Superman z Krakowa. Po awanturze wyskoczył z czwartego piętra niszcząc zaparkowane pod blokiem auto. Potem wstał i poszedł zrobić kolejną awanturę

REKLAMA

To do czego doszło w Krakowie w nocy z 23 na 24 grudnia 2017 roku można nazwać cudem. Po awanturze na imprezie 34-letni mężczyzna wyskoczył z czwartego piętra przez okno, spadł na samochód, otrzepał się i poszedł do ojca zrobić kolejną awanturę.

Upadek z czwartego piętra może zakończyć się tragicznie. Dużo szczęścia miał więc 34-letni mieszkaniec Krakowa, który w noc poprzedzającą Wigilię uczestniczył w imprezie alkoholowej.

REKLAMA

Czytaj też: To jest bohater! Gołymi rękami rozbijał lód aby uratować uwięzioną w rzece kobietę [VIDEO]

Do mieszkania w którym odbywała się impreza została wezwana policja. Młoda kobieta poinformowała przez telefon, że jeden z mężczyzn zachowuje się agresywnie i prosiła o jego wyprowadzenie. Gdy jednak funkcjonariusze dotarli na miejsce usłyszeli, że „już nie ma tematu”, bo agresywny znajomy wyskoczył przez okno. Potraktowali to oświadczenie jako żart i po po postraszeniu kobiety konsekwencjami za bezpodstawne wezwanie patrolu odjechali.

Jakież było ich zdziwienie, gdy niedługo potem na numer alarmowy zadzwonił zdenerwowany mężczyzna z informacją, że pod blokiem o tym samym adresie ktoś zniszczył mu samochód. Auto miało wgnieciony dach.

„Oficer dyżurny krakowskiej policji otrzymał zgłoszenie dotyczące tej samej ulicy odnośnie uszkodzenia mienia” – informuje oficer prasowy komendy miejskiej.

Policjanci skojarzyli fakty. Auto rzeczywiście wyglądało, jakby ktoś na nie spadł. Policja rozpoczęła więc poszukiwania rannego w szpitalach, szczególnie na oddziałach ratunkowych. Wydawało się niemożliwe, aby po upadku z kilkunastu metrów ktoś nie żadnych obrażeń. Nikogo z uszkodzeniami ciała po skoku z wysokości na oddziałach ratunkowych jednak nie było.

To jednak nie koniec. Nad ranem, kiedy trwało jeszcze ustalanie co stało się z zaginionym skoczkiem, policjanci dostali kolejne wezwanie na interwencję  dotyczącą awantury domowej. Tym razem dzwonił starszy mężczyzna, mieszkający na osiedlu II Pułku Lotniczego. Miał problem w awanturującym się synem.

Według jego relacji syn, który wrócił do domu w nocy, był agresywny i kłótliwy. Policjanci ustalili, że to własnie on jest owym zaginionym skoczkiem. 34-latek błyskawicznie został zabrany na SOR. Tam okazało się, że pomimo upadku z kilkunastu metrów absolutnie nic mu nie dolega.

Czytaj też: Takiej tragedii w Nowym Jorku nie było od lat. „Liczba ofiar jest przerażająca” [VIDEO]

Wolność24/ policja.pl

Zobacz też: HIT INTERNETU! Polak stworzył największy dźwig z klocków LEGO jaki kiedykolwiek zbudowano. Nie uwierzycie, co potrafi [VIDEO]

Czytaj też: To stare polskie powiedzenie robi karierę w Wielkiej Brytanii. BBC: „Uczmy się od narodu który przeszedł piekło i nadal się trzyma”

REKLAMA