„Leń, bałaganiarz, pijak”. Piłsudski o swoich współpracownikach. Prywatne listy Marszałka

REKLAMA

ŻOŁNIERZ POWOŁANY BYWA DO CIĘŻKICH OBOWIĄZKÓW, NIERAZ SPRZECZNYCH ZE SWOIM SUMIENIEM, ZE SWOJĄ MYŚLĄ, Z DROGIMI UCZUCIAMI. GDYM SOBIE POMYŚLAŁ NA CHWILĘ, ŻE JA TYCH PANÓW, JAKO ŻOŁNIERZ, BRONIĆ BĘDĘ – ZAWAHAŁEM SIĘ W SWOIM SUMIENIU. A GDYM SIĘ RAZ ZAWAHAŁ, ZDECYDOWAŁEM, ŻE ŻOŁNIERZEM BYĆ NIE MOGĘ.

Bez wątpienia Piłsudski zdawał sobie sprawę, że nie odchodzi na spokojną emeryturę. Wiedział, że jeśli zamierza kiedykolwiek powrócić na scenę polityczną, musi mieć za sobą armię. Służyć miał temu konsekwentnie budowany i kultywowany kult Komendanta oraz rozwijanie więzi weteranów (szczególnie legionowych) i żołnierzy służby czynnej. Gdyby jednak udało się zwrócić przeciwko niemu generalicję, te wysiłki mogłyby pójść na marne.

            Józef Piłsudski w otoczeniu współpracowników, maj 1926 roku

Szczególnie przydatna tak sformułowanemu politycznemu działaniu byłaby lista generałów brygady, których Piłsudski podzielił na trzy grupy: do pierwszej najliczniejszej zaliczył oficerów „przeciętnej zupełnie miary”, do drugiej zaliczył oficerów „na których chce zwrócić uwagę”, a do trzeciej… „zawalidrogi”.

REKLAMA

Generałowie z grupy trzeciej zrobiliby wszystko, żeby nie dopuścić do władzy Piłsudskiego wiedząc, że to automatycznie oznacza koniec ich kariery. Zręczny i przeciwny Piłsudskiemu polityk umiałby też pewnie przeciągnąć na swoją stronę i tych z pierwszej grupy. W praktyce, na 46 kartach Piłsudski wystawił wojsku, a generałom szczególnie, miażdżącą opinię. Wrogowie Marszałka zacieraliby ręce na myśl o takiej politycznej broni.

czytaj też: Dlaczego Gierek musiał odejść? Kulisy puczu „siłowników”

REKLAMA