Prezydent wszystkich niewolników. Hipokryzja Georga Washingtona

REKLAMA

Po śmierci pierwszego prezydenta Stanów Zjednoczonych i ojca narodu, za którego niewątpliwie jest uznawany George Washington, wszystkich mieszkańców nowej nacji spowił żal i tęsknota. Opłakujący jego śmierć Amerykanie nosili na ramionach czarne przepaski, a dzwony kościelne rozdzwoniły się w całym kraju. Każdy był zawiedziony śmiercią amerykańskiego męża stanu, jednak jego odejście nikogo nie dotknęło tak mocno, jak poddanych mu niewolników…

Właśnie tak! George Washington na swoim ranczu Mount Vernon zamieszkiwał wraz z całą rzeszą lojalnych mu niewolników, których zobowiązał się w swoim testamencie „zwolnić” z owej funkcji i uczynić wolnymi ludźmi. Jednakże po śmierci szanowanego polityka tylko jeden z nich uzyskał natychmiastową wolność, a ponad połowa zniewolonych mieszkańców rancza jeszcze przez dekady była spętana powinnościami względem ich zmarłego pana i nadal pozostała w niewoli. Powodem tego było kwestie prawne, stosunki wynikające z małżeństwa i sama rodzina prezydenta, która nie podzielała jego zmieniającego się punktu widzenia w temacie niewolnictwa…

REKLAMA

Niewolnicze rancho Jerzego

Jak prawie wszyscy zamożni posiadacze ziemscy w Virginii, George Washington także posiadał swoich własnych niewolników, którzy oporządzali jego zadbane ranczo. Swoich pierwszych przymusowych pracowników młody George „odziedziczył” po śmierci swojego ojca w 1743 roku. Młody, 11-letni przyszły mąż stanu uzyskał zgodnie z jego wolą 10 niewolników, a do czasu swojego ślubu z Martą Custis w 1759 roku, zakupił jeszcze co najmniej 8 nowych.

      Ojca Założyciela Ameryki uważa się za wroga niewolnictwa. Niesłusznie

Jego nową żoną była 25-letnia wdowa, która przybyła do swojego nowego małżonka wraz z własnymi zniewolonymi ludźmi. W tamtych czasach ojciec młodej kobiety był zobowiązany do zapewnienia córce wiana lub posagu, aktywów w postaci podarunku pieniężnego lub nadania ziemi, przeznaczony właśnie dla męża owej panny młodej. Jeżeli małżonek zmarł jeszcze przed żoną, przypadała jej 1/3 jego majątku, nazywanego „wdowim posagiem lub zwyczajnie podziałem posagu, którym mogła dysponować, aż do czasu swojej śmierci. Po tym momencie cały jej majątek i aktywa przechodziły na następców jej męża.

Celem owego dożywotniego posagu było zapewnienie utrzymania wdowie i uchronienie ją przed biedą, która, jeżeli ją dotknęła, była dla niej wielką hańbą. Posag, jaki wniosła w małżeństwo z Washingtonem Marta Custis był przeogromny i uczynił ją jedną z najbogatszych kobiet w Virginii. Kiedy zmarł jej poprzedni mąż, Daniel Parke Curtis, 2/3 jego aktywów automatycznie przeszło na ich najstarszego syna, nieletniego jeszcze Johna. Pozostała część , w tym niewolnicy, przeszła w zarząd nowego męża Marty – George Washingtona właśnie. Owi niewolnicy wraz z własnymi dziećmi stanowili część posagu Marty i chociaż żyli na ranczu należącym do Washingtona pełniąc wobec niego posługę, technicznie byli przeznaczeni dla jej dzieci. Kobieta w małżeństwo z ojcem narodu amerykańskiego wniosła 84 zniewolonych ludzi.

czytaj też: Japońskie mumie! Dlaczego buddyjscy mnisi wybierali śmierć za życia?

Ludzki pan

Przyjmując dzisiejsze standardy zarządzania ludźmi, Washington traktował ich w miarę dobrze. Jednakże oczekiwał od nich więcej, niż od przeciętnego takiego wyrobnika, zwłaszcza kiedy wykorzystywał swoją plantację jako eksperyment wydajnościowy. Przyszły prezydent stosował i wypróbowywał nowe techniki upraw marihuany, której był zwolennikiem, a którą nawet przydzielał swoim niewolnikom. W ramach kary za niesubordynację lub nieefektywną pracę na roli właściciel Mount Vernon bił, znieważał, a nawet rozdzielał rodziny niewolników. Przyszły włodarz znany był także z tego, iż zagorzale ścigał niewolniczych zbiegów oraz omijał prawo mówiące o tym, że taka osoba odzyskiwała wolność, jeżeli zbiegła do innego stanu.

czytaj dalej

REKLAMA