W USA powstają kolejne enklawy dla katolików

REKLAMA

Ortodoksyjna społeczność katolicka skupiona wokół klasztoru. Ulice nazwane imionami świętych. Kolejna enklawa dla katolików rozwija się w Stanach Zjednoczonych.

Od jakiegoś czasu fascynują mnie społeczności porozrzucane po Stanach Zjednoczonych, tworzące mniejsze lub większe katolickie enklawy. Podziwiam ludzi, którzy decydują się na przeprowadzkę i całkowitą zmianę życia, aby zapewnić dzieciom właściwą edukację i dogodne warunki wzrastania. Czasem jest nim dostęp do dobrej szkoły (i w tym celu niektórzy rodzice są gotowi na emigrację), czasem edukacja domowa, która wpisuje się w styl życia całej rodziny.

REKLAMA

Katolickie farmy

W Minnesocie znane mi katolickie rodziny mieszkają w rejonach rolniczych (np. w Lake City), kształcą swoje dzieci w domu i żyją na farmach, produkując różnego rodzaju żywność. Ich dzieci uczą się pożytecznych umiejętności prowadzenia gospodarstwa (czy firmy), wzrastając blisko ziemi, przyrody i zwierząt. Czują, że w ten sposób mogą być bliżej Boga. I dzięki nim miastowi mogą kupić sobie dobrej jakości mięso, owoce, warzywa, jaja czy sery w hurtowej cenie. Niektórzy z nich są częścią ruchu katolickiego – Ruchu Robotników Katolickich, zapoczątkowanego przez Dorothy Day i Petera Maurina w latach dwudziestych XX wieku.

Oboje zakładali domy opieki społecznej powiązane z farmami, na których ludzie mieli pracować i się kształcić. Day była amerykańską dziennikarką, która większość życia poświęciła na pomoc osobom biednym i opuszczonym. Z powodu wychowania w domu rodzinnym zaliczyła wczesną fascynację radykalizmami w postaci marksizmu, komunizmu, feminizmu i anarchizmu. Po nawróceniu do końca pozostała wierna pacyfizmowi i ciągle chciała pomagać biednym. Wspólnie z Maurinem propagowała idee dystrybucjonizmu (tzw. trzecia droga pomiędzy kapitalizmem a socjalizmem), stworzonego przez Hilaire Belloca i G. K. Chestertona.

Doktryna ta, oparta na katolickiej nauce społecznej, głosi potrzebę posiadania przez rodzinę prywatnej własności. Może to być ziemia, firma lub sklep, który będzie podstawą utrzymania rodziny i uniezależni ją od pomocy rządowej. Chodziło o pokazanie ludziom żyjącym w czasie Wielkiego Kryzysu, że to nie władza jest od rozwiązywania problemów ludzkich. Day i Maurin głosili, że ludzie sami muszą pokonywać własne problemy, w oparciu o własną pracę (na „swoim”) i odpowiedzialność osobistą. Mieli otrzymywać „wędkę”, a nie „rybę”. Day została ogłoszona przez Jana Pawła II „służebnicą Pańską”. I niektórzy wierzą, że będzie beatyfikowana. Jej domy pomocy społecznej nadal istnieją, podobnie jak farmy, pokazując, że szerzony przez nią styl życia nadal znajduje swoich zwolenników. Mam wrażenie, że są to lewicujący katolicy, wyczuleni szczególnie na ochronę środowiska i walkę z biedą.

Ave Maria – miasto na katolickich zasadach

Mieszkańcy Ave Maria na Florydzie, miasteczka znanego z uniwersytetu o tej samej nazwie, położonego ok. 65 km od Naples, na południu stanu, tworzą katolicką enklawę zupełnie innego typu. Społeczność Ave Maria to pomysł Toma Monaghana – amerykańskiego milionera, który dorobił się swojej fortuny, budując sieć pizzerii Domino Pizza. Ave Maria to projekt od początku zaplanowany z myślą o stworzeniu katolickiego miasta funkcjonującego na katolickich zasadach.

Jego sponsor, Monaghan, jest właścicielem ziemi i to on wynegocjował odpowiednie warunki z władzami Florydy, aby właśnie takie miasto mogło powstać. Władza stanowa utworzyła tam odpowiedni rejon (Ave Maria Stewardship Community District), mogący funkcjonować zupełnie autonomicznie (wygląda na to, że bez ograniczeń czasowych). Gubernator Jeb Bush zatwierdził jego powstanie w 2004 roku. Deweloperem jest Barron Collier Companies, który kontroluje rozwój i funkcjonowanie miasta (a nie jego rezydenci). W centrum miasta znajduje się kościół, zaprojektowany przez pomysłodawcę miasta, który od dawna interesuje się architekturą.

W Ave Maria mieszkają renciści, pracownicy uniwersytetu ze swoimi rodzinami oraz studenci. Na uczelni studiują moje znajome i bardzo sobie cenią swoje tamtejsze życie uniwersyteckie. W mieście nie kupi się pornograficznych gazet ani środków antykoncepcyjnych, a pracujący w nim lekarze nie muszą się martwić łamaniem sumień. Lewicowe media, skwapliwie obserwujące rozwój społeczności, chętnie cytują niezadowolonych mieszkańców i pracowników Monaghana. Brytyjska bulwarówka „Daily Mail” podała, że Monaghan jest członkiem Opus Dei i ma już na koncie różne projekty budowlane. W latach dziewięćdziesiątych stworzył misję w górskiej miejscowości w Hondurasie i nadzorował budowę katedry w Managui, stolicy Nikaragui.

Czytaj dalej

REKLAMA