
Idąc w San Francisco w stronę Przystani Rybackiej, ze zdumieniem zobaczyłem, że przecinam tory tramwajowe. Pierwsza myśl: pewnie jeszcze nie rozebrali… Spojrzenie wzdłuż torów ujawniło, że jednak tramwaje tam jeżdżą. Będąc tam 31 lat temu, żadnego tramwaju nie widziałem – a zawsze twierdzę, że tramwaj, dyliżans, omnibus i dorożki to zabytki, które należy zacząć rozbierać. I właśnie w USA to uczyniono – a w krajach zacofanych, jak Unia Europejska czy Korea Północna, tramwaje są uważane za coś normalnego.
Zaraz więc zajrzałem do Sieci – i przeczytałem, że istotnie, parę lat temu wzdłuż wybrzeża przywrócono dwie linie (tramwaj i kolejkę miejską) jako „część dziedzictwa historycznego”. Jeżdżą tam zachowane, oryginalne tramwaje. Podobnie jak słynny tramwaj na sznurku (cable car), który dzielnie porusza się ulicami San Francisco.
Odetchnąłem.
Teraz czekam, aż w ramach przywracania dziedzictwa historycznego w Anglii przywrócą do życia dyliżanse, a we Francji omnibusy. Jako dziecko jeździłem po Warszawie dorożkami – i najwyższa pora, by je przywrócić; zamiast Ubera, którego trzeba zlikwidować. Wystarczy potem wprowadzić osobne dryndopasy – i dorożki staną się najszybszym środkiem komunikacji miejskiej.
Swój pobyt w USA rozpocząłem jednak nie od Kalifornii, lecz od Newady – a konkretnie od Las Vegas. Miasto to wprawiło mnie w osłupienie: w niczym nie przypomina żadnego innego amerykańskiego miasta. Wysiadając z samochodu w dzielnicy mieszkaniowej, miałem wrażenie, że jestem w jakiejś europejskiej dzielnicy miasta w Maroku lub nawet Arabii Saudyjskiej. To wrażenie bierze się stąd, że Las Vegas powstało na czystej pustyni. Ziemia kosztowała grosze – zatem ulice zaprojektowano bardzo, BARDZO szerokie. Podobnie duże są działki budowlane. Miasto jest ze siedem razy rozleglejsze niż inne miasta o porównywalnej liczbie ludności. Jednak szerokimi ulicami jeździ się szybko – a benzyna jest dość tania.
Tak, w socjalistycznej Kalifornii benzyna jest o połowę droższa niż w Newadzie. W krajach Unii jest dwa i pół raza droższa. Komunizm kosztuje…
Newada – podobnie jak sześć innych stanów: Alaska, Dakota Południowa, Floryda, Teksas, Waszyngton, Wyoming (w zasadzie również Tennessee) – nie zna podatku dochodowego. Podobnie miasto Las Vegas. Co powoduje, że w Newadzie życie jest tanie. Efektem są tłumy Kalifornijczyków uciekających do sąsiedniej Newady przed socjalizmem – zanim z Kalifornii zrobi się Wenezuela. Ale, co jest ciekawe i pouczające, osiedliwszy się w Newadzie, głosują z przyzwyczajenia za socjalizmem. Co gniewa mieszkańców tego republikańskiego państwa. Nie mogą – i słusznie – pojąć, jak ktoś uciekający przed uciskiem podatkowym może głosować za rozszerzeniem beneficjów socjalnych. A głosują, ponieważ większość Amerykanów jest równie głupia jak większość Polaków – nie widzi związku między zwiększeniem wydatków a wzrostem podatków…