Zaatakowali ambasadę Polski, bo chcieli… kamienic

fot. Twitter
REKLAMA

Polski MSZ nadal milczy na temat wczorajszego napadu na polska ambasadę w Izraelu. Nie skierowano w tej sprawie żadnego protestu do władz Izraela. Izrael nie wzmocnił też ochrony obiektu, jak w analogicznej sytuacji zrobiono w Polsce, gdy demonstrację pod ambasadą Izraela zapowiedzieli narodowcy.

Tymczasem wychodzą nowe szczegóły żydowskiego ataku na polską placówkę. Okazuje się, że oprócz tradycyjnego już oskarżania Polski i Polaków o niemieckie zbrodnie, w jej trakcie pojawiły się żądania zwrotu majątku. Niektórzy uczestnicy ataku mieli nawet ze sobą nawet zdjęcia obiektów „do odzyskania”. Udzielali też wypowiedzi, ze liczą na ich zwrot.

REKLAMA

W piątek w izraelskiej prasie nadal żywo komentowano sprawę polskiej ustawy, natomiast mało wspominano o ataku na ambasadę. Na łamach „Jerusalem Post” historyk Danny Orbach przyznał, że Polacy „mają prawo być sfrustrowani” oskarżaniem ich o „nazistowskie zbrodnie”.

Jego zdaniem polska ambasada miała też prawo zaoferować edukację takim „niedouczonym politykom jak Yarid Lapid” od którego słów zaczęła się cała awantura. Jednak spory naukowe powinny być rozstrzygane przy uznaniu całkowitej wolności słowa – dodał. Szkoda tylko, że izraelski historyk nie powiązał tego słusznego postulatu z propozycją depenalizacji „kłamstwa oświęcimskiego” i „rewizjonizmu Holocaustu”.

Czytaj także: „Dzisiaj kobiety są niczym. Mają ograniczony umysł”. Izraelski rabin szokuje podczas wykładu

REKLAMA