W lutym tego roku rząd marszałka Sissiego zdecydował się na zakup 24 francuskich samolotów Rafale i jednej fregaty za sumę 5,2 mld euro. Podpisanie kontraktu poprzedziły wydarzenia z roku 2014. Kair wysłał w sierpniu 2014 roku swoje F16 (a ma ich 200) do bombardowania pozycji dżihadystów w Libii. Interweniował jednak Waszyngton, który miał w kontrakcie na dostawę tych samolotów prawo weta dotyczące ich użycia i z prawa tego skorzystał.
Prezydent Sissi miał wpaść w szał i wysłał nad Libię kilkanaście samolotów Mirage 2000, które Egipt także posiada. Kiedy przyszło do nowych zakupów samolotów, Kair wybrał francuskie Rafale. W tym czasie sytuacja w krajach arabskich znacznie się zaostrzyła i destabilizacja regionu spowodowała, że armia Egiptu zaczęła rozglądać się za poszerzeniem zdolności interwencyjnych. Francuskie desantowce okazały się tu towarem pożądanym, a że ścieżki handlowe już przetarto, doszło do finalizacji kontraktu. „Sewastopol” i „Władywostok” popłyną w marcu 2016 roku do Egiptu, po przeszkoleniu egipskiej załogi.
Kontrakt opiewa na 950 mln euro, z czego Paryż musi zwrócić ponad 500 mln Rosji za zerwanie umowy. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że w tym czasie przebudzili się Amerykanie, którzy dla polepszenia stosunków z Egiptem przywrócili prezydentowi Sissiemu zawieszone od 2014 roku linie kredytowe. Kair zapłaci więc Paryżowi (a ten Moskwie) za Mistrale dolarami… Amerykanów.