7 listopada obchodzony jest Światowy Dzień Feministek. Dlaczego akurat ta data dokładnie, a właściwie w ogóle, nie wiadomo.
Początki ruchów feministycznych sięgają jakoby Rewolucji Francuskiej.
Kobiety przez długi czas walczyły o równe prawa, w tym wyborcze.
W Polsce specjalnie nie musiały, bo po uzyskaniu niepodległości miały dokładnie takie same jak mężczyźni – w przeciwieństwie do Amerykanek, Brytyjek, Francuzek etc.
Polki zyskały prawa wyborcze niemal dokładnie w tym samym momencie co mężczyźni.
Już przez II Wojną Światową Polki stanowiły blisko 50% słuchaczek na uniwersytetach. Polka była pierwszą na świecie minister. W najnowszej historii 3 kobiety były premierami, a jedna niestety nawet nadal jest.
Zobacz też: Dżentelmeni i gorszycielki. Moda w dwudziestoleciu
Tym niemniej polskie feministki nadal o coś walczą i generalnie chcą, żeby było tak jak na postepująco postępowym Zachodzie. Wiadomo, to nie to co ciemna i ksenofobiczna Polska.
Jeśli chodzi o szczegółowe rozwiązania to mniej więcej chcą żeby podatnicy płacili za ich środki antykoncepcyjne, żeby można było się skrobać też za cudze pieniądze, i żeby kobiety i mężczyźni na tych samych stanowiskach zarabiali tyle samo. Co to oznacza dokładnie nie wiadomo.
Tak czy owak polskie feministki nadal marzą, by mieć tak samo jak ich koleżanki z jasno oświeconego Zachodu.
Udało nam się znaleźć kilka przykładów pokazujących wspaniałe osiągnięcia tego ruchu. W kilku krajach niewątpliwie feministki wywalczyły równość.
’Gender Equality’ Has Been Achieved at the University of Miami pic.twitter.com/R26ncldlvJ
— Battle Beagle (@HarmlessYardDog) 5 listopada 2017