To zatrząśnie rządem! Zwolniona minister ujawnia szokującą prawdę. „To trwało cztery miesiące”

rząd minister
Posiedzenie rządu Prawa i Sprawiedliwości. / fot. flickr.com/KPRM
REKLAMA

Anna Streżyńska to jeden z ministrów zdymisjonowanych podczas rekonstrukcji rządu, która trwała wiele tygodni na przełomie 2017 i 2018 roku. Jak opowiada jej zwolnienie to był „festiwal upokarzania”, który trwał kilka miesięcy, nie mogła liczyć nawet na rozmowę z nowym premierem Mateuszem Morawieckim.

Była minister cyfryzacji Anna Streżyńska od początku nie zyskała sobie w rządzie zbyt wielu przyjaciół. Wszystko przez to, że wykazywała się dużą samodzielnością, podczas rządu miała też wielokrotnie krytykować socjalne propozycje.

REKLAMA

Teraz zwolniona minister udzieliła wywiadu TVN24, w którym mówi o trwającym miesiące „festiwalu upokarzania”, a także tym jak próbowała się umówić z nowym premierem Mateuszem Morawieckim i Jarosławem Kaczyńskim – bezskutecznie.

Zobacz też: PiS kręci w sprawie nagród. „Ministerstwo zaniżyło ich wartość czterokrotnie i okłamało posła”

Czułam się upokorzona. Odwoływanie mnie trwało prawie cztery miesiące – mówi Streżyńska. Jak dodaje Beata Szydło tłumaczyła jej, że „decyzje polityczne zapadają gdzie indziej”.

W związku z tym minister próbowała się umówić z prezesem rządzącej partii Jarosławem Kaczyńskim – bezskutecznie. Jej zdaniem wpływ na odwołanie ze stanowiska mieli Antoni Macierewicz i Mariusz Błaszczak, z którymi nie miała dobrych stosunków.

Prosiłam słynną i doskonale zorganizowaną panią Basię – zupełnie inną niż w „Uchu prezesa” – żeby mnie umówiła na spotkanie. Chciałam iść do prezesa z moim zespołem. Byłam przekona, że jak ich posłucha i jak zobaczy nasze pomysły, to zrozumie, że nadal warto – opowiada była minister.

Czytaj także: Kolejny sondaż potwierdza spadek notowań PiS. Badanie przeprowadziły prorządowe „Wiadomości”

Na przedstawienie swoich propozycji nie miała jednak szans. Decyzja, że dla mnie drzwi są już zamknięte, zapadła wcześniej. Na spotkanie nie było więc szans – relacjonuje.

Jak dodaje jej problemy zaczęły się po wypowiedzi w Radiu Zet, w której skrytykowała rząd. Tam mówiła, że należy najpierw zarobić, a dopiero potem wydawać, a nie na odwrót.

Pierwszy larum podniósł minister Błaszczak, ale ponad dobę po mojej wypowiedzi. (…) To mi wtedy pokazało, gdzie przebiega linia sporu i że zamiast debatować, politycy walczą różnymi metodami – opowiada.

Warto przeczytać: Nagrody dla rządu to mały pikuś przy płatnościach kartami resortu Maciarewicza

Źródło: gazeta.pl/TVN24/nczas.com

REKLAMA