
– Polacy grają „sercem”, a nie chłodną kalkulacją jeśli chodzi o mecze reprezentacji. Polacy chcą zwycięstw kadry, a przy tym, jeśli uda się zarobić, to tym lepiej. Praktycznie nie grają na wynik przeciwko Polsce, to rzadkie przypadki.
– Mogę powiedzieć, że ulubionym zakładem polskiego gracza jest kombinacja „wygra Polska, a Lewandowski strzeli bramkę”. Bo to taki pewniak. Bardzo często przyjmujemy tego typu zakłady. Gracz w przypadku wygranej jest podwójnie zadowolony. Polska wygrała, Lewy strzelił gola, kupon wszedł. I właśnie dlatego, że nasi gracze najczęściej stawiają na Polskę, musimy starannie szacować ten kurs. Stąd właśnie biorą się sytuacje, że czasem u mniejszego bukmachera kurs jest teoretycznie lepszy na Polskę, ale oni przyjmują tak naprawdę małe kwoty.
– My mamy 50% polskiego rynku, musimy w związku z tym bardzo precyzyjnie szacować. Bo nasze wypłaty w porównaniu do małego bukmachera w przypadku wygranej Polski są wielokrotnie większe. Mówimy o gigantycznych pieniądzach – kulisy zakładów bukmacherskich zdradza w rozmowie z „Super Expressem” prezes STS, Mateusz Juroszek.
– Pamiętam przypadek przed EURO 2016. Na kilka miesięcy przed startem turnieju, przy promocyjnym kursie, zgłosił się gracz, który chciał postawić 100 tysięcy złotych na to, że Polska wygra z Irlandią Północną w pierwszym meczu. Przyjęliśmy ten zakład. A że Polska wygrała tamto spotkanie, to wypłata musiała być spora.
– Inny gracz, który za bardzo dużą kwotę, to też było kilkadziesiąt tysięcy złotych, postawił na remis Polski w meczu z Niemcami na tym samym turnieju. Ale potrafię sobie wyobrazić jeszcze inną sytuację. Przychodzi gracz i mówi, że chce postawić 100 tysięcy złotych, że Polska zostanie mistrzem świata. A kurs jest 1:50, czyli jeśli tak się stanie, to wygrywa 5 milionów . I co zrobić? – pyta prezes.
Cały wywiad do przeczytania w „Super Expressie”.