Łangalis: Fundusze unijne są Polsce zbyteczne

REKLAMA

Po jakimś czasie może się okazać, że żadna z tych 1593 osób do szkoły nie wróciła, a pracę znalazła dzięki swoim umiejętnościom (biorąc pod uwagę wykształcenie, może to być praca z płacą bliską minimalnej krajowej, czyli obecnie 2 tys. złotych brutto). Ważne, że za 55 milionów złotych grupa urzędników ma zajęcie i może uczciwe pobierać swoje 6 tysięcy złotych miesięcznie z poczuciem spełnienia misji.

Absurdów unijnych dotacji jest bardzo dużo i przybrały one potężną skalę, oczywiście za przyzwoleniem zarówno opinii publicznej, jak i społecznej (bo w końcu Unia dała). Przy ostatniej rozróbie związanej z wyborem Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej przedostało się chociaż do pisowskich mediów kilka niewygodnych faktów odnośnie działania Unii Europejskiej. I choć Jarosław Kaczyński na prawo i lewo rozpowiada, jak to on nigdy nie dopuści do opuszczenia Unii przez Polskę, to jednak bardzo krytyczny przekaz do opinii publicznej poprzez główne medium elektroniczne się przedostał. I tak można było się dowiedzieć z głównego wydania „Wiadomości TVP” czegoś, o czym w „Najwyższym CZASIE!” można było przeczytać już lat temu siedem (w tekstach, które wyszły spod pióra Tomasza Cukiernika, jak również i mojego) – że w przypadku inwestycji realizowanych za unijne fundusze 60% środków z powrotem trafia do innych państw. To są drogi, których generalnymi wykonawcami są firmy austriackie, niemieckie czy szwedzkie.

REKLAMA

To są włoskie pociągi jeżdżące po polskich torach. Lotniska budowane przez zagraniczne firmy, specjalistyczny sprzęt kupowany za granicą. Po prostu 60% forsy otrzymanej z Unii (a płacimy przecież jeszcze normalną składkę) wraca z powrotem do tamtejszych firm. W związku z czym – jak zauważyły po tylu latach prorządowe media – nie ma co tak klękać na kolanach i dziękować za te pieniądze, bo mała część z nich faktycznie przyczynia się do rozwoju Polski, a większość bardziej rozwija zagraniczne firmy.

Czas na kolej

Zwolennicy unijnych dotacji argumentują, że owszem, to zagraniczne firmy są często głównymi beneficjentami tego strumienia (a raczej strumyka) pieniędzy, jednak w Polsce powstają lotniska, autostrady, drogi szybkiego ruchu, a teraz nawet nowe tory (chociaż inwestycyjna zapaść na kolei była przeogromna). O lotniskach pisałem w Najwyższym CZASIE! dwa tygodnie temu, więc nie będę się powtarzał (konkluzja jest taka, że Polsce jest potrzebne siedem lotnisk regionalnych plus jedno centralne, zamiast obecnych 15, z których osiem jedzie na gigantycznym minusie). O drogach można powiedzieć tyle, że najgęstszą sieć autostrad w Unii Europejskiej ma państwo górzyste (trudne warunki do budowy), nie za bogate i które wybudowało ją bez forsy unijnej.

Chodzi o Słowenię. Skoro można, to znaczy nic więcej niż tylko to, że można. W końcu bez Unii wiele państw się rozwijało znacznie szybciej niż w Unii. Czemu zatem Polska potrzebuje wieloletnich planów, walki w Brukseli o wyrwanie groszy na drogi? Pewnie chodzi o gigantyczne łapownictwo; drugą prawdopodobną alternatywą może być zwykła nieudolność. Przy tej skali propagandy unijnej (za rządów PiS trochę ta propaganda zelżała, a krytyczne wobec Unii Europejskiej osądy przynajmniej znajdują się w głównym nurcie debaty) nikt w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad nie wyobraża sobie budowy jakiegokolwiek odcinka drogi ekspresowej (bo takie Polsce są bardziej potrzebne od autostrad) bez unijnej dotacji. A gdyby tak zrobić psikusa i zbudować jedną drogę od początku do końca za pieniądze budżetowe, bez jakiejkolwiek unijnej pomocy i według własnych planów? Prawdopodobnie czas realizacji byłby o wiele krótszy, a koszty o jakieś 30-40% niższe.

Obecnie jest nacisk z centrali w Brukseli na to, by rozwijać kolej. No to nasi depozytariusze unijnej forsy krzyczą: „rozwijać kolej!”. Oczywiście za wszelką cenę, nie bacząc na koszty ani efekty. Oto gruchnęła wiadomość, że Polskie Linie Kolejowe mogą zacząć modernizację torów z Warszawy do Poznania, by skrócić czas przejazdu pociągów o 5 minut. Koszt to – bagatela! – 2 miliardy zł, czyli po 400 baniek za każdą minutę, a 6,66 miliona za każdą sekundę. Każdy normalny człowiek zapyta: a po jaką cholerę? No i wtedy ukłoni się pan prezydent Francji Hollande, który może powiedzieć: „my mamy fundusze strukturalne”. I wszystko wiadomo. Jeśli Polska w ekspresowym tempie nie wyda pieniędzy na tory, to trzeba będzie je zwracać do Unii. A tak to można rozkopać tory z Poznania do Warszawy, co wydłuży przejazd na co najmniej 12 miesięcy o jakieś 90-120 minut, by móc delektować się później skróceniem czasu przejazdu o 5 minut, kosztem tych 2 miliardów złotych. Ważne, że 1,7 miliarda będzie pochodzić z Brukseli, więc to tak naprawdę tylko 300 milionów. Tak zapewne powiedzą zwolennicy tychże funduszy, których do szantażowania naszej premier używa Hollande. Nic to, że mnóstwo ludzi zostanie odciągniętych od pożytecznej pracy, by od nowa kłaść tory, które mogłyby jeszcze spokojnie służyć przez lata.

Budowanie pomników eurosocjalizmu trwa w najlepsze; czas, by wreszcie ktoś przyszedł i powiedział, że „król jest nagi”. 2 miliardy to grosze w skali państwa, raptem 0,1% produktu krajowego brutto. Można tyle utopić. Niewielki koszt, więcej kosztował Stadion Narodowy, który w przerwach między meczami (całe trzy w 2016 r.) służy jako lodowisko, muzeum, oceanarium, tor kartingowy, teatr i co tam tylko zarządzający obiektem sobie wymyślą. Tylko jeśli się zbierze parę groszy tu i parę tam, to może się okazać, że to już nie są 2 miliardy, a ze 20 miliardów. I to już robi się kwota. Takimi funduszami, z których buduje się niepotrzebne lotniska, rozwala się porządne drogi czy – jak w przytoczonym przypadku – tory, to nasza pani Premier Beata Szydło mogłaby się kazać prezydentowi Francji udławić. Wystarczyło odpowiedzieć Hollande’owi, że mamy fundusze, bo płacimy haracz na Unię, a z tych funduszy żyją głównie zachodnie korporacje. Mamy więc, budowane przez nie, niepotrzebne pomniki głupoty i marnotrawstwa, za które my płacimy. Osobom, które mają duży szacunek do pieniądza, serce musi krwawić na to państwowe rozpasanie.

REKLAMA