We wtorek wieczorem na Cmentarzu Łyczakowskim doszło do eksplozji. Podejrzewa się, że w pobliżu polskich grobów wybuchł granat ręczny. Na szczęście nie doszło do uszkodzenia nagrobków. W zdarzeniu nikt nie ucierpiał. Sprawę bada ukraińska policja. Możliwe, że jest to kolejna prowokacja.
Według informacji zdobytych przez portal kresy24.pl, we wtorek ok. godz. 21.15 doszło do wybuchu w pobliżu polskich kwater. Jak dotąd nie ustalono, kto podłożył ładunek. W momencie eksplozji, na terenie cmentarza przebywał stróż oraz dwóch policjantów. Żaden z nich nie ucierpiał.
Na miejsce przybyli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Dołączyli do nich również policjanci i pirotechnicy, którzy zbadali powstałą w wyniku wybuchu ok. 30-centymetrową dziurę.
ZOBACZ: Wiemy, czy Lewandowski zagra w obu marcowych meczach kadry
Podano, że ładunek został najprawdopodobniej przerzucony lub wystrzelony zza muru cmentarza od strony ulicy Banach. Funkcjonariusze analizują zapisy z kamer przemysłowych znajdujących się pobliżu miejsca wybuchu.
Na stronie Vorta1 pojawiła się również informacja, że wybuch został spowodowany przez granat RDG-5. Dziennikarze powołali się na źródło pochodzące z władz miasta.
Wybuch nastąpił w bezpośredniej odległości od grobów Orląt Lwowskich. Na szczęście żaden z nagrobków nie został uszkodzony.
SPRAWDŹ: Rząd znów dokopie pracodawcom. Będą poważne zmiany w kodeksie pracy
Polskie kwatery na Cmentarzu Łyczakowskim są w coraz gorszym stanie. Niedawno ogłoszono, że w tym roku nie dojdzie do generalnego remontu nekropoli.
Cmentarz jest jednym z najważniejszych miejsce pamięci i śladem dawnej przynależności miasta do Rzeczpospolitej.
Źródło: kresy24.pl/wolnosc24.pl /varta1