Francuska budowlanka rekordowo przeregulowana

REKLAMA

Prezydent Georges Pompidou miał zareagować dość oryginalnie, kiedy jego młody jeszcze sekretarz Jacques Chirac podsunął mu do podpisu kolejny pakiet ustaw: „Przestańcie już męczyć tych Francuzów! W tym kraju jest za dużo ustaw, za dużo przepisów, za dużo regulacji. Zginiemy! Zostawcie nam trochę życia i zobaczycie, że wszystko będzie dużo lepiej”. Było to jednak już prawie pół wieku temu. Od tego czasu państwo uczyniło przynajmniej kilka milowych kroków, by ową śrubę regulacji dokręcić jeszcze mocniej.

A teraz pora na kilka przykładów.

REKLAMA

Francuscy socjaliści dla „ułatwienia” i pobudzenia gospodarki przegłosowali niedawno tzw. ustawę Macrona. Ustawa nosi nazwę od nazwiska ministra gospodarki Emanuela Macrona. Przewiduje m.in. szybsze procedury przy rozwiązywaniu umów o pracę, zniesienie limitów w kilku wolnych zawodach (adwokatów, notariuszy, komorników), uproszczenie procedur w sektorze budownictwa, rozwój transportu autokarowego między miastami (po latach
dopuszcza się możliwość niewielkiej konkurencji z siecią pociągów) oraz wydłużenie czasu pracy w handlu detalicznym. Owa ustawa liczy 400 artykułów.
Jeśli chodzi o budownictwo, to „upraszczając” je, ustawa przynosi zarazem nowe regulacje, a inwestorzy w tym sektorze muszą przestrzegać około 400 tys. różnych zasad!

Ilość przepisów we Francji może być nawet większa niż połączone razem regulacje wszystkich innych krajów UE. Tylko tzw. kodeks budowlany ma obecnie 3 tys. stron (20 lat temu liczył stron tysiąc). Mamy więc normy akustyczne, sejsmiczne, dostępności do budynku, ochrony ppoż., BHP, co kilka lat zmieniane normy termoizolacyjne itd. Nadmierną ilością przepisów tłumaczy się znaczny wzrost cen budowy metra kwadratowego mieszkań. A później mówi się o kryzysie mieszkaniowym. Jeśli się już owo mieszkanie kupi, sytuacja będzie podobna. Właściciel szykujący się do sprzedaży domu lub jego wynajęcia powinien zadbać o świadectwa dotyczące nieobecności w konstrukcji azbestu, ołowiu, mrówek, podania parametrów energetycznych, przedłożenia świadectw dotyczących instalacji gazowych, elektrycznych, ewentualnych zagrożeń katastrofami naturalnymi, szkodami górniczymi i technicznymi. Czas ważności takich świadectw to… pół roku.

Teraz ciekawy przykład „ekogłupoty” zastosowany do budownictwa. Minister środowiska Ségolène Royal doprowadziła do przyjęcia poprawki do ustawy, która nakazuje, by wszystkie nowo budowane biurowce miały „roślinne dachy”. Na dachach należy umieszczać po prostu 50-centymetrową warstwę ziemi, tak by można było sadzić na nich rośliny. W praktyce oznacza to znaczny wzrost kosztów, a później i czynszów. Konstrukcja dachu będzie musiała bowiem teraz znacznie więcej wytrzymać i z konieczności być po prostu droższa.

Inne źródło mnożenia nowych regulacji to z kolei „poprawność polityczna”, w tym różne równouprawnienia. Równouprawnienie osób niepełnosprawnych stało się przyczyną… zamknięcia restauracji w Górnej Sabaudii. Zaczęło się od tego, że stwierdzono, iż lokal ów nie może przyjmować niepełnosprawnych (wcześniej jakoś przyjmował), ponieważ ma toaletę na pierwszym piętrze. Zrobienie jej na parterze oznaczało likwidację i przeniesienie kuchni. Kuchni nie dało się przenieść do piwnicy (nie odpowiadało to normom ewakuacyjnym pracowników) ani na piętro (złamanie norm hałasu przez wentylację i konflikt z sąsiadami). Pozostała całkowita przeróbka lokalu za 200 tys. euro lub zamknięcie restauracji…

REKLAMA