Zastraszanie pracowników, przymuszanie do seksu z politykami. Tak działała jedna z organizacji założonych przez Bono

Lider U2, Bono. Foto: PAP/EPA
Lider U2, Bono. Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Organizacja ONE mająca na celu walkę z ubóstwem, której współzałożycielem jest Bono, może zostać całkowicie pogrążona po tym, jak byli pracownicy złożyli pozew w sprawie prześladowań jakich mieli doświadczyć ze strony przełożonych, którzy nie rozpatrywali nieustannie napływających skarg.

Kampania skupiona wokół walki ze skrajnym ubóstwem i chorobami ruszyła w 2004 roku. Dziś musi zmierzyć się z ciosem wizerunkowym jaki otrzymała w związku ze śledztwem jakie wszczęto tuż po tym, jak grupa byłych pracowników z Johannesburgu napisała na Twitterze o niewłaściwym zarządzaniu, twierdząc, że niektórzy pracownicy w Afryce byli „traktowani gorzej niż psy”.

REKLAMA

Dochodzenie tyczy się wydarzeń z lat 2011-2015, które były nieustannie wyśmiewane i bagatelizowane przez szefostwo, które samo dopuszczało się niewyobrażalnych nadużyć wobec swoich podwładnych.

Kierowniczka kazała wykonywać pracownikom obowiązki domowe w jej posiadłości w weekendy. Jednak z pracujących tam kobiet twierdzi, że ​​została zdegradowana za odmowę odbycia stosunku seksualnego z zagranicznym urzędnikiem państwowym. Miało chodzić o sędziwego posła z Tanzanii. Sam menadżer także miał wygłaszać pod adresem kobiety wygłaszać seksistowskie uwagi.

W trakcie wstępnego dochodzenia ustalono, że były urzędnik atakował młodszych pracowników słownie lub za pomocą maili nazywając ich 'bezwartościowymi’, 'głupimi’ bądź 'idiotami’. Często dochodziło do upokarzania w obecności osób trzecich.

Choć szefostwo zapewnia, że już wcześniej podjęto wszelkie próby, by rozwiązać konflikty to dwie pracownice uważają, że to kłamstwo. Kobiety ostro skrytykowały wcześniejsze dochodzenia nazywając je 'jednostronnym’ i podkreślają, że same padły ofiarą zastraszania i dyskryminacji.

Dr Sipho Moyo, która przez pięć lat prowadziła biuro w Johannesburgu, stwierdziła, że ​​odmówiono jej informacji na temat tego, jakie zarzuty zostały wobec niej skierowane, lub okazania kopii raportu końcowego. Moyo pisała osobiście do Bono z prośbą o zweryfikowanie sytuacji w sposób przejrzysty. Również i ona twierdzi, że była poddawana presji i zastraszaniu ze strony wyżej postawionych kolegów.

W e-mailu do byłego dyrektora generalnego kampanii, Michaela Elliotta, który zmarł w 2016 roku, Moyo powiedziała, że ​​jej stan zdrowia znacznie pogarszał się w wyniku środowiska pracy. Powiedziała również Elliottowi, że podczas spotkań z nim doświadczała „całkowitego lęku i skrajnych kołatań serca”.

Po raz pierwszy w życiu żyłam i pracowałam w całkowitym strachu przed szefem. A miałam trochę szefów – dodała.

Moyo wsparła pracowników potwierdzając, że często byli oni obciążani nieludzką pracą. Często też im nie płacono. Jedna z pracownic nie była w stanie zapłacić rachunków. W latach 2011-2015 biuro w Afryce otrzymało mniej niż 5% całkowitego budżetu kampanii.

Sam Bono ma być zaskoczony i wściekły z powodu ostatnich doniesień na temat warunkach pracowników działających dla 'ONE’. Muzyk poinformował, iż spotka się osobiście z pokrzywdzonymi, by przeprosić.

REKLAMA