Wszystkie zaniedbania PiS

REKLAMA

Można się wprawdzie pocieszać, że PiS zatrzymało lewacką propagandę, odebrało władzę okrągłostołowemu salonowi oraz przeciwstawiło się napływowi muzułmańskich imigrantów, lecz zaniechania partii Kaczyńskiego są tak ogromne, że „dobra zmiana” wydaje się na dobrą sprawę kontynuacją dotychczasowych rządów.

Oto lista najważniejszych reform, których PiS dotąd nie przeprowadziło (i zapewne nigdy nie przeprowadzi).

REKLAMA

Dostęp do broni

Latem 2015 roku cały świat miał wątpliwą przyjemność obserwowania wielotysięcznego pochodu imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, którzy z dnia na dzień zalali ulice m.in. Budapesztu oraz innych miast Europy Środkowej. Wielomilionowa społeczność muzułmańska Europy Zachodniej stała się już codziennością, lecz pojawienie się w naszym regionie tysięcy młodych mężczyzn nie kryjących nienawiści do naszej kultury było wydarzeniem bez precedensu.

Szturmowanie granic i dworców przez masy muzułmanów powinno było zadziałać niczym dzwony bijące na alarm. Niestety Prawo i Sprawiedliwość jest w temacie dostępu do broni absolutnie głuche. Polskie społeczeństwo jest w zasadzie rozbrojone i pozbawione jakichkolwiek szans na obronę. W wypadku jakiejkolwiek agresji ludność może jedynie biernie przyglądać się temu, co będzie się działo. PiS jest w tym względzie wiernym uczniem sanacji, która również wprowadziła reglamentowany dostęp do broni, co stało się m.in. jedną z przyczyn tragedii Powstania Warszawskiego.
„Dobra zmiana” ostro krytykuje swoich poprzedników za to, że uczynili z polskiej armii skansen. Jeśli jednak odbudowywanie potencjału wojska to wieloletni i kosztowny proces, to dlaczego PiS nie pozwoli Polakom przynajmniej bronić się na własną rękę?

Ustawa Wilczka bis

W swojej mowie programowej wygłoszonej niedawno w Wyższej Szkole Komunikacji Społecznej i Medialnej w Toruniu „prezes Polski” mówił sporo o „wielkiej aktywności założycielskiej”, która od połowy lat osiemdziesiątych przyczyniła się do stworzenia 6 milionów miejsc pracy. Świadczy to o tym, że Jarosław Kaczyński doskonale wie, jak bardzo korzystne skutki przynosi deregulacja gospodarki, lecz świadomie rezygnuje z wyboru takiej drogi na rzecz „idei sprawiedliwości społecznej”. Jako wzory do naśladowania prezes PiS wskazał model skandynawski oraz Nowy Ład, co całkowicie skompromitowało go jako rzekomego polityka prawicy oraz znawcę historii najnowszej.

Polska to kraj ludzi zaradnych i zdolnych, którzy radzą sobie świetnie poza granicami kraju, jednakże w ojczyźnie ich wolność działania jest wciąż krępowana. Kaczyński jednak tego nie rozumie i zamiast nowej ustawy o działalności gospodarczej, flagową reformą nowych rządów uczynił kolejny program socjalny.

Zakład Ubezpieczeń Społecznych

Instytucja ta jest Prawu i Sprawiedliwości szczególnie bliska, dlatego że powołano ją do życia jeszcze w „niedoścignionych” czasach rządów sanacji. Posiadając taki rodowód, ZUS zyskał status świętej krowy, choć jest dość oczywiste, że jest to prawdziwa studnia bez dna, która będzie wkrótce oferowała bieda-emerytury.

Najbardziej zatrważające jest jednak to, że zamiast próby likwidacji kompletnie niewydolnego systemu, który przyczynia się do postępującej depopulacji Polski, PiS widzi przed nim świetlaną przyszłość. Przyszłość tę ma zapewnić oczywiście program „500 plus”. Najnowsze dane zebrane przez Główny Urząd Statystyczny pokazują, że od czasu wprowadzenia najgłośniejszej ustawy socjalnej III RP dzietność Polek nieco drgnęła, lecz i tak daleko nam do poziomu, który zapewniałby zastępowalność pokoleń. Nie ma się co łudzić: Polska jest i długo jeszcze będzie na demograficznej równi pochyłej, a PiS nie potrafi tego trendu odmienić.

Polityka europejska

Zamiłowanie do wielkich transferów socjalnych oraz do walki o „wolność naszą i waszą” jest w Prawie i Sprawiedliwości tak wielkie, że jego postrzeganie Unii Europejskiej stanowi szczyt marzycielstwa i braku realizmu. Wspólnota Europejska została powołana do realizacji interesów państw najsilniejszych, a gdy teraz w wyniku „Brexitu” oraz zyskujących na popularności ruchów antyunijnych projekt europejskiego państwa nareszcie chyli się ku upadkowi, PiS występuje przed szereg i nawołuje do ratowania Unii. Zamiast tracić czas na budowę unii walutowej z wymierającym i przeżartym lewicową patologią regionem, lepiej już teraz szukać nowych rozwiązań.

Unia Europejska to projekt, który już raczej nie wypali. A jeśli miałby wypalić, to wymagałby stopniowej utraty niepodległości, aż do pełnego pochłonięcia przez unijne superpaństwo. Czy tego właśnie chce partia Kaczyńskiego?

Decentralizacja

Ustrój polityczny Polski w zakresie kompetencji władz lokalnych opiera się w zasadzie na strukturze stworzonej w czasach komunizmu. Warszawa pełni tu tradycyjną dla postkomunistycznych państw rolę jedynego centrum administracyjnego dla całego kraju, skupiając zdecydowaną większość urzędów oraz instytucji, które posiadają zdecydowaną przewagę nad władzami lokalnymi. Struktury samorządowe zachowują ograniczone kompetencje, którym daleko do tych, jakie posiada wiele regionów autonomicznych i jednostek samorządowych w krajach Zachodu. Żaden region w Polsce nie posiada autonomii, żaden region nie może decydować o wysokości istotnych stawek podatkowych, gdyż o wszystkim decyduje Warszawa. Brak wewnętrznej konkurencji powoduje, że polska gospodarka również nie jest konkurencyjna.

Zachowanie status quo jest Kaczyńskiemu bardzo na rękę, gdyż jego rządy w partii są oparte na jego autorytecie. To, co sprawdza się w jego własnym otoczeniu, nie powinno mieć jednak wpływu na krępowanie wolności Polaków.

Proamerykańskość

Małe i średnie państwa w polityce międzynarodowej są zawsze skazane na szukanie protekcji silniejszych od siebie. W obecnych warunkach współpraca ze Stanami Zjednoczonymi wydaje się praktycznie nieunikniona, lecz wiele do życzenia pozostawia postawa obecnej ekipy wobec Wuja Sama. Czasami można odnieść wrażenie, że politycy PiS wierzą w amerykańską misję zaprowadzania pokoju i demokracji na świecie bardziej niż sami Amerykanie. W oczach Kaczyńskiego i spółki amerykańskie państwo to dzielny pogromca komunizmu i terroryzmu, a wpuszczenie jego wojska na własne terytorium zapewni nam rzekomo trwałe bezpieczeństwo i pokój.

Wypada tylko mieć nadzieję, że obecna władza nie ulegnie romantycznemu impulsowi i nie zechce wespół z amerykańskim państwem walczyć o „demokrację” w jakimkolwiek miejscu na świecie. Latem ubiegłego roku minister obrony narodowej Antoni Macierewicz ogłosił gotowość wysłania polskich F-16 do walk w Syrii, lecz na szczęście sprawa nieco przycichła. Przyjęcie realistycznej postawy w stosunkach polsko-amerykańskich jest sprawą niezwykle pilną.

REKLAMA