Wybory prezydenckie w Austrii wygrał kandydat partii Zielonych Alexander Van der Bellen, który miał ponad 400 tysięcy głosów poparcia mniej.
Okazało się, że rzekomo korespondencyjnie nadeszło ponad 700 tysięcy głosów. Czy w takim razie Austriacy w lokalach wyborczych głosowali 50:50 z lekką przewagą na Norberta Hofera z prawicowej Austriackiej Partii Wolności, by korespondencyjnie wszystkie głosy oddać na lewaka Van der Bellena? Tylko naiwniak by w to uwierzył.
Ostatecznie ogłoszono, że Alexander Van der Bellen otrzymał 50,35 procent głosów, a Norbert Hofer – 49,65 procent.
Jeszcze przed ogłoszeniem ostatecznych wyników wyborów sprawę skomentował europoseł Janusz Korwin-Mikke.
– Pan Norbert Hofer najprawdopodobniej zostanie prezydentem Austrii, co spowoduje ból żołądka wszystkich lewaków, chadeków i innych w Unii Europejskiej. Przypomnę, że gdy przedstawiciel FPOe tylko wszedł do rządu, to rozpoczął się roczny bojkot Austrii. Teraz, kiedy będą mieli prezydenta z tego ugrupowania, to nie wiem, co zrobią w UE. Jest to wiadomość radosna! Wiadomość nieradosna jest taka, że w Polsce nadal panuje socjalizm i nadal próbuje się rabować jednych kosztem drugich – powiedział Korwin-Mikke.
I tu tkwi pies pogrzebany. Czy fałszerstwa dokonały austriackie służby na zlecenie Brukseli?