Sommer: Problemy partii Wolność. Kryzys w ruchu wolnościowym

Janusz Korwin-Mikke. / fot. Facebook
Janusz Korwin-Mikke. / fot. Facebook
REKLAMA

Niewątpliwie czarnym snem Jarosława Kaczyńskiego jest to, że ktoś go obejdzie od prawej strony. I choć nie mam wątpliwości, że ów sen w końcu się ziści, święte prawo Kaczyńskiego polega na tym, by mógł robić wszystko, żeby takiemu scenariuszowi zapobiec.

Niewątpliwie właśnie z takim działaniem mamy teraz do czynienia – o to chodzi w najnowszej akcji Jarosława Gowina, zakładającego partię konserwatywno-liberalną, który przy okazji buduje sobie częściowo własną strukturę, która może się przecież przydać i do wyborów, i na wypadek ewentualnej walki o sukcesję, gdy Komendant na dobre wycofa się na Żoliborz.

REKLAMA

Gowin ma więc prawo wyciągać sobie działaczy, skądkolwiek chce, w tym z partii Wolność. Problemem tej partii nie są bowiem wcale działania Gowina, tylko to, że działacze chcą odchodzić. A dlaczego chcą odchodzić?

Niestety czy na szczęście nie trzeba tego dociekać, bo media społecznościowe ostatnio puchną od wyjaśnień tej sytuacji składanych przez byłych prominentnych działaczy Wolności. Nie ma tu oczywiście miejsca na szczegóły, ale te wyjaśnienia, pisząc w skrócie, miotają się pomiędzy określeniem „nieprawidłowości” a określeniem „spółdzielnia”.

Odchodzący działacze dają do zrozumienia, że zamiast transparentności finansowej i sprawności organizacyjnej wychodzącej na zewnątrz, partia wykształciła wewnętrzny układ, który broni swoich przywilejów finansowych przed resztą organizacji, stąd wszelka jej działalność, broniąca tego układu, skierowana jest do wewnątrz, a nie na zewnątrz. A konsekwencją są spadające notowania i brak udziału w życiu publicznym.

Mógłbym w to wszystko nie wierzyć, ale niestety sam też spotkałem się z objawami tej sytuacji. Gdy wiele miesięcy temu zalinkowałem na swojej stronie fejsbukowej zabawnego mema krytykującego nepotyzm w partii – jej szefowie, zamiast się opamiętać… zgłosili się do mnie z pretensjami. Przyznam, że byłem w niezłym szoku.

Partia wolnościowa ma na sztandarach sprawiedliwość, transparentność i uczciwość. Gdy te zasady są zawieszane we własnych szeregach, z całą pewnością nie doprowadzi to do sukcesu, tylko wręcz przeciwnie.

Oczywiście nie ma nic złego w tym, że jacyś działacze zarabiają w partii pieniądze, ale tacy ludzie nie mogą być przecież w niej decydentami, a oprócz tego ich zarobki powinny być upublicznione. Bo co robią puszczone samopas świnie przy korycie i co należy im zabrać, wszyscy przecież doskonale wiemy ze świetnego plakatu śp. Arkadiusza Gacparskiego.

Piszę to wszystko głównie dlatego, że obecny kryzys w ruchu wolnościowym jest chyba najpoważniejszym ze wszystkich dotychczasowych. A przecież przerabialiśmy już i pucze, i okupacje gabinetu, i wyrzucanie prezesów. Tyle że nigdy wcześniej nie wchodziły w grę duże pieniądze, wokół których trwa zamieszanie połączone z upublicznieniem dokumentów, którymi wolnościowcy będą bez wątpienia „grillowani”, a niektórzy z nich nawet szantażowani podczas kampanii wyborczych.

Środowisko wolnościowe ma jeszcze rok na otrzeźwienie i oczyszczenie. Tylko rok.

REKLAMA