W ciągu ostatnich miesięcy przez Belgię przewaliła się fala intensywnych walk ulicznych. Sytuacja jest bardzo trudna, ponieważ policja przestaje sobie radzić z coraz bardziej agresywnymi napastnikami. Jeden z funkcjonariuszy postanowił opisać sytuację, w jakiej znalazła się służba, do której należy.
Funkcjonariusz udzielił obszernego wywiadu. Wynika z niego, że przeciwnikiem policji nie są tylko imigranci na ulicach.
Stwierdził, że ogromnym problemem są sędziowie i prokuratorzy o lewicowych poglądach, którzy posądzają policje o rasizm.
Uważa, że relację między policją a prokuraturą jeszcze nigdy nie były tak złe. Każdy zatrzymany i doprowadzony przed sąd imigrant może właściwie liczyć na uwolnienie.
Sędziowie nie chcą ich skazywać a prokuratura oskarżać. W ten sposób policja łapie wciąż tych samych bezkarnych ludzi.
Wielu sędziów i urzędników woli po prostu nie słyszeć o coraz śmielej poczynających przybyszach z Afryki i Bliskiego Wschodu.
Problemem są także wyżsi dowódcy, którzy, według funkcjonariusza, nie chcą brać na siebie żadnej odpowiedzialności i boją się działać.
Policjant wspomina, że podczas jednych z zamieszek dowódca kazał im stać w miejscu, kiedy przy ich głowach latały kamienie. Jak stwierdził: w takich chwilach krew gotuje się w człowieku.
Funkcjonariusz podał również inny przykład, kiedy to imigranci demolowali dzielnicę, na której znajdował się jego posterunek. Komendant w obawie przed atakiem nakazał swoim podwładnym zdjąć tablice informujące, że w budynku znajduje się siedziba policji.
W Belgii władze wolą zatrudniać do policji kobiety i specjalistów od psychologii. Osoby, które byłby w stanie skutecznie walczyć z demolującymi miasto imigrantami są odrzucane.
Zdaniem policjanta warunki, w jakich musi wykonywać swoją prace, są tragiczne i nie pozwalają na skuteczną walkę z przestępczością.
Źródło: voiceofeurope.com