We wtorek ok. południa nasz pacjent Tomasz J. został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej; jest z nim kontakt logiczny – powiedział PAP rzecznik poznańskiego Szpitala Miejskiego im. J. Strusia Stanisław Rusek.
4 marca zawaliła się – prawdopodobnie wskutek wybuchu gazu – część kamienicy na poznańskim Dębcu. W ruinach budynku znaleziono ciała pięciu osób, 21 zostało rannych.
W sprawie zawalenia się kamienicy trwa prokuratorskie śledztwo. Postępowanie dotyczy sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób, albo mieniu w wielkich rozmiarach mającego postać zawalenia się budowli, którego następstwem jest śmierć pięciu osób.
W ub. poniedziałek pojawiła się nieoficjalna informacja, że do katastrofy mogło dojść po tym, jak mężczyzna, który zamordował jedną z jej mieszkanek, próbował zatrzeć ślady zbrodni bądź popełnić samobójstwo i odkręcił kurki z gazem, lub uszkodził instalację gazową. Poparzony miał trafić do szpitala. Prokuratura dopiero w ub. środę odniosła się do tych doniesień. Jak mówiła wtedy mediom rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Magdalena Mazur-Prus, czynności wykonywane przez prokuratorów „upoważniają nas do przyjęcia jednej z hipotez, która rzeczywiście mówi o tym, że zdarzenie mające postać wybuchu mogło zostać spowodowane w sposób celowy, po to ażeby zatrzeć ślady innego przestępstwa”.
Mazur-Prus potwierdziła też, że na jednym ze znalezionych na miejscu zdarzenia ciał „stwierdzono obrażenia, które biegli jednoznacznie określili jako obrażenia zadane przez osoby trzecie”. Podkreśliła, że w związku z tymi ustaleniami „jest uzasadnione podejrzenie, iż ta osoba została zamordowana, a wybuch mógł być konsekwencją ukrycia takiego przestępstwa”. Mazur-Prus nie chciała jednak komentować informacji, że możliwym sprawcą zabójstwa jest osoba przebywająca obecnie w jednym z poznańskich szpitali. Według mediów, osobą, która najprawdopodobniej zamordowała kobietę i doprowadziła do zawalenia się kamienicy jest Tomasz J.
„We wtorek rano zespół lekarski podjął decyzję o podjęciu próby wybudzenia pacjenta ze stanu śpiączki farmakologicznej. Do wybudzenia pacjenta doszło ok. południa, pozwalał na to jego obecny stan zdrowia, czyli dotychczasowa rekonwalescencja” – powiedział PAP rzecznik poznańskiego Szpitala Miejskiego im. J. Strusia Stanisław Rusek.
Jak dodał, Tomasz J. trafił do szpitala w bardzo ciężkim stanie. „Najpierw walczono o jego życie, później następowała nieznaczna, ale systematyczna poprawa stanu jego zdrowia – to właśnie doprowadziło do podjęcia decyzji o przeprowadzeniu próby wybudzenia pacjenta, a następnie o jej skutecznym przeprowadzeniu” – tłumaczył Rusek.
„Obecnie pacjent jest odłączony od respiratora i oddycha samodzielnie; jest przytomny i jest z nim zachowany kontakt logiczny, tzn. wie co się wokół niego dzieje, odpowiada na pytania: mówi jak się nazywa” – tłumaczył Rusek.
„Jest z nikt kontakt werbalny, a o to obawialiśmy się najbardziej, ponieważ pacjent miał poparzone górne drogi oddechowe i nie wiadomo było, czy w ogóle będzie w stanie artykułować dźwięki. Okazuje się jednak, że on nie tylko artykułuje dźwięki, ale i jest w stanie mówić. To z kolei daje podstawy do tego, by mógł być przesłuchany przez prokuraturę” – podkreślił rzecznik szpitala.
Rusek zaznaczył, że decyzja o przesłuchaniu Tomasza J. może zapaść w najbliższych dniach. „Dzisiaj lekarze nie wyrazili zgody na przesłuchanie, uznali, że stan pacjenta – mimo, że jest obecnie określany jako dobry – nie pozwala na przesłuchanie go przez prokuratora. Natomiast możliwe, że nawet już jutro, lekarze podejmą decyzję o wyrażeniu zgodę na przesłuchanie pacjenta” – wskazał rzecznik.
Prokurator Monika Turska–Nowak powiedziała we wtorek mediom, że śledczy otrzymali już informację o wybudzeniu Tomasza J. ze śpiączki farmakologicznej. Jak dodała, mężczyzna ma obecnie status „podejrzewanego”; śledczy czekają na decyzję lekarzy odnośnie możliwości przesłuchania mężczyzny.
Według nieoficjalnych informacji lokalnych mediów, ofiarą morderstwa była Beata J. Kobieta i jej mąż Tomasz J. miała kilkunastoletniego syna. Mężczyzna, który w ostatnim czasie pracował poza granicami Polski, już wcześniej miał być agresywny; Beata J. postanowiła rozwieść się z mężem.
Na początku stycznia tego roku doszło do wypadku samochodowego, autem podróżował Tomasz J. wraz synem. Mężczyźnie w wyniku zdarzenia nic poważnego się nie stało, natomiast chłopiec od momentu wypadku przebywa w szpitalu. Media podają, że do tego zdarzenia doszło krótko po tym, jak kobieta oświadczyła mężowi, że od niego odchodzi. Beata J. miała mówić, że mąż z zemsty próbował zabić ich syna. Po tym zdarzeniu kobieta zerwała kontakt z mężem.
Beata J. odnowiła kontakt z dawnym znajomym i planowała wyjechać do niego za granicę. Według nieoficjalnych informacji, to właśnie zazdrość o żonę miała być powodem morderstwa. Media wskazują, że Tomasz J. przyjechał niespodziewanie do Poznania już w sobotę – w niedzielę rano kobieta planowała wyjazd. Wtedy doszło do tragedii.(PAP)