Tajemnice kremlowskiej kuchni. Co jadali sowieccy dyktatorzy?

REKLAMA

Ukryte gdzieś za tymi murami bije gastronomiczne serce Kremla – kuchnia żywiąca kolejnych dyktatorów. Breżniew był straszliwym obżartuchem, Gorbaczow wydziwiał nawet przy śniadaniu a Jelcyn wiadrami pił czystą wódkę. Jakie tajemnice skrywała i skrywa kuchnia Kremla?

Włodzimierz Lenin na jedzenie nie zwracał większej uwagi, a obiady i kolacje nazywał otwarcie „karmieniem”. Wódz rewolucji musiał myśleć o przyszłości całej ludzkości, a nie zajmować się tak przyziemnymi sprawami jak kulinaria! Podobno nie potrafił nawet podać swoich ulubionych potraw. Faktem jest, że pierwsi bolszewicy odżywiali się skromnie: rzadka zupa, kasza i herbata. Jedyną ekstrawagancją, na jaką pozwalał sobie Włodzimierz Iljicz, był kufel dobrego piwa. Lenin urodził się w Symbirsku nad Wołgą (aktualnie Uljanowsk), który do dziś słynie ze świetnej marki piwa Żygułowskie. Poza tym przebywał długo w Niemczech, Anglii, Szwajcarii, więc dobre piwa poznał doskonale.

REKLAMA

Biesiada po gruzińsku ze Stalinem

Zupełnie inaczej do uciech stołu podchodził Józef Stalin, który wychował się w Gruzji, gdzie długie biesiadowanie jest częścią tradycji. Za jego kadencji na kremlowskich stołach zaczęły się pojawiać świetne gruzińskie wina, sery, słodycze, dania z wołowiny i baraniny. Stalinowi podawano także syberyjską rybę nelmę, którą poznał na zesłaniu. W późniejszych czasach do Moskwy dostarczały ją specjalne samoloty. Z nelmy przygotowywano stroganinę (specyficzne syberyjskie carpaccio) i uchę czyli zupę rybną.

            Za rządów Stalina stoły na Kremlu uginały się od jadła...

Stalin miał kilka dziwnych nawyków. Po pierwsze, kelnerzy na przyjęciach, kiedy tylko wnieśli wszystkie dania, od razu musieli opuścić salę. To dlatego, że na przyjęciach omawiano sprawy wagi państwowej. Po drugie, każdy z partyjnych dostojników musiał spróbować pierwszego dania. Zazwyczaj na początek serwowano szczi (różne wariacje zup kapuścianych) lub charczo (danie kaukaskie z ryżu, pomidorów i baraniny).

czytaj też: Liga Wojujących Bezbożników. Naprawdę była taka organizacja!

Przyjęcia u Stalina trwały do białego rana. Goście mieli do dyspozycji mnóstwo zakąsek: schab, rolady z baraniny lub drobiu, jesiotra i sterleta, pierożki i kulebiaki, faszerowaną rybę, szaszłyki, gruzińskie phali z orzechów i bakłażanów, czanachi, łobio. Sam Stalin jadł mało, zwykle wystarczał mu jeden pomidor czy pierożek. Wina za to wypijał całe morze (pyszne gruzińskie wina z ulubionymi Tsinandali i Teliani na czele). Zapewne to pod jego wpływem zmuszał swoich gości do objadania się i próbowania wszystkich potraw. Bar obowiązkowo serwował ponad 10 rodzajów wódki i brandy (w tym słynne Kizlar, posłane w podarunku Churchillowi). Z deserów najbardziej ekskluzywne były wtedy mini-banany, a czerwony car bardzo cenił owoce.

Za Chruszczowa mięso się nie uchowa…

Z kolei Nikita Chruszczow owoców nie jadał zbyt wiele. Był miłośnikiem mięsa pod różnymi postaciami: faszerowane grzybami, nadziewane słodko-kwaśnymi śliwkami, polędwica na 100 sposobów. Lubił też pierogi z kapustą i cebulą, wiejskim serem i śmietaną, ziemniakami i wiśniami. Jednak najmocniej ciekła mu ślinka na widok gulaszu myśliwskiego. Na deser piekarnia kremlowska dostarczała mu pyszne ciastka.

          Chruszczow, Breżniew i Jurij Gagarin przygotowują się do uczty

Chruszczow, choć urodził się na ziemiach rosyjskich, młodość spędził w ukraińskim Donbasie. Za jego rządów kremlowska kuchnia uległa znacznej odmianie. Chruszczow wprowadził do menu wiele potraw ukraińskich oraz między innymi ostrą wódkę z papryką. Przywiązywał także wagę do jakości składników. Nikita, na co dzień dość prymitywny w obejściu, zaczął fetować zagranicznych gości ich rodzimymi daniami, np. dla przywódcy chińskiego kucharze gotowali i smażyli pytony, myszy, ślimaki…

Za Breżniewa jadło się ze stołów wylewa

Za czasów Leonida Iljicza Breżniewa nastąpiło prawdziwe rozpasanie kulinarne. Wódz nie był zadowolony, jeśli stół dosłownie nie uginał się pod ciężarem potraw. Leonid był wielkim obżartuchem. Za jego czasów kucharze pracowali bez chwili wytchnienia. Powróciła między innymi zupa z homarów, wielki przysmak wśród bogatych Rosjan jeszcze z epoki caratu. Talerze na przyjęciach ozdabiano różami ze świeżych ogórków i pomidorów. Potrawy nosiły nazwy standardowe, ale ich receptury znacząco odróżniały się od tych jadanych przez lud.

Na przykład jarzynową sałatkę Olivier przyrządzano wg XIX-wiecznej receptury z mięsa krabów, przepiórczych jajek, bekonu i domowego majonezu na oliwie.

W sałatce Stolicznej zielony groszek zastępował ananas, a galaretą zalewano języki baranie. Czerwony i czarny kawior podawano w specjalnych zmrożonych pucharach. Po zakąskach wnoszono jakieś gigantyczne główne danie, np. wielkiego nadziewanego jesiotra czy prosiaka. Ze zwierzęcia trzeba było umiejętnie wyjąć wszystkie kości i ości (w zależności od gatunku), przyprawić, nadziać i upiec, a potem przywrócić oryginalną formę.

Pasją Leonida Iljicza były polowania, na których każdy uczestnik dostawał paczuszkę z wcale nie takim suchym prowiantem: 250 ml brandy i kanapkami. Poza tym, Breżniew lubił Polaków (mówił dobrze po polsku) i lubił też naszą Żubrówkę!

Pierwsze damy dają kucharzom niezłą wycisk!

Michaił Gorbaczow był okropnie kapryśny. Z różnorakich potraw jadł tylko małe porcje, bo bał się utyć. Podobno do śniadania potrafił próbować 5 rodzajów owsianki. Najlepszą, z pełnoziarnistej kaszy perłowej, gotowano 8 godzin. Jeśli jadał winogrona, to tylko bezpestkowe. Na przyjęcia preferował baraninę, dziczyznę, jesiotra i jego krzyżówki pieczone w… szampanie. Żona Michaiła, Raisa Gorbaczow, wymogła na nim wysłanie kucharzy i kelnerów na praktykę do Anglii i generalnie przyczyniła się do zeuropeizowania rosyjskiej kuchni. Zwracała też baczną uwagę na odpowiednią oprawę i dekorowanie potraw. Sama delektowała się kawą z bardzo wysoką pianką.

czytaj też: Swietłana. Wróbelek, który uciekł z Kremla

Borys Jelcyn najbardziej lubił… czystą wódkę z kiszonymi ogórkami. Znany był zresztą z upodobania do picia alkoholu, chociaż kremlowscy kucharze wspominają, że i Gorbaczow miał mocną głowę. Jelcyn nie zmieniał wiele w menu, za to wybierał najprostsze potrawy. Z zapałem pałaszował ogórkową, barszcz, kapuśniak i pierogi z wielką ilością farszu. No i oczywiście, jak na prawdziwego Rosjanina przystało, dużo dziczyzny. Jelcyn pochodził z Uralu. Najsłynniejszym wywodzącym się stamtąd daniem są pielmieni – małe pierożki z różnymi farszami. Gotować pielmieni z dwoma rodzajami mięsnego farszu obsługę kremlowskiej kuchni uczyła pierwsza dama, Naina Jelcyna (sama znakomita kucharka).

Menu kremlowskie zadowalało najbardziej wymagające podniebienia. Margaret Thatcher, podczas wizyty w ZSRR, początkowo żywiła się wyłącznie potrawami dostarczanymi przez brytyjską ambasadę.

Któregoś dnia kremlowscy kelnerzy namówili ją do spróbowania naleśników. Podobno wyjadła wszystkie dostępne wtedy w kuchni. Kuchnią Kremla zauroczyła się również Indira Gandhi, która w delegacje do ZSRR lubiła zabierać ze sobą syna z synową. Goście zagraniczni często mieszkali w willach na Worobiowych Górach (wtedy – Góry Leninowskie).

                          Breżniew i Nixon. Toast na Kremlu

Synowa Indiry co rano jeździła na pobliski bazar, żeby kupić chabry i przystroić nimi pokoje. Sama Indira uwielbiała rosyjskie zupy, szczególnie domowy rosół na kaczce z makaronem własnej roboty. Osobiście zapisała sobie przepis na niego.

Przez te wszystkie lata menu Kremla zmieniało się wielokrotnie. Natomiast praktycznie nie zmieniały się procedury bezpieczeństwa. Wszyscy pracownicy kuchni byli jednocześnie współpracownikami służb bezpieczeństwa. Gości oznaczano indywidualnymi numerami.

Każde nowe danie przechodziło tradycyjnie długą drogę do akceptacji. Oceny dokonywała komisja złożona z kucharzy, dostawców produktów, ekipy technicznej itp. Próbki pobierał lekarz w uroczystej atmosferze i w obecności całego personelu. Nie daj Boże któryś z pracowników rąk by nie umył – od razu zostałby zwolniony! Tymczasem przeciętny obywatel sowiecki musiał zadowolić się zupą kartoflaną i pół litrem wódki…

REKLAMA