
Z ostatnich meldunków z pokładu jednostki wynika, iż w części dziobowej okrętu wybuchł pożar. Tam znajdowały się wymieniane w Niemczech akumulatory, czemu towarzyszył właśnie korupcyjny skandal. Teraz ponownego śledztwa chce także Oscar Raul Aguad Beily argentyński minister obrony.
W takich to okolicznościach przychodzi szefostwu MON i sił zbrojnych podejmować decyzje w sprawie wyboru kontrahentów do budowy jednostek dla Polski.
Oprócz kłopotów oferenta niemieckiego na korzyść Francji przemawia m.in to, iż jest jedyną potęgą wojskową w Unii Europejskiej i jedynym jej członkiem dysponującym bronią atomową.
Polsko-francuskie stosunki są dość napięte i nie da się ukryć, iż wpłynęła na to decyzja o rezygnacji z Caracali. Teraz po francuskiej aferze rząd niewątpliwie ma w ręku dobre narzędzia do dalszych negocjacji w sprawie okrętów.
Jednak na rodzimej arenie trzeba będzie poradzić sobie z opinią publiczną i prawdopodobnymi zarzutami opozycji, że MON jest niekonsekwentny. Oto nie chciał francuskich śmigłowców, a chce francuskie okretry.
Zobacz również: Polska armia będzie miała oczy w kosmosie. Rozdzielczość kamer na orbicie robi wrażenie
Paradoksalnie cała sytuacja daje jednak Macierewiczowi mocne argumenty. Będzie mógł stwierdzić, iż nie ma żadnych uprzedzeń w stosunku do Francuzów, a wszystkie decyzje mają merytoryczne uzasadnienie.
Z jednej strony więc ewentualne zamówienie może ocieplić zimne stosunki z Francuzami, z drugiej zaś strony pozbawić opozycje jakichkolwiek argumentów w dyskusji nad dozbrajaniem i unowocześnianiem polskiej armii.