Kukiz: Kaczyński jest w jakimś sensie ofiarą systemu

REKLAMA

NCZAS: Wielu polityków, publicystów, przedstawicieli nurtu wolnościowego, patriotycznego, antysystemowego powiela przekonanie, że kształt życia społecznego w Polsce kształtują służby specjalne.

PAWEŁ KUKIZ: Jakie służby?

REKLAMA

Polskie, zagraniczne.

Trzeba mieć wybujałą fantazję, aby twierdzić, że coś takiego jak polskie służby istnieje. Dziennikarze czasami zadają mi pytanie, czy się nie boję naszych służb. Odpowiadam, że naszych się nie boję, bo ich nie ma. Boję się tych, dzięki którym nie ma naszych.

A co z zagranicznymi służbami, które – jak Pan stwierdził – mogły doprowadzić do tego, że nie ma naszych?

Nie mam wątpliwości, że Polska jest rozgrywana przez służby, ale nie przez nasze, tylko obcych państw. Sama ordynacja proporcjonalna ogromnie ułatwia im robotę. Wprowadza się ją w krajach takich jak Irak czy Afganistan. Skutkuje to wodzostwem. W rękach wodza i aparatu skupionego wokół wodza pozostaje cała władza państwowa. Przez jednego wodza można kontrolować cały naród. Jest dla mnie dosyć naturalne, że Donald Tusk został wycofany do Brukseli po wykonaniu zadania i w sytuacji zagrożenia. Jeśli agent jest zagrożony, to się go ewakuuje albo likwiduje i zastępuje innym.

Jest w Polsce kolejny wódz, tym razem w Prawie i Sprawiedliwości.

Tam wodzostwo ma inny charakter. Jarosław Kaczyński jest w jakimś sensie ofiarą systemu. Stworzył wokół siebie aparat, który się zestarzał, bo ordynacja proporcjonalna blokuje zmiany pokoleniowe. Wciąż młoda ideowość Kaczyńskiego blokowana jest przez skostniały aparat, który myśli tylko i wyłącznie o swoim partykularnym interesie. Przedstawiciele tego aparatu doskonale zdają sobie sprawę, że demontaż obecnej ordynacji tworzy duże prawdopodobieństwo, że nie wejdą do Sejmu. Dla nich partykularny interes jest ważniejszy niż dobro Ojczyzny.
Jestem natomiast przekonany, że dla Kaczyńskiego dobro Ojczyzny jest priorytetem, o czym świadczą chociażby jego ruchy. Nie pcha się na siłę na fotel premiera. Najważniejszą dla niego sprawą jest zmiana konstytucji – i to akurat mnie odpowiada. Przyznam jednak, że nie miałem możliwości spojrzenia prezesowi PiS w oczy i dostrzeżenia, co w tych oczach jest.

Ale to przedstawiciele PiS tworzyli ten system, na przykład ustawę o finansowaniu partii z budżetu państwa.

Tak, jak już mówiłem, to kwestia aparatu w strukturach PiS.

Prowadzi Pan jakąś wojnę z dziennikarzami? Ostatnio ostro się Pan wypowiedział o Piotrze Kraśko i Justynie Dobrosz-Oracz.

Dziennikarz nie jest świętą krową. Dziennikarze to czwarta władza i mówię wyraźnie, że odróżniam dziennikarzy od aparatczyków, obrońców systemu. Rozmawiałem z Dobrosz-Oracz 20 minut. Nie informowała mnie, że wypowiedź trafi do „Wiadomości”. Powiedziała mi to pod koniec rozmowy. Poprosiłem, żeby nie pocięła materiału i nie zrobiła mi krzywdy. Nic nie dało. Wyrwała wypowiedzi z kontekstu.

Nie pójdzie Pan już do TVP na wywiad?

Od tamtego dnia nagrywamy z drugiej kamery całość moich wypowiedzi i w przypadku zmanipulowania będziemy to wrzucać do sieci.

Mam wrażenie, że ma Pan jednak słabość do jednej dziennikarki systemowej – chodzi o Monikę Olejnik. Kiedy próbowałem się z Panem umówić na wywiad, przesuwał Pan termin, ale uprzedzał, że będzie u Moniki Olejnik.

To wynikało z faktu, że dałem słowo. Lubię rozmawiać z Moniką Olejnik, bo to jest najwyższa półka przeciwników ideowych. Jeżeli to przejdę, mam satysfakcję. A tak na marginesie: gdyby Monikę Olejnik uwolnić z rąk systemu, byłaby bardzo fajną kobietą. Znamy się sprzed ponad 20 lat, z czasów tzw. transformacji ustrojowej. Wszyscy wierzyliśmy, że sprawy idą w dobrą stronę. Podobnie jest na przykład z niektórymi politykami Platformy Obywatelskiej. Mimo że ta partia jest największym moim wrogiem, została we mnie sympatia chociażby do Grzegorza Schetyny. Kiedy spotkam człowieka, widzę w nim tego chłopaka ze studiów, ideowca, który działał na wydziale, był członkiem „Solidarności Walczącej”. Grzegorz Schetyna z całą pewnością jest osobą, która niesie ten cały bagaż Platformy Obywatelskiej, ale zostało w nim coś z państwowca.

A jak Pan to wyczuwa?

Ma to w genach. Pochodzi z rodziny kresowej. Dużo by o tym mówić.

Kiedy idzie Pan na wywiad do Moniki Olejnik, ma Pan gdzieś w tyle głowy pseudonim „Stokrotka”, którego przed laty użył wobec pani redaktor Lech Kaczyński?

A nawet jeśli „Stokrotka”. Nie została dokonana dekomunizacja, więc można sobie tylko pogadać. W tej chwili robienie dekomunizacji jest jakimś absurdem. To już niemożliwe. Zmiana ordynacji wyborczej nie byłaby dziś takim priorytetem, gdyby zrobiono dekomunizację. W Czechach jakoś państwo funkcjonuje. Jeśli dochodzi do korupcji, przychodzi normalna policja, by aresztować urzędników rządowych. U nas jest to niemożliwe, gdyż brak dekomunizacji spowodował połączenia między władzą wykonawczą a sądowniczą. Ten układ można tylko rozwalić albo zbrojnie, czego nie chcę, albo na drodze JOW-ów. To nie znaczy, że JOW-y są idealną ordynacją wyborczą. Ja osobiście wolę STV, czyli coś między JOW-ami a ordynacją proporcjonalną. Dziś jednak zindoktrynowanemu narodowi trudno wytłumaczyć bardziej skomplikowaną ordynację, dlatego sięgamy po coś prostszego, czyli JOW-y.

(CDN)

REKLAMA