
Tego jeszcze nie było, żeby policyjni ochroniarze głowy państwa, czyli teoretycznie najwierniejsi z wiernych, zbuntowali się. Tak się zdarzyło jednak we Francji. Powodem są fatalne warunki, w jakich pracują policjanci.
“Pracujemy w fatalnych warunkach!” – stwierdzili. Ochroniarze się skarżą, że muszą pracować w ciężkich warunkach. Według nich po prostu marzną w zimę. Żądają budek strażniczych z ogrzewaniem i dostępu do toalet.
Czytaj też: Sylwester pod Paryżem. Kolorowi brutalnie skopali policjantkę. Ponad tysiąc samochodów spalonych [VIDEO]
Prezydenccy ochroniarze to wyspecjalizowana szturmowa jednostka francuskiej policji, która strzeże prywatnej rezydencji Macrona w kurorcie Le Touquet na północy Francji.
Żeby było zabawniej to prezydent Macron prawie w ogóle tam nie przyjeżdża.
Czytaj też: Berlińskie więzienie jak szwajcarski ser. Ucieka każdy, kto chce
Funkcjonariuszom jednak nie jest do śmiechu. Przez cały rok stoją przed willą w śniegu, ulewie i wichurze bez żadnej osłony w postaci daszku, czy stróżówki.
Nie mają nawet żadnego miejsca do załatwienia fizjologicznych potrzeb.
Sprawa stała się głośna, kiedy jeden z policjantów został ukarany za zejście z miejsca służby, kiedy przed burzą schronił się w radiowozie.
Źródło: RMF24