Państwowa służba zdrowia. Przez miesiąc ukrywali śmierć pacjenta. Wyszło na jaw przez przypadek

zdj. karobardaily.com
REKLAMA

Szpital przez miesiąc ukrywał przed rodziną informację o śmierci 26-latka. Mężczyzna trafił tam, kiedy przez pomyłkę wypił płyn żrący. Niestety nie udało się go uratować, i jak twierdził personel szpitala, zmarł on po czterech dniach w pobytu na oddziale.

Rodzina o jego śmierci dowiedziała się przez przypadek. Mężczyzna znalazł się na oddziale wewnętrznym szpitala w Łomży po tym, jak omyłkowo wypił płyn do udrażniania rur.

REKLAMA

Początkowo lekarze określali jego stan jako dobry, ale Daniel, bo tak miał na imię, nagle zmarł. Wtedy zaczęły się dziać kuriozalne sytuacje. Wieczorem ktoś ze znajomych 26-latka zadzwonił do rodziny z kondolencjami.

Ci zamarli z wrażenia, bo jeszcze rano szpital twierdził, że mężczyzna czuje się dobrze, i rzekomo poprzez szpitalny personel poprosił o książki i telefon. Tak naprawdę dopiero wtedy cała sprawa wyszła na jaw.

Czytaj także: To jawna dyskryminacja. „Żadnych samochodów, psów i Polaków!”

Matka zmarłego natychmiast pojechała do placówki. Na pytanie, co się stało, lekarz wyjaśnił jej, że przyczyną zgonu była wyżarta dziurka pod przełykiem, co doprowadziło do zalania płuc podczas zabiegu.

Potem kobieta dowiedziała się jeszcze, że syn miał pluć krwią po zabiegu i jęczeć z bólu.

Wtedy matka nabrała podejrzeń, że personel próbuje zataić prawdę. Było to o tyle dziwne, że od śmierci syna minął miesiąc, a nikt ze szpitals nie powiadomił rodziny.

Twierdzili, że nie mają do mnie numeru – opowiada mediom zrozpaczona kobieta.

Czytaj także: Kto zabił nabogatszą kobietę Francji? W sprawę zamieszana jest „bohaterka” afery reprywatyzacyjnej

Potem na pytanie dziennikarzy okazało się, że jej syn nie chciał, aby ktoś informował panią Bogusławę o jego stanie zdrowia. Do tego, podobno syn podczas przyjęcia do szpitala podpisał deklarację, w której zaznaczył, aby o stanie jego zdrowia nie informować najbliższych.

Matka zmarłego 26-latka twierdzi, że dokumentacja jest nieprawdziwa. Teraz sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Białymstoku, która rozpoczęła śledztwo.

źródło: FAKT, Super Express

REKLAMA