Wybuch w Poznaniu – NOWE INFORMACJE. Sprawca tragedii zamordował żonę tuż przed jej wyjazdem do Anglii. Wcześniej chciał zabić syna w tym aucie

fot. OSP Plewiska
REKLAMA

Nowe informacje ws. tragedii w Poznaniu. Tomasz J. podejrzewany o brutalne zamordowanie żony i spowodowanie eksplozji w poznańskiej kamienicy, jak się okazuje doprowadził już wcześniej do łez swoich bliskich. 1 stycznia spowodował tragiczny wypadek w którym okropnie ucierpiał jego syn. Bólu i kalectwa dziecka jego żona Beata nigdy już mu nie wybaczyła. 

Przypomnijmy, że do tej tragedii doszło w Poznaniu w niedzielę. Wszystko wskazuje na to, że zazdrosny o swoją żonę Tomasz J. okaleczył i zamordował swoją żonę a następnie w celu popełnienia samobójstwa, bądź zakamuflowania swej okrutnej zbrodni doprowadził do eksplozji. Bilans tej tragedii to pięć ofiar śmiertelnych i ponad 20 rannych.

REKLAMA

Czytaj też: Denis Urubko już w Polsce. Jego słowa na lotnisku zaskakują. Z którym z Polaków chciałby się jeszcze wspinać i kiedy widzi możliwość powrotu na K2? [VIDEO]

Ciało Beaty J. zostało znalezione bez głowy, z ranami kłutymi i ciętymi. Jak donoszą lokalne media, na ciele zamordowanej znajdował się wycięty napis „za zdradę”.

Jak się okazuje podczas wybuchu Beata J. wcale nie miała znajdować się w tej kamienicy. Miała wtedy siedzieć w samolocie i lecieć do Anglii. O wyprowadzenie i nakarmienie psa miała poprosić swoja przyjaciółkę. Jak pisze „Głos Wielkopolski” gdy eksplodowało mieszkanie na pierwszym piętrze Beata J. była w nim i już nie żyła. Jej znajoma zginęła próbując dostać się do środka. Przeżyli mąż tej kobiety, pies, oraz bezlitosny sprawca tej tragedii.

Beata J. zginęła jeszcze przed eksplozją. Z rąk męża, z którym chciała się rozwieść. I że wtedy, w ogóle nie powinno jej być w mieszkaniu. Dlatego w budynku znalazła się jej przyjaciółka, która miała klucze.

Koleżanka nie wiedziała, że w sobotę do domu niespodziewanie przyjechał mąż Beaty – Tomasz J. Z informacji „Głosu” wynika, że kobieta poszła sama do mieszkania Beaty. Pod budynkiem, w samochodzie miał czekać jej mąż.

– „Kobieta nie była w stanie otworzyć drzwi, więc poprosiła swojego męża o pomoc. Ten miał wtedy się pojawić. Ostatnią rzeczą, którą pamięta mężczyzna jest to, że znajdował się przed drzwiami mieszkania” – cytuje „Głos Wielkopolski” jedną z osób znających sprawę.

Gdy para mocowała się z kluczami nastąpił wybuch. Znajoma Beaty J. zginęła na miejscu. Jej mąż – jak wynika z informacji dziennikarzy – przeżył. Miał na chwilę odzyskać przytomność i opowiedzieć lekarzom, co pamięta. Trafił do szpitala w Nowej Soli.

Jak informują media pani Beata nie mogła temu potworowi, który dokonał tych strasznych rzeczy, wybaczyć jednego. Tego, że gdy prowadził samochód doznał wypadku, według niej umyślnego, kiedy wiózł ich syna.

Mężczyzna miał wyraźnie przekraczać prędkość, w wyniku czego zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Auto zostało kompletnie zniszczone.

Tomasz J. złamał jedynie nos, jednak syn Kacper po wypadku walczył o życie. Jego stan był bardzo poważny. Miał liczne obrażenia wewnętrzne i wiele złamań. Lotnicze Pogotowie Ratunkowe śmigłowcem zabrało go do szpitala.

Życie chłopca udało się uratować, ale wciąż przebywa w szpitalu i istnieje prawdopodobieństwo, że nie będzie mógł chodzić.

Zdjęcie z wypadku (OSP Plewiska)

W Nowy Rok Tomasz J. wziął Kacpra na przejażdżkę samochodem. Rozpędził samochód do ok. 120 km/godzinę. Na prostej drodze pod Poznaniem auto uderzyło w drzewo. Tomasz J. wyszedł z wypadku jedynie ze złamanym nosem, jego syn był w stanie krytycznym” – podaje „Fakt”.

Chłopak przez kilka dni był w śpiączce, a lekarze walczyli o jego życie. W szpitalu jest do tej pory, przechodzi rehabilitację.

-„Beata mówiła, że zrobił to specjalnie, bo był bardzo dobrym kierowcą, a samochód uderzył w drzewo akurat tą stroną, po której siedział Kacper” – mówił „Faktowi” dobry znajomy kobiety.

-„Beata chciała, żeby Tomasz dał pieniądze na rehabilitację syna. Być może właśnie pod takim pretekstem pojawił się niespodziewanie u niej w ostatnią sobotę. Musiała sama go wpuścić do środka. Na 100 procent nie miał klucza” – powiedziała z kolei sąsiadka zamordowanej.

Poznańska prokuratura przesłuchała do tej pory w charakterze świadków i poszkodowanych ponad 30 osób.

Przeczytaj też: Rodzina z piekła rodem. Syn i ojciec pracowali w kościele i brutalnie gwałcili nastoletnie parafianki

Nczas.com/ PAP/ TVN24/ akt24/ wp.pl/ Głos Wielkopolski

REKLAMA