Polacy ratowali na Nanga Parbat, zapłacili za akcję. Francuzi patrzyli… Efekt? Francuzka uratowana, Polak nie

REKLAMA

Bardzo niepokojące informacje o uwięzionych na ponad 7 tys. metrów Elisabeth Revol i Tomaszu Mackiewiczu, którzy ruszyli na szczyt Nanga Prabat, dochodziły już od piątku. Rozpoczęcie akcji przedłużało się bo Pakistańczycy chcieli mieć zabezpieczenie finansowe za wysłanie helikopterów, które miały przetransportować ratowników na miejsce akcji. 

Polscy himalaiści nie mieli za to wątpliwości, że chcą z narażeniem własnego życia wyruszyć na pomoc zamiast atakować szczyt K2. „Zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy ich jedyną szansą. Jesteśmy przygotowani, mamy sprzęt, jesteśmy zaaklimatyzowani. I chcemy, chcemy i możemy im pomóc! – czytamy na blogu „Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020”.

REKLAMA

W końcu ruszyła publiczna zbiórka, wtedy koszta akcji zadeklarowało pokryć polskie Ministerstwo Sportu.

„Wyścig o życie. My, na spóźnionym starcie zostaliśmy wyprzedzeni przez pieniądze. To one, szeleszczące papierki blokują start helikopterów, są gorsze od wiatru, niepogody i wojen, po kablach biegną słowne, ostre impulsy. Polacy tak… a co Francuzi? Halo Francuzi, potrzebne pieniądze by zawarczały wirniki śmigieł, tam w górze polsko-francuska para walczy o życie. My chcemy! Mamy tlen, ludzi, wiedzę. Znamy górę, pozwólcie nam pomóc” – pisze autor bloga.

Francuzi zareagowali dopiero kiedy polscy himalaiści dotarli do ich rodaczki Revol.

„10:30 dzwoni telefon. Francuzi wyciągają portfele, 17 tys. dolarów, o 12:45 pod Nangą ma wylądować heli z dwoma! HAPsami (szerpami wysokogórskimi)… może to się zgra, może zejdą i heli podejmie Revol? Francja się budzi, choć nie ta urzędowa, tylko ta prywatna, z sercem trójkolorowym, i z brytyjskim wsparciem” – dowiadujemy się o kulisach akcji na blogu.

Zobacz: Kulisy akcji ratunkowej na Nanga Parbat. Ministerstwo Spraw Zagranicznych odpowiada na zarzuty siostry Mackiewicza

Źródło: sportowefakty.wp.pl

REKLAMA