Nie cichnie sprawa badania pracowników Biedronki. „W obecności mężczyzn musiały zdjąć biustonosze”. Państwowa Inspekcja Pracy zdumiona praktykami sieci

REKLAMA

W poniedziałek opisaliśmy jak upokorzono pracowników 20 sklepów Biedronki, każąc kasjerkom zdjąć biustonosze celem założenia holterów. Ich piersi obwiązano bandażami. Nie minęło kilka godzin i spółka Jeronimo Martins przesłała nam oświadczenie z wyjaśnieniem sprawy. Teraz okazuje się, że nie wszystko było zgodne z prawdą.

Dziennikarze z różnych mediów wciąż docierają do rozgoryczonych pracowników sieci.

REKLAMA

„Nikt nie wiedział, że będziemy się rozbierać i chodzić bez staników” – mówią pracownice Biedronki, zapytane o głośną kwestię holterów wykorzystanych do sprawdzenia, jak ciężką pracę wykonują zatrudniani przez sieć ludzie.

Rozmowy z kasjerami pokazują obraz ludzi, którzy bojąc się stracić pracę i dlatego zgadzali się wtedy na badanie w delikatnie rzecz ujmując, niekomfortowych warunkach.

W przesłanym do naszej redakcji oświadczeniu z Biura Prasowego Jeronimo Martines czytamy, że „Podkreślamy, że jest ono w pełni dobrowolne – dla przykładu jedna osoba z sklepu w Tarnowie odmówiła w nim udziału, co oczywiście zostało uszanowane”.

Czytaj więcej: Oburzenie po badaniu w Biedronce. Kazali zdjąć kobietom biustonosze żeby zamontować im czujniki. Teraz firma się tłumaczy

– Co ja miałam zrobić, skoro kierowniczka kazała mi poddać się badaniu? – pyta jedna z kasjerek. Słowa innych pracowników potwierdzają, że za brakiem protestu ze strony wielu osób stała obawa o pracę. Równocześnie udało nam się ustalić, że znalazły się osoby, które odmówiły badania. Szkopuł w tym, że byli to głównie zastępcy kierowników sklepów. Z relacji pracowników wynika też, że odmówiła osoba, która i tak zamierzała się zwolnić. Dla niej więc konsekwencji nie poddania się badaniu nie byłoby żadnych.

– Mnie o zgodę nie pytali. Dopiero, gdy mnie podłączyli, to zapaliła mi się czerwona lampka. W odpowiedzi na pytanie usłyszałam, że badanie zleca Biedronka i jest dobrowolne – stwierdza kasjerka, która poddała się badaniu.

Z relacji kasjerek wynika, że zaprowadzono ją do pokoju socjalnego. Tam usłyszała od trzech panów, że ma się rozebrać. Gdy została w staniku, powiedzieli jej, że tę część garderoby również musi ściągnąć. Ze strachu ściągnęła go, ale to oznacza, że widzieli ją nago. Tak samo, jako po zmianie, gdy zdejmowali z niej urządzenie – powiedziała mediom pracownica Biedronki.

Do mediów dotarły także informacje, że część pracowników odpowiedzialnych za BHP w sklepach objętych kontrolą postanowiła przeprosić kasjerki. Przynajmniej jedna z nich stwierdziła w rozmowie z kasjerkami, iż sądziła, że do badania wykorzystane zostaną opaski monitorujące tętno, nie holtery.

czytaj także: Boli cię głowa? Napij się piwa! Według ostatnich badań jest bardziej skuteczne niż leki [VIDEO]

Całej sprawie pikanterii dodaje jeszcze jeden fakt. Spółka Jeronimo Martines twierdzi w przesłanym do nas oświadczeniu, że tzw. badania wysiłku energetycznego są normalną procedurą. Reprezentowany przez nią łódzki Instytut Medycyny Pracy prowadzi je regularnie w wielu branżach od lat.

Problem jednak w tym, że cała sprawa zdumiała Państwową Inspekcję Pracy, której przedstawiciel stwierdził w wypowiedzi dla portalu wp.pl, że do tej pory nie spotkała się z tego typu badaniem wśród pracowników.

I choć cel tej akcji miał być w trosce o zdrowie i dobro pracowników, wciąż otwarte pozostaje pytanie, dlaczego sieć sklepów nie zapewniła przynajmniej minimum komfortu pracownicom, które musiały rozebrać się przed nieznanymi ludźmi w ogólnodostępnym pomieszczeniu?

A po drugie, dlaczego pracownicy Biedronki nie byli powiadomieni wcześniej o tym badaniu, i nie mieli pełnej świadomości o ich prawie do odmowy w nim?

Jeronimo Martines twierdzi teraz, że na przyszłość z tego incydentu wyciągnie wnioski. Nam pozostaje tylko dodać, że lepiej później niż wcale.

źródło: wolnosc24.pl/wp.pl

Czytaj też: Popek to ma życie. Dostał 500-konnego Merca żeby szybciej dojeżdżał na treningi [VIDEO]

Zobacz też: Skarbówka Morawieckiego zablokowała wielkie centrum handlowe pod Warszawą. Tuż przed świętami. „To wielki cios dla przedsiębiorców i okolicznych mieszkańców”

REKLAMA