Zła passa Biedronki trwa. Teraz sieć wzięli na celownik górnicy

Biedronka - zdjęcie ilustracyjne. / Foto: PAP
Biedronka - zdjęcie ilustracyjne. / Foto: PAP
REKLAMA

Zła prasa Biedronki szybko się nie skończy. Afera z holterami dolała tylko oliwy do ognia. Teraz za obronę pracowników dyskontu wzięli się górnicy zaniepokojeni losem swoich matek i żon pracujących w tej sieci.

Przypomnijmy, że kłopoty Biedronki zaczęły się od ujawnienia przez media afery z holterami, czyli zmuszenia pracowników 20 sklepów Biedronki do założenia czujników do pomiaru pracy serca z pogwałceniem ich godności i praw pracowniczych. Kasjerki upokorzono dodatkowo każąc im w w pokoju socjalnym w obecności obcych mężczyzn zdjąć biustonosze, a piersi obwiązać bandażem.

REKLAMA

Wielu z nich nie wiedziało wtedy, że mają prawo odmówić poddaniu się badaniu, bo jak twierdziły władze dyskontu, badania są dobrowolne, wynikają z normalnych procedur i są prowadzone od lat. Niestety Państwowa Inspekcja Pracy nie podzieliła ich opinii i stwierdziła, ze naruszają one prawa pracowników. Wyraziła także swoje zdumienie, gdyż wcześniej nic o takich praktykach nie wiedziała. Teraz sieć wzięli na celownik górnicy.

Czytaj więcej: Nie cichnie sprawa badania pracowników Biedronki. „W obecności mężczyzn musiały zdjąć biustonosze”. Państwowa Inspekcja Pracy zdumiona praktykami sieci

Ich losem górnicze związki postanowiły zainteresować szefa „Solidarności” Piotra Dudę.

„Jesteśmy zaniepokojeni stanem psychicznym pracownic, które na własną rękę próbują szukać pomocy” – piszą związkowcy z Kopalni Węgla Kamiennego JAS-MOS w liście do przewodniczego „S” – podaje portal Money.pl.

Chodzi dokładnie o sklep w Wodzisławiu Śląskim, gdzie pracują głównie kobiety. Zatrudnieni napisali do dyrektora Jeronimo Martins Polska w sprawie „stosowania jawnej dyskryminacji i mobbingu wobec wieloletnich pracownic” przez kierownika rejonu. Związek górników chce je wspierać.

List górników wpisuje się w wizerunkowe problemy Biedronki, które trwają od kilku miesięcy: upokarzające badanie z holterami a na początku października tego roku wyniki kontroli przeprowadzonych w kilkunastu sklepach sieci przez Państwową Inspekcję Pracy.

Inspektorzy ujawnili wówczas szereg nieprawidłowości, w tym naruszanie przepisów związanych z planowaniem czasu pracy, nierzetelne prowadzenie ewidencji czasu pracy oraz łamanie przepisów związanych z urlopami wypoczynkowymi.

Czytaj więcej: Oburzenie po badaniu w Biedronce. Kazali zdjąć kobietom biustonosze żeby zamontować im czujniki. Teraz firma się tłumaczy

W praktyce oznaczało to m.in., że Biedronka nie wypłacała pracownikom za nadgodziny oraz uniemożliwiała im korzystanie z przysługującej im przerwy w pracy.

Oczywiście władze dyskontu tłumaczyły się wtedy, że przy tak dużej działalności błędy mogły się zdarzyć i są wynikiem nie złego zarządzania, ale zwykłego ludzkiego błędu.

Teraz za złe traktowanie pracowników wzięli się jak widać nie tylko związkowcy z Solidarności w sklepach Biedronki, ale i górnicy, dla których wiadomo, że „rodzina to rzecz święta”.

Władze Jeronimo Martines staną nie tylko przed problemem ratowaniem swojego wizerunku, ale w pierwszej kolejności będą musiały uporządkować swoje wewnętrzne sprawy dotyczące zarządzania oraz przestrzegania prawa pracy, aby odciążyć osoby pracujące ponad normę w swoich sklepach, a do tego nie pozwalać wyżywać się zdenerwowanym klientom na pracownikach, bo brakuje rąk do pracy:

„Najgorzej jest w godzinach wieczornych, w wielu sklepach panuje bałagan, zalegają kartony i niewyładowany towar, bo nie miał kto tego zrobić” – dodaje Alfred Bujara, przewodniczący handlowej „Solidarności”.

źródło: wolnosc24.pl, money.pl

REKLAMA