
Lech Wałęsa z uporem maniaka stara się przekonać społeczeństwo, że nie był agentem „Bolkiem”. Dziś dał kolejny popis.
Eks-prezydent na Facebooku zwrócił się do wdowy po generale Czesławie Kiszczaku o „ujawnienie prawdy” o aktach, które znaleziono w jej domu po śmierci męża. Wałęsa z uporem twierdzi, że akta TW „Bolka” są sfałszowane, specjalnie żeby go pognębić. Nie ustępuje, mimo że grafolodzy stwierdzili, że jego podpisy na dokumentach dotyczących współpracy z SB są autentyczne, a inne dowody jednoznacznie wskazują, kto był agentem „Bolkiem”.
Czytaj też: Wałęsa już wie jak powstała teczka TW Bolka. Wybiela Kiszczaka i męczy jego żonę
Sam pomysł zwrócenia się do Marii Kiszczak, która przecież nie pracowała w SB i żądanie od niej oświadczenia, że dokumenty w teczce „Bolka” są sfałszowane, jest surrealistyczny. Ale w sprawie „Bolka” Wałęsa już dawno stracił kontakt z rzeczywistością.
W swoim tekście na FB napisał: „Pani Kiszczakowa, mam nadzieję, że Pani powie wszystkim prawdę o obecnie funkcjonującym kłamstwie i prowokacji zawartej w przygotowanym pomyśle teczek Kiszczaka”
W dalszej części zaczął grozić, że jeśli Maria Kiszczak tego nie zrobi, czekają ją konsekwencje prawne. „W przeciwnym razie sprawę skieruję do sądu. Mam już wystarczającą ilość dowodów i świadków, by osiągnąć prawdę”
Jego straszenie sądem ma taką moc, jak zachowanie gracza, który spłukał się w kasynie ze wszystkiego, a potem się odgraża, że jeszcze się odegra.
Źródło: WP Wiadomości