoniego Macierewicza m.in. o podejrzanych związkach ludzi WSI ze znamienitymi przedstawicielami PO, a upublicznienie tej wiedzy, szczególnie w okresie przedwyborczym, nie byłoby rządzącej partii na rękę. Wątpliwe też, aby potrafiło pomóc poprawić sondaże. Elektoraty PO i PiS są tak podzielone, że nie zmieni tutaj nic żadna komisja śledcza. Jej ewentualne prace nie wpłyną również na poparcie dla innych partii (jak choćby KNP). Małe są również szanse na to, aby prace komisji pomogły na trwałe wyeliminować Antoniego Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego z działalności politycznej. Taka „eliminacja” musiałaby być konsekwencją procesu sądowego, który musiałby zacząć się od postawienia obu politykom zarzutów karnych. A to nie jest możliwe. W grudniu 2013 roku Prokuratura Apelacyjna w Warszawie uznała, że Macierewicz nie popełnił przestępstw w związku z publikacją raportu z weryfikacji WSI i sprawę umorzyła (sygn. akt Ap. V Ds. 49/09), publikując również komunikat zawierający powody podjęcia takiej decyzji. Wynikało z niego, że dzisiejszy poseł PiS jako szef Komisji Weryfikacyjnej miał ustawowy obowiązek wysłać prezydentowi raport ze swoich prac i obowiązek ten wykonał (a z tego powodu nie można stawiać mu żadnych zarzutów). Po umorzeniu sprawy prokuratorskiej rząd PO nie może liczyć na jakiekolwiek prawne działania przeciwko Macierewiczowi. Tym bardziej że większość pozwów cywilnych przeciwko niemu została oddalona przez sądy. Odszkodowania zasądzane były od skarbu państwa (m.in. z powodu ujawnienia konkretnych osób w raporcie), jednak winy za to nie ponosi Macierewicz, tylko resort obrony, który przyjął „ugodową” postawę procesową (pozwy wpływały w okresie rządów PiS, wyroki zapadały po zmianie władzy).

Komisja śledcza ds. WSI – gdyby faktycznie powstała – obnażyłaby raczej restaurację wpływów tej instytucji w okresie rządów PO niż faktyczne nieprawidłowości przy samym procesie. W tej ostatniej kwestii można byłoby jedynie „odkryć” to, o czym pisaliśmy na łamach „NCz!”, czyli wybiórcze traktowanie agentury i nieujawnianie tych agentów (m.in. dziennikarzy), którzy popierali PiS lub z jakichś względów popierali działania i politykę tej partii. Aby jednak ujawnić takie fakty, nie ma potrzeby powoływania komisji śledczej. Kto więc i po co (i dlaczego teraz) lobbuje na rzecz powołania takiej komisji? Cofnijmy się w czasie.

Ponad prawem

Ujawniony 16 lutego 2007 roku przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego raport z weryfikacji WSI pokazał opinii publicznej to, o czym wcześniej wiedziała garść osób w państwie: oto w Polsce przez kilkanaście lat funkcjonowała struktura mająca status służby specjalnej, która wyrwała się spod kontroli państwowej i stała się „państwem w państwie”. Weryfikacja WSI ujawniła, że funkcjonariusze tej instytucji dopuszczali się szeregu przestępstw: brali udział w sprzedaży broni do krajów objętych embargiem ONZ, handlowali bronią z mafią rosyjską, wspierali zorganizowaną przestępczość (m.in. gang pruszkowski, mafię paliwową i grupę Jeremiasza Barańskiego „Baraniny”). Wbrew propagandzie uprawianej w Polsce przez media głównego nurtu, raport z weryfikacji WSI został oceniony przez służby państw NATO jako wiarygodny (m.in. został wykorzystany jako dowód w nowojorskim procesie Monzera Al-Kassara – jednego z najważniejszych handlarzy bronią na świecie). Osobną konstatacją były ujawnione w trakcie weryfikacji powiązania WSI z sowieckimi i rosyjskimi specsłużbami. Większość oficerów WSI, w tym kilku szefów (łącznie z gen. Markiem Dukaczewskim), kończyła w okresie komunizmu sowieckie uczelnie wojskowe. Wschodnie uwikłania WSI były przyczyną, dla której NATO nie traktowało polskiego wojska jako wiarygodnego partnera (niektórym oficerom odmawiano certyfikatu dostępu do NATO-wskich tajemnic).

Kolejną sprawą było tolerowanie działalności szpiegowskiej. Kontrwywiadowi WSI nie udało się zidentyfikować ani jednego szpiega (trzech oficerów WSI podejrzanych o szpiegostwo zatrzymał kontrwywiad cywilny). Nie udało się również zapobiec penetracji rosyjskiej w sektorze zbrojeniowym. Wszystkie te i inne ujawnione podczas weryfikacji WSI fakty dowodziły, że w łonie polskiego państwa funkcjonowała patologiczna struktura, będąca przedłużeniem i nieformalną ekspozyturą sowieckich służb specjalnych i realizująca ich interesy.

Zaskakujące są również próby utrudniania przez Rosjan likwidacji WSI. Gdy w lipcu 2006 roku Antoni Macierewicz rozpoczynał prace nad likwidacją WSI, Gazprom wywołał sztuczny konflikt z PGNiG i zakwestionował wysokość opłat za tranzyt gazu, co spowodowało trzyletni bój prawny, wygrany przez stronę polską, potem wniosek o umorzenie długów Gazpromowi, co w 2009 roku wywołało konflikt między obozem Donalda Tuska (chciał umorzyć wszystkie długi Gazpromowi) a obozem Lecha Kaczyńskiego (straszył komisją śledczą, jeśli rząd pójdzie w tej sprawie na rękę Rosjanom). Problem zniknął po śmierci Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku. Jego stronnicy zginęli razem z nim i długi zostały Gazpromowi umorzone, nie bez udziału lobbingu środowiska WSI.

Wszystkie te fakty prowadzą do konstatacji, iż WSI były instytucją reprezentującą w Polsce interesy rosyjskie. Jeśli tak, powstaje pytanie o to, czy to przypadek, że akurat teraz w Sejmie pojawia się wniosek o powołanie komisji śledczej wymierzonej w osoby odpowiedzialne za rozbicie tej patologicznej struktury.

Rosyjskie interesy

Kilka tygodni temu opublikowaliśmy w „NCz!” artykuł „Układ Bronisław-Władimir”, analizujący tzw. aferę podsłuchową. Twierdziliśmy, że głównym beneficjantem afery jest Bronisław Komorowski, który ma tworzyć partię prezydencką, opierając się na strukturach PO pozbawionych kierownictwa Tuska. Zwróciliśmy też uwagę, że wcześniejsze problemy polityczne Tuska zaczęły się od jego deklaracji współpracy z Litwą w budowaniu gazociągu uniezależniającego Litwę od Gazpromu. Skoro Tusk stał się niewiarygodny dla Rosjan, których do tej pory popierał, w ich interesie jest stworzenie nad Wisłą nowego obozu politycznego, bardziej godnego zaufania. Prezydent Komorowski – zaprzyjaźniony z ludźmi Władimira Putina (spotykał się m.in. z Olegiem Deripaską – oligarchą biznesowym i właścicielem zakładów w Samarze, gdzie remontowano Tupolewa), wcześniej gorliwy obrońca WSI (jako jedyny poseł PO głosował przeciwko likwidacji WSI) – wydaje się wymarzonym kandydatem do tej roli. Rzecz jednak w tym, że po latach nieudolnych rządów Platformy Obywatelskiej rosną słupki poparcia dla PiS, głoszącego jawnie antyrosyjskie hasła. Wśród niewielu rzeczy pożytecznych zrobionych przez rząd PiS było właśnie rozbicie WSI, co zmniejszyło rosyjskie wpływy w Polsce. Nie ma wątpliwości, że jeśli PiS przejmie władzę, będzie kontynuować tę politykę. W interesie Rosjan jest więc odwrócenie pozytywnych dla PiS sondaży. Komisja śledcza wymierzona w liderów PiS ma być środkiem służącym do osiągnięcia tego celu. I sposobem, aby zapobiec w przyszłości kontynuowaniu rozbijania WSI i pajęczyny ich wpływów.
W ten scenariusz wpisuje się działalność Twojego Ruchu – partii założonej z inicjatywy dawnych WSI – i SLD, którego lider, Leszek Miller, mógł w III RP zrobić polityczną karierę dzięki „moskiewskiej pożyczce”. To ich ugrupowania popierają najbardziej komisję śledczą w sprawie WSI. Czyżby ich liderzy spłacali swój dług wobec tego środowiska?

REKLAMA