To się nazywa rozegrać system! Przez 17 lat był nauczycielem. Przez cały ten czas… nie potrafił czytać i pisać

Fot. youtube
Fot, youtube
REKLAMA

John Corcoran dorastał w Nowym Meksyku w USA w latach czterdziestych i pięćdziesiątych. Jako jedno z sześciorga rodzeństwa ukończył liceum, później poszedł na uniwersytet i w latach 60. został został nauczycielem. Pracował przez 17 lat i przez cały ten czas ukrywał niezwykłą tajemnicę. 

Kiedy byłem dzieckiem, rodzice powiedzieli mi, że jestem zwycięzcą i przez pierwsze sześć lat życia w to wierzyłem – opowiadał Corcoran.

REKLAMA

Poszedłem do szkoły z wielkimi nadziejami, że nauczę się czytać jak moje siostry, przez pierwszy rok wszystko było w porządku, nie było wielkich wymagań – wspominał.

W drugiej klasie mieliśmy uczyć się czytania. Dla mnie było to jak otwarcie chińskiej gazety – nic nie rozumiałem, czym są te linie, a jako dziecko w wieku sześciu, siedmiu, ośmiu lat nie wiedziałem, jak wyartykułować problem – mówił John.

Pamiętam, jak modliłem się w nocy tymi słowami: „Proszę, Panie, daj mi znać, jak czytać jutro, kiedy wstanę”, a czasami nawet zapalałem światło, brałem książkę i patrzyłem czy zdarzył się cud. Ale cudu nie było.

Później John trafił do grypy z dziećmi, które miał problemy z czytaniem. Chłopiec nie wiedział jak odnaleźć się w tej sytuacji, a później z niej wybrnąć.

Nauczycieli mój nauczyciel powiedział moim rodzicom: „Jest mądrym chłopcem, dostanie to” i przenieśli mnie do trzeciej klasy – zdradził mężczyzna. „To mądry chłopiec, on to dostanie” i przenieśli mnie do czwartej klasy. „To mądry chłopiec, on to zrozumie” i przenieśli mnie do piątej klasy – opowiedział o swoich klejonych promocjach w szkole podstawowej. Ale nie dostałem tego – dodał zaraz.

Zanim doszedłem do piątej klasy, zasadniczo porzuciłem kwestię czytania. Codziennie wstawałam, ubierałam się, wychodziłem do szkoły, a jednocześnie na wojnę. Nienawidziłem klasy. To było wrogie środowisko i musiałem znaleźć sposób na przetrwanie – wspominał.

W siódmej większość czasu spędził w gabinecie dyrektora. Miał kłopoty, środowisko go nie akceptowało, wdawał się w bójki. W końcu wyrzucono go ze szkoły.

Nie był tym, kim chciałem być. Chciałem być kimś innym, chciałem osiągnąć sukces, chciałem być dobrym uczniem, ale po prostu nie potrafiłem tego zrobić – opowiadał.

Chciałem być sportowcem – miałem predyspozycje sportowe i umiejętności matematyczne – mogłem liczyć pieniądze zanim jeszcze poszedłem do szkoły. Posiadałem też umiejętności socjalne – biegałem z kolegami, zaprzyjaźniłem się z bardzo zdolnym studentem, który wygłosił przemówienie na ceremonii ukończenia szkoły, byłem królem podwórka, miałem dobry kontakt z ludźmi, głównie z dziewczynami, które odrabiały za mnie prace domowe. 

Mógłbym napisać swoje imię i było też kilka innych słów, które mogłem zapamiętać, ale nie mogłem napisać całego zdania – byłem w liceum i czytałem na drugim lub trzecim poziomie. I nigdy nikomu nie mówiłem, że nie umiem czytać – opowiadał Jonh.

Kiedy brałem test, patrzyłem na czyjąś kartkę, albo przekazywałem swoją komuś innemu, a oni odpowiadali na moje pytania – było to dość łatwe, amatorskie oszustwo. Ale kiedy poszedłem do college’u na pełne stypendium sportowe… To była już inna historia – wspominał.

Ja i moja grupa znajomych weszliśmy w posiadanie kopii starych dokumentów egzaminacyjnych. To był jeden sposób na obejście systemu. Byli profesorowie, którzy rok po roku stosowali ten sam test. Ale musiałem też uciekać się do bardziej twórczych i zdesperowanych sposobów. 

Podczas jednego z egzaminów profesor umieścił na tablicy cztery pytania. Siedziałem z tyłu pokoju, przy oknie, za starszymi uczniami. Miałem niebieską książkę i starannie spisałem te pytania z tablicy. Nie wiedziałem, co one znaczą – opowiadał dalej.

Poprosiłem mojego przyjaciela, żeby stał pod oknem. Był prawdopodobnie najmądrzejszym dzieckiem w szkole, ale był też nieśmiały i poprosił mnie, bym zeswatał go z dziewczyną o imieniu Mary, z którą chciał pójść na wiosenny formalny taniec. Podałem mu niebieską książkę przez okno, a on odpowiedział mi na pytania. Miałem inną niebieską książkę egzaminacyjną pod  koszulą, wyjąłem ją i udawałem, że w niej piszę.

Modliłem się, żeby mój przyjaciel rozwiązał zadania i bez problemu oddał mi książkę. Byłem tak zdesperowany. Musiałem zdać kursy. Byłem zagrożony.

Przyszedł kolejny egzamin, nawet nie mogłem wyobrazić sobie w jaki sposób go zdać. Któregoś wieczoru, pojawiłem się koło biura profesora, było późno, nauczyciela już nie było. Otworzyłem okno nożem i wszedłem jak włamywacz. Przekroczyłem już linię – nie byłem tylko uczniem, który oszukiwał, stałem się przestępcą – zdradził.

Wszedłem do środka i rozejrzałem się po sali. Szukałem kartki z egzaminem, ale nie mogłem go znaleźć. Znalazłem zamkniętą szafkę z aktami. Włamywałem się tam dwie lub trzy noce z rzędu, szukając tego egzaminu, ale wciąż nie mogłem go znaleźć. Pewnej nocy, około pierwszej, zabrałem ze sobą trzech moich przyjaciół i poszliśmy do biura. Wykradliśmy szafkę z czterema szufladami, włożyliśmy ją do samochodu i wywieźliśmy z kampusu do mieszkania w college’u – mówił.

Zamówiłem ślusarza. Włożyłem swój garnitur i krawat – udawałem młodego biznesmena, który miał wyjechać do Los Angeles następnego dnia, i właśnie ślusarz miał uratować mnie od zwolnienia z pracy otwierając tę szafkę – wspominał.

Otworzył ją, dał mi klucz, ku mojej wielkiej uciesze, było tam ponad 40 kopii egzaminu. Wziąłem jedną kopię ze sobą, „inteligentna” koleżanka zrobiła mi podkładkę z poprawnymi odpowiedziami. Odstawiliśmy szafkę z dokumentami i o piątej rano wszedłem do mojego pokoju i pomyślałem: „Misja nieosiągnięta!” – i czułem się całkiem dobrze, z myślą, że jestem taki sprytny.

Ale potem, położyłem się w łóżku i zacząłem płakać jak dziecko. Dlaczego nie poprosiłem o pomoc? Ponieważ nie wierzyłem, że jest ktoś, kto mógłby nauczyć mnie czytać. To był mój sekret.

Moi nauczyciele i moi rodzice powiedzieli mi, że osoby z wyższym wykształceniem otrzymują lepszą pracę, mają lepsze życie i to było tym, w co wierzyłem. Moją jedyną motywacją było zdobycie dyplomu. 

Kiedy ukończyłem szkołę, brakowało nauczycieli i zaproponowano mi pracę. To była najbardziej nielogiczna rzecz, jaką możesz sobie wyobrazić – wydostałem się z klatki lwa, a potem wróciłem – wspominał John.

Dlaczego przyjąłem propozycję? Przeszedłem przez liceum i college i nie zostałem złapany – więc bycie nauczycielem wydawało się rozwiązaniem do dalszego ukrywania sekretu. Nikt nie podejrzewa przecież nauczyciela, że nie potrafi czytać!

Nauczałem wielu różnych rzeczy. Byłem trenerem lekkoatletyki. Wykładałem nauki społeczne. Uczyłem pisania – mogłem skopiować tekst z 65 wyrazami na minutę, ale nie wiedziałem, co piszę. Nigdy nie pisałem na tablicy. Oglądaliśmy wiele filmów i prowadziliśmy wiele dyskusji.

Jednym z moich największych obaw były spotkania między wydziałami. Mieliśmy je raz w tygodniu. Czasami nauczyciele czytali listę nowych pomysłów do wdrożenia na forum. Żyłem w strachu, że dyrektor zadzwoni do mnie, ale miałem plan awaryjny. Gdyby mnie wezwał, miałem zamiar zejść z krzesła i zrobić dwa kroki, złapać się za klatkę piersiową, upaść na podłogę i mieć nadzieję, że zadzwonią pod 911. 

Pewnego wieczoru siedzieliśmy na kanapie i powiedziałem do mojej przyszłej żony: „Cathy, nie umiem czytać”. Ona tak naprawdę nie rozumiała, co mówię.

Pobrali się, urodziła im się córka. Rodzice regularnie czytali jej bajki. W zasadzie tylko matka czytała, John wymyślał historie na bieżąco. Pewnego dnia kiedy dziecko miało już trzy lata zorientowało się, że coś jest nie tak. „Nie czytasz tego jak mama” – powiedziała do Johna.

Moja żona usłyszała, jak próbuję czytać z książki dla dzieci, to był pierwszy raz, kiedy ją olśniło. Ale nic nie powiedziała, nie było konfrontacji, po prostu dalej pomagała mi przetrwać. Ulga pojawiła się dopiero, gdy w końcu nauczyłam się czytać.

Uczyłem liceum od 1961 do 1978 roku. Osiem lat po odejściu ze szkoły jako nauczyciel, coś się zmieniło. Miałem 47 lat, kiedy zobaczyłem, że Barbara Bush – wówczas pierwsza dama USA – mówiła o analfabetyzmie w telewizji. To była jej specjalna misja. Nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby ktoś mówił o nauce pisania dla dorosłych, myślałam, że jestem jedyną osobą na świecie, która była w takiej sytuacji.

Byłem zrozpaczony. Chciałem powiedzieć komuś o problemie i uzyskać pomoc. Pewnego dnia w sklepie spożywczym stałem w kolejce, przed mną były dwie kobiety, które rozmawiały o swoim dorosłym bracie, który jechał do biblioteki. Uczył się czytać.

W piątkowe popołudnie wyszedłem do biblioteki i poprosiłem o spotkanie z dyrektorem, który był odpowiedzialny za program czytania i pisania, usiadłem z nim i oznajmiłem, że jestem analfabetą. To była druga osoba w moim życiu, której o tym powiedziałem.

Dostałem opiekunkę-wolontariuszkę – miała 65 lat. Nie była nauczycielką, była po prostu kimś, kto kochał czytać.

Doprowadziła mnie do czytania na poziomie szóstej klasy – myślałem, że umarłem i trafiłem do nieba. Zajęło mi około siedem lat, aby poczuć się osobą w pełni piśmienną. Płakałem, gdy zacząłem się uczyć – było dużo bólu i dużo frustracji – ale wypełniałem wielką dziurę w mojej duszy. Dorośli, którzy nie potrafią czytać, są uwięzieni w dzieciństwie, pod względem emocjonalnym, psychologicznym, akademickim, duchowym. 

Zobacz: PILNE! Sekretarz Generalny PO Stanisław Gawłowski trafi na 3 miesiące do aresztu – zdecydował sąd

Źródło: BBC

REKLAMA