Z powodu nadmiernego zadłużenia, które jest efektem wydawania pieniędzy na projekty współfinansowane przez unijnych podatników, polskie samorządy nie mają środków na kolejne „inwestycje” w aktualnej perspektywie finansowej Unii Europejskiej.
Rosną koszty obsługi już zaciągniętych długów, a samorządów nie stać na nowe kredyty czy emisję obligacji. Co gorsza, większość z tych „inwestycji” trzeba na bieżąco utrzymywać, na co już Bruksela nie przewiduje funduszy. Jak informuje „Gazeta Polska Codziennie”, „Związek Miast Polskich ostrzega przed realną groźbą braku pieniędzy na współfinansowanie inwestycji unijnych i realizację projektów własnych. Z prognoz na lata 2016-2019 wynika, że w takiej sytuacji znajdzie się do 20-30 proc. samorządów”. To raczej dobra wiadomość w sytuacji absurdalnych często „inwestycji” z unijnych dotacji.
Dotacje na odchody słonia
A każdy niemal dzień przynosi coraz to ciekawsze rewelacje, na co poszły unijne srebrniki. Słowacki eurodeputowany Richard Sulik podał przykład absurdalnej inwestycji. – Władze małej wioski o nazwie Dojč kupiły toaletę publiczną za 60 tys. euro. Toaleta wielkości małego domku wygląda jak kostka, która spadła z kosmosu. Nikt z niej nie korzysta – powiedział Sulik w rozmowie z dwumiesięcznikiem „Polonia Christiana”. Jak podaje brytyjski Sojusz Podatników, w ramach dotacji dla rolnictwa bułgarska firma, która otrzymała 1,3 mln euro, kupowała od innej bułgarskiej firmy nowy sprzęt. Okazało się, że właścicielem obu firm był… ten sam Włoch, który sam sobie sprzedawał sprzęt po ekstremalnie zawyżonych cenach. W innej sprawie dotowane przez UE importowane panele słoneczne z Chin były sprowadzane ze sfałszowanymi dokumentami, by uniknąć antydumpingowych ceł.
10 proc. czeskich sadowników po pięciu latach od posadzenia dotowanych przez UE drzewek ścięła je, bo chodziło tylko o otrzymanie pieniędzy. W Bułgarii 3 mln euro dotacji poszło na produkcję płyt DVD dla fabryki, która nie miała dachu i 2 mln euro na windę, której nigdy nie używano, a we Włoszech miliony na inwestycje w energię odnawialną, których celem było pranie pieniędzy przez sycylijską mafię. W ramach unijnej „pomocy” Tanzanii przekazano prawie 200 tys. euro na… lekcje tańca na trapezie, a nieco więcej na naukę… tworzenia dzieł sztuki z plastikowych torebek. Wydano także kilkadziesiąt milionów euro na wspieranie rolnictwa i przemysłu cukrowego… na Fidżi. Jednak i tak moim ulubionym przykładem jest inne absurdalne wydanie pieniędzy unijnych podatników. Otóż Jeroen Van Dam, holenderski „artysta”, otrzymał grant w wysokości 96 tys. euro na „dzieło sztuki” składające się z zardzewiałej beczki, którą wypełnił… odchodami słonia.
Koci Facebook za 672 tysiące
W Polsce mamy wiele podobnych przykładów marnowania pieniędzy z unijnych dotacji, jak np. na drogowe fotoradary (teraz już nielegalne) czy na budowanie zamków z piasku na plaży w Kołobrzegu za 40 tys. zł. 36 portali internetowych, które otrzymały unijne finansowanie w wysokości 15 mln zł w ramach PO Innowacyjna Gospodarka już nie istnieje. Były to tak „innowacyjne” portale, jak np. portal z horoskopami dla psów za 467 tys. zł, Koci Facebook za 672 tys. zł, wortal mniejszości seksualnych czy portal modowy Striptiz za 485 tys. zł, który pozwala rozebrać modelkę (koszt zrobienia większości z nich z pewnością nie przekroczył 10 tys. zł). Inne moralnie wątpliwe dotacje zostały wypłacone na szkolenia gender dla… przedszkolaków, dla organizacji aborcyjnej Planned Parenthood, dla kliniki przeprowadzającej zabiegi in vitro (430 tys. zł) czy na kampanię społeczną, której celem jest zmiana nastawienia Polaków do Cyganów. W Pludrach (woj. opolskie) za 350 tys. zł wyremontowano stację kolejową, na której jednak nie zatrzymuje się ani jeden pociąg… bo urzędnicy nie potrafią dojść do porozumienia. Podobnie pociąg na lotnisko w Świdniku jeździ pusty, bo jego rozkład jazdy… nie jest dostosowany do rozkładu lotów. Z kolei powiat cieszyński za unijną dotację nakupił kawy i ciastek dla urzędników za 25 900 zł.
To wszystko i tak są drobiazgi przy większych projektach współfinansowanych przez Brukselę. Dworzec kolejowy w Łodzi za 1,7 mld zł może stać bezużyteczny, bo prawdopodobnie Koleje Dużych Prędkości w ogóle tam nie przyjadą, a w Poznaniu wybudowano dwa wiadukty pod planowaną obwodnicę, która została… wykreślona z planów. Ciągle deficytowe muzea (np. Muzeum Śląskie w Katowicach za 324 mln zł, w tym 225 mln zł od UE), opery (np. w Białymstoku), aquaparki (np. w Łodzi, Słupsku, Koszalinie, Pile, Działdowie, Suwałkach), stadiony (np. w Lublinie), ekomariny (np. w Węgorzewie, Giżycku) i filharmonie są już symboliczne; np. w Lidzbarku Warmińskim za ponad 100 mln zł wybudowano kompleks basenów termalnych, w których woda musi być… podgrzewana. W Katowicach 900 mln zł (w tym 650 mln zł z UE) wydano na nikomu niepotrzebne infokioski, a których część już po kilku dniach została zdemolowana. 14 pociągów, kupionych przez PKP za ponad 200 mln zł z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego oraz budżetu państwa, od kilku lat stoi i złomuje się. Za olbrzymie pieniądze (ponad 615 mln euro dofinansowania z UE w latach 2007-13) buduje się lotniska, np. w Lublinie, Szymanach czy Zielonej Górze, które prawdopodobnie nigdy nie przyniosą zysku (w całej UE takich lotnisk wybudowano kilkadziesiąt), podobnie jak promowane i dotowane przez Brukselę farmy wiatrowe.
Dotacje zagrożeniem dla życia
Unijne dotacje przyczyniają się także do wielu nieszczęść, powodują degradację środowiska i są zagrożeniem dla zdrowia, a nawet życia ludzi. Władze światowego żużla połasiły się na dotacje z UE na ograniczenie głośności motocykli. Jednak związane jest to z koniecznością stosowania niebezpiecznych tłumików, co zwiększa zagrożenie podczas jazdy. Doprowadziło to nie tylko do wielu wypadków, ale także do śmierci 18-letniego zawodnika. Z kolei Zakład Recyklingu Akumulatorów w Korszach (woj. warmińsko-mazurskie) otrzymał unijną dotację na budowę instalacji do recyklingu zużytych akumulatorów i produkcji ołowiu oraz jego stopów w wysokości ponad 4 mln zł. W efekcie normy arsenu w zakładzie są przekroczone ponad 400 razy, a normy ołowiu – 30 razy, co jest zagrożeniem dla życia okolicznych mieszkańców.
Z raportu Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) wynika, że w tylko w 2015 r. zdefraudowano 888 mln euro z budżetu UE, a w ciągu ostatnich czterech lat – łącznie 2,5 mld euro. Np. grupa Rumunów wyłudziła 500 tys. euro na hodowlę 1860 krów… na Facebooku. Z raportu Europejskiego Trybunału Obrachunkowego za 2014 r. wynika, że błędy wykryto w 4,4 proc. wyrywkowo wybranych projektach, a projekty o wartości 6,3 mld euro w ogóle nie powinny otrzymać zgody na realizację. W 2015 r. OLAF prowadził 1442 śledztwa w tym zakresie. Ale to wszystko to i tak niewiele, bo w 2013 r. brytyjska Izba Lordów oceniła, że OLAF fałszuje dane o przekrętach przy przyznawaniu dotacji, a skala nieprawidłowości finansowych w UE jest co najmniej 12 razy większa od tej, którą podaje Bruksela.
Text&fot. Tomasz Cukiernik