Dr Mentzen: Formacje wolnościowe powinny się porozumieć i wystartować razem

REKLAMA

Pan wygłosił ciekawą krytykę programu „500 plus”. Ale czy to właśnie ten program utrzymuje wyniki sondażowe PiS na tak wysokim poziomie?

Uważam, że ten poziom wyników sondażowych utrzymuje program „500 plus” oraz obniżenie wieku emerytalnego. Nie potrafię ocenić, który z nich bardziej wpływa na wysokie poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości.

REKLAMA

Twórcy programu „500 plus” twierdzą, że nie napotkał on na sensowną krytykę. Co według Pana jest najważniejszym argumentem przeciw temu programowi?

Prawdą jest, że program „500 plus” ma mało dobrej krytyki. Wiele osób mówi o finansowaniu patologii. To słaby argument. W żadnym społeczeństwie patologia nie stanowi znaczącej jego części. W Polsce pobierający „500 plus” nie są w ogromnej większości osobami z kręgów patologicznych. Krytycy „500 plus” byli też ośmieszani przez żale celebrytów, narzekających, że nad polskim morzem zrobił się tłok, bo zjechała biedota. Prawdziwe wady „500 plus” można podzielić na dwie grupy. Pierwsza to skutki budżetowe. Program kosztuje straszne pieniądze, ponad 20 miliardów złotych rocznie.

Jego efektywność należy oceniać poprzez przeliczenie jego kosztów na liczbę dzieci, które się dzięki temu programowi urodzą. Jeżeli jest to program prodemograficzny, który ma zwiększyć dzietność, to jego skuteczność powinno się oceniać właśnie poprzez zwiększenie dzietności. Nie wiem, o ile się ta dzietność faktycznie zwiększa, ale jeżeli zwiększy się o tyle, ile wynika z uzasadnienia do projektu, to okazuje się, że każde dodatkowe dziecko łącznie z odsetkami liczonymi do czasu, kiedy zacznie zarabiać pieniądze, to jest prawie 1,5 miliona złotych. Nie mamy żadnej pewności, czy to dziecko w przyszłości nie wyjedzie na Zachód. A jeżeli nawet zostanie w Polsce, to po ilu latach spłaci ze swoich podatków i składek te 1,5 mln zł? To jest po prostu bardzo drogie rozwiązanie, które przez najbliższe kilkadziesiąt lat będzie pogarszać, a nie polepszać naszą sytuację emerytalną. Musimy już teraz wydać te pieniądze, a korzyści będziemy mieli najwcześniej za 40-50 lat. Jest to niezwykle droga i nieefektywna inwestycja.

Druga grupa argumentów dotyczy tego, co robi „500 plus” z naszym społeczeństwem. Ludzie zaczęli się przyzwyczajać do państwowej pomocy. Uważają, że państwo powinno im pomagać – i oczekują na taką pomoc. Tak rosnąca postawa roszczeniowa przeniesie się na wyniki wyborów parlamentarnych. Prawie wszystkie partie – poza naszą – dostosowały się do tej zmiany i w swoich programach mają „500 plus” lub jego rozszerzoną wersję. Zwiększa to oczekiwania socjalne, w pewnym sensie demoralizuje społeczeństwo. Ludzie mają wrażenie, że ich los i dochody nie zależą od nich, od tego, jak ciężko będą pracować, uczyć się i oszczędzać, tylko od państwa. Utrwala się przekonanie, że jeżeli państwo da więcej pieniędzy, to będzie się żyło lepiej, a jeżeli nie da, to będzie gorzej.

Najwcześniej są wybory samorządowe. Czy partia Wolność wypracowała już jakieś wypowiedzi eksperckie dotyczące samorządów?

Został wyłoniony zespół w partii, który koncentruje się na pracy eksperckiej na rzecz wyborów samorządowych.

Jak na wybory w Polsce mogą wpłynąć najbliższe wybory w Europie?

Możemy zaobserwować światowy trend w kierunku nacjonalizacji i izolacji. W Polsce też to widać. Przecież program realizowany przez PiS jest zbliżony do programu Ruchu Narodowego. Obie partie chcą odbudowy przy pomocy państwa wielkiego przemysłu, budowy przez państwo mieszkań, nacjonalizmu gospodarczego i interwencjonizmu. Obie partie deklarują też konserwatyzm i przywiązanie do wartości chrześcijańskich, chociaż PiS używa tego tylko retorycznie, nie przekłada się to na rzeczywiste działania.

Dlatego Prawo i Sprawiedliwość może w kolejnych wyborach osiągnąć bardzo dobry wynik, ponieważ wpisuje się w popularny ostatnio nurt. Zbiera też poparcie młodych wyborców, wychowanych ciężką pracą przez narodowców. PiS tych wyborców narodowcom ukradł, jest to jednak problem RN, a nie Wolności. Dla nas jest to szansa. Działania rządu długoterminowo będą zniechęcać ludzi do nacjonalizmu gospodarczego i socjalizmu, tak jak rządy PO obrzydziły wyborcom liberalizm. Wydaje się, że w związku z tym notowania partii wolnorynkowej powinny rosnąć. Czy tak będzie, zobaczymy.

REKLAMA