Prowiant, plecak, luxtorpeda. Jak wyglądały wczasy w przedwojennej Polsce?

REKLAMA

W pierwszych latach po odzyskanej wolności, mało kto z obywateli odrodzonej Polski myślał o wypoczynku. Co prawda niepodległa RP zadbała o to, by ludzie dostali 14-dniowy urlop i ustawowo to zabezpieczyła, ale niespokojne lata i przede wszystkim powszechna bieda, hamowały chęć do wypoczynkowego wyjazdu. Gdy kraj nieco okrzepł, a ludność z wolna poczęła się bogacić, pytanie „gdzie wyjechać na wywczasy i na wilegiaturę” stawał się coraz powszechniejszy. Zaczęły powstawać biura turystyczne.

Już w 1920 r. egzotyczny kwintet bogatych obywateli, składający się z: endeckiego posła, Żyda, hrabiego, bankiera i senatora, założył Biuro Podróży Orbis. Na początku firma działała ułomnie i obywatele RP mieli do niej wiele pretensji. Wszystko zaczęło się jednak zmieniać i na początku lat trzydziestych firma zyskała renomę solidnego i narodowego Biura Podróży. Wczasy wykupione w Orbisie jednak dużo kosztowały, więc ludzie poszukiwali okazji.

REKLAMA

I tu wycieczkowicz sprzed niemal wieku, marzący o tanich wakacjach, mógł naciąć się na prawdziwych oszustów. Oto bowiem w 1934 r. w stolicy ukazały się atrakcyjne foldery o wczasach w Wysokiszkach koło Grodna, następującej treści:

„WIELKOPAŃSKA REZYDENCJA WYSOKISZKI NA KRESACH WSCHODNICH, MALOWNICZO POŁOŻONA NAD NIEMNEM, WŚRÓD WSPANIAŁYCH LASÓW, IDEALNE WARUNKI ZDROWOTNE, KORTY TENISOWE, ŁODZIE, KAJAKI, ŻAGLÓWKI, PLAŻA, PRZEJAŻDŻKI KONNE, RADIO, PIANINO, OBFITE POSIŁKI 5 RAZY DZIENNIE, ILOŚĆ MIEJSC ŚCIŚLE OGRANICZONA. KOSZT POBYTU, ŁĄCZNIE Z UTRZYMANIEM DZIENNIE 3 ZŁ. 50 GR. ZGŁOSZENIA PRZYJMUJE ADMINISTRATOR DÓBR”.

Brzmiało to wspaniale, bo zwykle za dwutygodniowy turnus ze skromnym wyżywieniem płaciło się około stówki. Dlatego właśnie przedpłaty dokonało 130 naiwnych obywateli, wpłacając łącznie ponad 7 tysięcy złotych.

Otrzymali wiarygodnie wyglądające „skierowanie na wczasy do Wysokiszek” i ufni pojechali pociągiem do Grodna. Na miejscu okazało się, że nikt o żadnych Wysokiszkach nie słyszał. Policja miała pełne ręce roboty, ale zadziałała sprawnie i oszustów ujęto. Od tego wydarzenia słowo „wykiszkować” robiło zawrotną karierę, co nie było dla 130 „wykiszkowanych” klientów żadną pociechą.

Państwo pomaga

Aby takich oszustw było mniej, a turystyka i wypoczynek powszechniejszy, państwo polskie postanowiło interweniować. W 1932 r. przy Ministerstwie Komunikacji powstał departament zajmujący się turystyką, a na jego czele stanął zięć prezydenta Ignacego Mościckiego, Aleksander Bobkowski. Z wolna urlopowy wypoczynek w lesie, w górach czy nad morzem, choćby tylko parodniowy, stawał się coraz powszechniejszy.

                            Na szlaku w Pieninach...

Powstawały pierwsze szlaki turystyczne, zarówno piesze jak i rzeczne. Pojawiły się liczne stanice wodne i schroniska. To prawda, że większość z nich była niezwykle skromna i pozbawiona toalet, ale cel osiągnięto i wyjazdy młodzieży szkolnej i studenckiej stawały się coraz częstsze. W 1938 r. Rzeczpospolita miała do dyspozycji 220 schronisk młodzieżowych i prawie 6 tysięcy łóżek.

Aby promować turystykę i krajoznawstwo, począwszy od 1927 r. Ministerstwo Oświecenia Publicznego wspólnie z miesięcznikiem „Orli Lot” ogłaszało konkurs na „najciekawszą wycieczkę pieszą”. W 1934 r. dla entuzjastów turystyki rowerowej zorganizowano konkurs radiowy pt: „Z rowerem i na rowerze po Polsce”. Organizatorzy przyznawali, że celem konkursu jest: „Poznanie najpiękniejszych okolic Polski i podkreślenie wartości roweru, jako sprzętu turystycznego”. Mniej więcej w tym czasie powstał państwowy organ: Związek Propagandy Turystycznej, którego celem było wysłanie na urlop jak największej ilości społeczeństwa polskiego.

czytaj też: Pietrzak: Sowieckie propozycje pokojowe. Jak Stalin proponował Hitlerowi pokój za wszelką cenę

REKLAMA