Ta historia choć brzmi nieprawdopodobnie, wydarzyła się naprawdę. Trudno uwierzyć, że sąd wydał taki wyrok, kiedy dziecko nie ćpało, nie kradło i nie popełniło cięższych przestępstw, a jedynie opuszczało lekcje w szkole.
To jednak przykład, jak bezduszne prawo unieszczęśliwia kochającą się rodzinę. Maria (52 l.) z Kandyt (Warmińsko-Mazurskie) i jej 12-letnia córka Paulina przeszły prawdziwe piekło.
Wszystko stało się po tym, jak Sąd w Bartoszycach nakazał umieszczenie dziewczynki w Domu Dziecka, bo… opuszczała lekcje. – Biurokratyczne procedury nie wzięły pod uwagę dobra dziecka – denerwuje się gminny radny, Lech Hermanowicz.
Na wieść o karze, że dziewczyna ma trafić do placówki wychowawczej, Paulina próbowała odebrać sobie życie.
W efekcie, dziecko trafiło do szpitala psychiatrycznego na obserwację. Zdumienia do tej pory nie kryją znajomi rodziny.
Wszyscy są zaskoczeni postanowieniem sądu i nie znajdują przesłanek do tak drastycznej decyzji.
W tej sprawie wypowiedziała się także dla mediów, Łucja Różańska, jedna z nauczycielek ze szkoły w Kandytach, która, niestety, nie została przez sąd uwzględniona.
Jej zdaniem, matka Maria bardzo troszczy się o swoje córki, niepełnosprawną Kasię (26 l.) i Paulinę. Dba żeby było ugotowane i sprzątnięte w domu, pomaga Paulince w odrabianiu lekcji, dużo rozmawia z córkami. Czuć między nimi dużą więź emocjonalną.
Ze stanowiskiem nauczycielki zgadza się radny gminy Górowo Iławeckie, Lech Hermanowicz (56 l.) członek Komisji Oświaty.
– Jest dobrą matką. Może jest trochę niezaradna życiowo, może trochę nadopiekuńcza, ale gdyby Paulina urodziła się w innej bogatej rodzinie to nikt by jej tak nie potraktował – mówi radny.
Rozmawiałem z mieszkańcami wsi, urzędnikami i dochodzę do wniosku, że wszystkie instytucje powołane do ochrony dobra dziecka zachowały biurokratyczne procedury, ale po drodze uciekło im dobro Paulinki. Jestem zbulwersowany decyzją sądu – denerwuje się radny Hermanowicz.
Dziewczynka nadal przebywa w Szpitalu Psychiatrycznym w Olsztynie, gdzie trafiła po próbie samobójczej. – Paulinka jest w kiepskim stanie psychicznym – opowiada łamiącym się głosem pani Maria. – A do tego szpital utrudnia moje kontakty z córką, mogę odwiedzać ją tylko raz na tydzień przez 15 minut…
Czytaj także: To jednak nie koniec House of Cards? Pojawiła się propozycja by inny aktor zagrał Francisa Underwooda. Jest dobrze znany
W tej historii jak na dłoni widać, jak rutynowe działania opieki społecznej, dyrekcji szkoły, kuratora społecznego i sądu obnażyły bezduszność systemu.
Decyzje podyktowane dobrem dziecka nie musiały doprowadzić do rozdzielenia kochającej się rodziny.
Nie wiadomo też, kiedy Paulinka wróci do domu.
źródło: fakt.pl