
Na „diabelskim zakręcie” w Peru doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Około 80 km od stolicy kraju Limy, autokar wiozący 53 pasażerów spadł ze 100-metrowego klifu. Do akcji ratunkowej zaangażowano śmigłowiec. Policja podejrzewa, że pojazd został zepchnięty. Zamieszana w sprawę osoba trafiła już na posterunek, gdzie będzie przesłuchana.
Wypadek zdarzył się w miejscowości Pasamayo leżącej ok. 80 km od stolicy Peru. Jadący górską drogą autokar stoczył się z klifu. Ze względu na wyjątkowy stopień trudności trasy, odcinek, na którym doszło do wypadku zwany jest „diabelskim zakrętem”.
Według doniesień lokalnych władz w pojeździe znajdowało się 53 pasażerów oraz dwie osoby z obsługi. Do tej pory z autokaru udało się wyciągnąć sześć osób. Ranni trafili do szpitala. Na miejsce wypadku skierowano śmigłowiec ratunkowy.
Władze potwierdziły odnalezienie 48 ciał. Liczba ta może jednak się zwiększyć. Wciąż nie udało się zlokalizować trzech podróżujących autokarem osób.
Według świadków wypadku, w jadący niebezpieczną drogą pojazd uderzyła ciężarówka. Zdaniem ministra zdrowia Peru po kolizji, autokar stoczył się z wysokiego klifu i zaległ na wąskim pasie wybrzeża.
Kierowca ciężarówki został zatrzymany przez policje i trafił już na komisariat. Ma zostać przesłuchany oraz przebadany na obecność alkoholu we krwi.
Czytaj więcej: Polska obejmie przewodnictwo w Radzie Bezpieczeństwa. „To bilet do uczestnictwa w światowej polityce”
Prezydent Peru Pablo Kuczynski napisał na Twitterze: To wielka tragedia. Solidaryzuję się w bólu z bliskimi zabitych i rannych. Wszyscy otrzymają niezbędne wsparcie.
Nie jest to odosobniony przypadek. Drogi w Peru należą do dość niebezpiecznych. Tylko w 2016 r. zginęło 2600 osób. Władze twierdzą, że wina leży po stronie kierujących.
Źródło: IAR/polsatnews.pl/Twitter