Mocno zbudowany agresywny mężczyzna podczas interwencji zaatakował jednego z policjantów. Drugi z funkcjonariuszy ruszył na pomoc koledze. Padły strzały. Wszystko zarejestrowały kamery monitoringu oraz te na policyjnych mundurach. Zrozpaczona rodzina oskarża policję. Czy funkcjonariusze przekroczyli swoje uprawnienia?
W mieście Fort Lauderdale na Florydzie doszło do tragicznej w skutkach policyjnej interwencji. Funkcjonariusze zostali wezwani do wypadku zakłócania spokoju.
Jeden z policjantów wszedł do mieszkania, gdzie został zaatakowany przez Pedro Pierra, ojca piątki dzieci. Mężczyzna gonił policjanta. Nie przerwał ataku, nawet wtedy, gdy policjant użył paralizatora.
Funkcjonariusz wielokrotnie wezwał mężczyznę, by ten się cofnął. Nie zważając na polecenia, 42-letni Pierr kopał i szarpał policjanta, który upadł.
Agresywny napastnik nie chciał puścić nogi policjanta. Na pomoc ruszył mu kolega z patrolu. Zaczął krzyczeć, by ten zostawił jego partnera.
Wyciągnął broń i nakazał Pierrowi podnieść ręce do góry. Ten jednak w dalszym ciągu kopał leżącego policjanta a następnie ruszył w kierunku drugiego funkcjonariusza.
Wtedy padły strzały. Pierr upadł. Okazało się, że nie żyje. Całe zajście zostało nagrane przez kamery bezpieczeństwa umieszczone na budynku. Akcja zastała także nagrana przez kamery, które funkcjonariusze noszą na swoich mundurach.
Część opinii publicznej po upublicznieniu nagrania uznało, że policjanci przekroczyli swoje uprawnienia. Zrozpaczona rodzina oświadczyła, że mężczyzna nie zasługiwał na śmierć.
SPRAWDŹ: Syn Wałęsy trafi do aresztu. Sąd stracił cierpliwość
Policja tłumaczy, że działała zgodnie z procedurami. Funkcjonariusz miał prawo użyć broni, ponieważ mężczyzna był agresywny i nie stosował się do poleceń.
Źródło: dailymail.co.uk/