
Donald Tusk wybrał się do Filipin na szczyt Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej – ASEAN. Spotkał się m.in z prezydentem kraju Rodrigo Duterte, który w brutalny i wulgarny sposób groził ambasadorom państw unijnych wyrzuceniem z Manili.
Donald Tusk śladami Donalda Trumpa postanowił odwiedzić Filipiny z okazji odbywającego się tam szczytu państw ASEAN.
Relacje pomiędzy Manilą a Unią jeszcze nigdy nie były tak złe. Miesiąc temu prezydent Duterte w wulgarny sposób zwymyślał unijnych polityków i ambasadorów państw członkowskich wspólnoty nazywając ich „ku..ami” i „posr..cami”
Unii to jednak nie przeszkadza, bo liczy się biznes, a ASEAN reprezentuje prawdziwą potęgę gospodarczą. Prezydent Filipin zagroził miesiąc temu, że zerwie wszelkie stosunki gospodarcze z Unią, jeśli ta będzie mieszać się w wewnętrzne sprawy tego kraju.
Zobacz też: Kukiz nie odpuszcza! „Tusk zachowuje się jak jakaś obca agentura”
Spotkanie jak się to określa w miałkim języku dyplomacji przebiegało w miłej atmosferze. Tym niemniej Tusk w swym wystąpieniu napomknął o prawach człowieka. Unia zarzuca Filipinom łamanie ich, w związku z toczoną przez nie walką z handlarzami narkotyków.
W wyniku bezwzględnej wojny wypowiedzianej przestępcom w ciągu 16 miesięcy, odkąd Duterte, sprawuje władzę miało zginąć już 3850 osób.
Unia, która nie jest w stanie podpisać umów otwierających wolnych handel z państwami i innymi międzynarodowymi organizacjami, staje się po Brexicie bardzo aktywna na tym polu. Jej przedstawiciele muszą znosić upokorzenia w relacjach międzynarodowych, czy to ze Stanami Zjednoczonymi, Rosją, czy też jak ostatnio z Filipinami.
Ktoś musiał przełknąć wyzwiska i obelgi, więc z misją do Manili wysłano Tuska.
Tutaj posłuchasz i poczytasz jak Duterte traktuje unijnych dyplomatów: Ten prezydent nie przebiera w słowach o Unii Europejskiej. „Wy ku*wy, posr*ńcy, możecie wypi****lać” [WIDEO]