Imigranci i ich dzieci wybiorą kanclerza Niemiec?

REKLAMA

Aż 10% niemieckich wyborców to imigranci i ich potomkowie. Według dziennika Die Welt będą oni mieli coraz większy wpływ na wyniki niemieckich wyborów.

24 września odbędą się wybory do obu izb Parlamentu. Zdecydują one też o tym, kto zostanie kanclerzem. Coraz większy wpływ na wyniki będą mieli imigranci.

REKLAMA

Przywódcą Zielonych jest pochodzący z Niemiec Turek Cem Özdemir, który jako pierwszy imigrant w 1994 roku został posłem do Bundestagu. Dzisiaj już 37 imigrantów, lub ich dzieci zasiada w parlamentarnych ławach.

Zobacz też: Chaos w połączeniach. Ryanair odwołał dziś 150 lotów. Setki Polaków utknęły na zagranicznych lotniskach

Aż 10% niemieckiego elektoratu, który w tym roku pójdzie do urn stanowią imigranci i ich potomkowie. Niemiecki urząd statystyczny przewiduje, iż w wyborach weźmie aż 730 tys. osób tureckiego pochodzenia. Niemieckie media i politycy coraz większą uwagę zaczynają zwracać na tę grupę wyborczą.

Wyborcy o imigranckim pochodzeniu zdecydowanie częściej głosują na lewicę. Ma to być spowodowane większą otwartością lewicowych ugrupowań na imigrantów. Wyborcy o tureckich korzeniach najczęściej oddają głos na SPD.

Tym razem jednak może to się zmienić. W niemieckie wybory wtrąca się prezydent Turcji Tayyip Erdogan. Wezwał on żyjących w Niemczech Turków, by w wyborach zbojkotowali CDU, SPD i Zielonych, które krytykują jego rządy.

Socjolog Dennis Spies twierdzi jednak, iż imigranci nie stanowią jednolitego bloku. – Wyborców o imigranckim pochodzeniu przybywa bardzo szybko, ale wśród nich są duże podziały polityczne – powiedział dziennikowi Die Welt. – Czemu ci, którzy w latach 90-ych przyjechali z Ukrainy mieliby głosować tak samo jak ci, którzy pochodzą z Turcji.

Zobacz też: Nowe zarzuty dla bandy z Rimini? Ofiary rozboju rozpoznają sprawców

REKLAMA