
Jeśli naprawdę nie musicie iść do urzędu skarbowego, to lepiej tego nie róbcie. Tak fatalnych nastrojów w skarbówce Morawieckiego jeszcze nie było.
Co się stało? Kiedy rząd „dobrej zmiany” rozdaje na prawo i lewo pieniądze na podwyżki dla urzędników, w skarbówce pensje… spadły. I to nie niemało. Jak ujawnił związek zawodowy pracowników skarbowych, w województwie świętokrzyskim średnia pensja w spadła o … 1154 zł, a w lubuskim o 736,56 zł miesięcznie. W innych regionach pensje zmniejszyły się o 300-500 złotych. Jedynie najsłabiej zarabiający urzędnicy otrzymali… 50 zł brutto podwyżki miesięcznie.
Za tą sytuację odpowiada jeden z zastępców Mateusza Morawieckiego w Ministerstwie Finansów, wiceminister Marian Banaś. To szef Krajowej Administracji Skarbowej. KAS powstała w 2017 roku z połączenia urzędów, izb skarbowych oraz urzędów celnych. Banaś dysponował łącznie 64 tysiącami pracowników. W efekcie połączenia stanowisk dobrze opłacanych funkcjonariuszy np. służb celnych i urzędników niżej płatnych urzędników doszło do równania pensji w dół.
Ile teraz zarabia się w skarbówce? Pracownik obsługi interesanta dostaje około 1,8-2 tys., kierownicy działów około 2,7 tys. zł. A dyrektorzy i naczelnicy 4,2 do 5,6 tys. złotych na rękę. To wszystko dzieje się w czasie, gdy minister Ziobro podniósł limity wynagrodzeń sędziom i prokuratorom, Macierewicz – wojskowym, Błaszczak – policjantom a Zalewska obiecała 15-procentowe podwyżki dla nauczycieli.
W sumie należało by się cieszyć z tego, że Banaś z Morawieckim postanowili oszczędzać na urzędniczych pensjach, gdyby nie to, że wściekłość skarbówki może przenieść się na samych podatników. Trudno w tej sytuacji liczyć na darowanie kary za spóźnioną deklarację podatkową czy za popełnienie błędu w rozliczeniach.
źródło: money.pl