
Jak donosi „Fakt” partia Wolność ma poważne zarzuty dotyczące wyłudzania pieniędzy z Parlamentu Europejskiego i wyprowadzania środków pochodzących z subwencji budżetowej do znajomych fundacji.
Apogeum sukcesów partii Janusz Korwin-Mikkego, jako Kongres Nowej Prawicy to rok 2014. Wtedy niespodziewanie Kongres zajął 4. miejsce w wyborach do Parlamentu Europejskiego, uzyskując bardzo dobry wynik – 7,2 proc. głosów. Wtedy Janusz Korwin-Mikke i trzech innych polityków KNP uzyskali mandaty eurodeputowanych.
Czytaj też: Mocne słowa JKM o rodakach. „Kto nie chce zarabiać więcej? Polacy”. Skąd to wiemy?
W 2015 r. partia uzyskała już gorszy wynik w wyborach do Sejmu, zabrakło ok. ćwierć procenta, żeby pokonać magiczną granicę 5 procent i dostać się naszego parlamentu. Ten wynik był natomiast sukcesem finansowym, ponieważ partia z tego tytułu otrzymywuje subwencję w wysokości 4 mln zł rocznie.
Jak pisze „Fakt” władze centralne partii zamierzały oszczędzać te pieniądze na kampanie wyborcze, w latach 2018-2020. Jednak coś poszło nie tak…
Z ustaleń dziennika „Fakt” wynika, „że nie tylko nie było oszczędzania, ale pieniądze wypływały z partii szerokim strumieniem. Na co?”
„Wśród przelewów są tajemnicze transakcje na fundacje powiązane z członkami partii. Jest wiele umów cywilnoprawnych, m.in. z kancelariami adwokackimi. Pieniądze płynęły też do Przemysława Wiplera (39 l.), który nagle pojawił się u boku Korwin-Mikkego i szybko zdobył sobie mocną pozycję w partii Wolność (tak teraz nazywa się ugrupowanie Korwina)” – pisze Radosław Gruca z „Faktu”.
„Formalnie pracował za darmo, aż do dnia, gdy wyleciał z partii za przekręt z fundacją Wolność (pisaliśmy w Fakcie o tym, że Wipler traktował pieniądze fundacji jak własne i wydawał m.in. na drogie restauracje i gry komputerowe). Wtedy jednak okazało się, że w ciągu pół roku partia wypłaciła ok. 100 tys. zł, ale nie na konto Wiplera, a na rachunek bankowy przez niego wskazany”.
Te pieniądze przekazywano kancelarii adwokackiej, jako honorarium za usługi prawne.
Radosław Gruca twierdzi, że „dotarł do dokumentu, w którym w grudniu 2016 r. członkowie władz partii deklarowali, ile chcieliby zarabiać. – Wipler wpisał 15 tys. zł na rękę, a w rubryce „sposób płatności” wpisał, by przelać pieniądze na konto właśnie tego adwokata”.
Tą informację gazeta uzyskała od tajemniczego informatora.
Wiplera już nie ma w polityce, teraz z różnych spraw tłumaczy się w prokuraturze.
Znacznie większe problemy partia Janusza Korwin-Mikkego ma scenie międzynarodowej. „Fakt” twierdzi, że wyłudzano pieniądze przez zgłaszanie członków rodziny i znajomych jako tzw. asystentów akredytowanych.
„Faktycznie nigdy nie pracowali w sposób, którego wymaga PE. W efekcie partia czeka na ustalenie wysokości kary finansowej.”
Gazeta jednocześnie przypomina, że partia Marine Le Pen za podobne sprawy otrzymała karę 2 mln euro nałożoną przez Unijne biuro antykorupcyjne OLAF. To jest wartość 2 rocznych subwencji partii Wolność.
Janusz Korwin-Mikke w rozmowie z Faktem wykazał zupełny spokój ducha: „Złamałem już wiele przepisów w życiu, ten jeden nie zrobi różnicy – powiedział europoseł.
Źródło: Fakt24