Wincent Lambert czyli francuska historia walki o ludzkie życie

REKLAMA

Historia Wincentego Lamberta może szokować. Jest to przykład niezwykłego uporu szpitala, który stanął po stronie cywilizacji śmierci, i równie niezwykłego uporu rodziny pacjenta, która przez lata walczy o jego życie.

Wszystko zaczęło się 29 września 2008 roku. 32-letni Wincenty Lambert, pielęgniarz z zawodu, ma wypadek samochodowy. Trafia w stanie komy najpierw do szpitala w Châlons-en-Champagne, a później do Reims. W grudniu 2012 roku szef oddziału tego szpitala, dr Eryk Kariger, uznaje, że dalsze leczenie pacjenta w stanie wegetatywnym nie ma sensu, i rozpoczyna procedurę „refleksji nad nieuzasadnionym podtrzymywaniem życia”. Dr Kariger, szef oddziału opieki paliatywnej, to zarazem zwolennik pasywnej eutanazji, choć uważa się za katolika i jest nawet działaczem partii chadeckiej. Decyzję lekarza popiera żona Wincentego – Rachela. Przeciw są rodzice. W sprawie eutanazji dzieli się nawet rodzeństwo.

REKLAMA

10 kwietnia 2013 roku pracownicy szpitala wstrzymują sztuczne dokarmianie pacjenta. Rodzina dowiaduje się o tym przez przypadek – i to 17 dni później. 9 maja 2013 roku skarga rodziny trafia do sądu, a dwa dni później trybunał administracyjny wydaje wyrok nakazujący szpitalowi podłączenie pacjenta do aparatury podtrzymującej życie i podawanie mu pożywienia. Dzieje się to po 31 dniach powolnego zagładzania. W lipcu 2013 roku żona, która w tym sporze popiera szpital, składa odwołanie. Sąd je jednak odrzuca.

Nie rezygnuje też dr Kariger, który w grudniu 2013 roku powtarza procedurę „refleksji nad nieuzasadnionym leczeniem”. 11 stycznia 2014 roku rodzina zostaje poinformowana, że szpital wstrzymuje karmienie pacjenta. Pięć dni później sprawa znowu jest w sądzie i znowu zapada wyrok anulujący decyzję kierownictwa szpitala. 14 lutego szpital w Reims odwołuje się od decyzji sądu do Rady Państwa. Ta zamawia ekspertyzy medyczne, a 23 czerwca uznaje decyzję szpitala za słuszną. Z kolei adwokaci rodziców 4 godziny później odwołują się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETC) w Strasburgu. Wyrok na Lamberta znowu zostaje zawieszony.

W 2014 roku pracę w szpitalu w Reims kończy dr Kariger, który dostaje posadę w luksusowym domu starców. Wydaje też na temat Lamberta książkę, a minister zdrowia Marisol Touraine przyznaje mu ochronę przed „integrystami katolickimi”. Francja wyraźnie dzieli się już na dwa obozy.

Posiedzenie ETC w sprawie „Lambert przeciw Francji” odbywa się 7 stycznia 2015 roku. Wyrok zostaje ogłoszony 5 czerwca i ETC uznaje w nim, że francuska Rada Państwa, popierając eutanazję pasywną pacjenta, nie złamała konwencji praw człowieka. Adwokaci jednak składają odwołanie, przytaczając nowe fakty. Wincenty Lambert przyjmuje pokarm i pije płyny drogą ustną. Wydaje się też reagować – np. słuchając głosu matki w telefonie, mruga oczami. Nie ma mowy o śmierci mózgu, pacjent śpi normalnie, budzi się, reaguje na hałas etc. Argumentem za pozbawieniem go życia jest jednak fakt, że nie widać możliwości powrotu pacjenta do życia „relatywnie normalnego” (opinia dr. Karigera).

W lipcu br. sprawy nabierają znowu przyspieszenia. 15 lipca szpital informuje rodzinę, że jednak zatrzyma akcję dokarmiania pacjenta. Ta składa więc pozew o „złe traktowanie”. 21 lipca prof. Olivier, doradca ds. ochrony zdrowia prezydenta Hollande’a, zapowiada nową ocenę wyników badań Wincentego, ale to szpital 23 lipca ma podjąć ostateczną decyzję o eutanazji. Kiedy nadszedł ten dzień, przed szpitalem zebrali się manifestanci i pojawiły się nawet plany zabrania Wincentego ze szpitala. Na szczęście okazało się, że dr Daniela Simon, która obecnie odpowiada w szpitalu za procedury »końca życia«, zmieniła zdanie i zdecydowała, że nie wstrzyma dostarczania pokarmu i wody Wincentemu. Jednocześnie zwróciła się do prokuratury o ochronę chorego w związku z planami przeciwników eutanazji, którzy zapowiadali porwanie go ze szpitala.

Wg informacji rodziny, sześć instytucji opieki zdrowotnej wyraziło zgodę na przyjęcie pacjenta, co przy okazji pośrednio obaliło argumenty zwolenników eutanazji o wysokich kosztach opieki paliatywnej, która spoczywałaby na kieszeni podatników. Szpital w Reims, który ma zresztą w nazwie „Sewastopol”, pod naciskiem opinii publicznej umył ręce i przerzucił decyzję o eutanazji na minister zdrowia. Zebrani pod szpitalem obrońcy życia Wincentego na razie przyjęli decyzję szpitala z ulgą.

Na tym jednak ta wzruszająca historia walki o jedno ludzkie życie zapewne się nie zakończy. Piłka, oznaczająca życie człowieka, wylądowała na biurku postępowej socjalistki.

REKLAMA