Szpital Alder Hey, w którym Alfie Evans był najpierw więziony, a następnie został zabity, ma za sobą mroczną historię. Ponad 20 lat temu szpital zamieszany był w aferę związaną z pobieraniem organów od umierających dzieci bez zgody ich rodziców.
Na początku lat 90. na jaw wyszedł skandal związany z szeregiem makabrycznych zdarzeń w procederze pobierania tkanek i organów od umierających dzieci – do tego czyniono to bez zgody ich rodziców.
Co więcej w drugiej połowie lat 90. sprawdzono statystyki za mijające lata i jak się okazało – wskazują one na wysoką śmiertelność dzieci po zabiegach na sercu. Śledztwo wskazało, że „wątpliwe” przypadki operacji, które zakończyły się niepowodzeniem, dotyczyły gigantycznej liczby zabiegów.
Zobacz także: Dlaczego sąd skazał Alfiego Evansa na śmierć głodową? Dlaczego chłopiec nie może być leczony we Włoszech?
Sprawę dodatkowo zaognił fakt, że nawet w obliczu skandalu administracja szpitala Alder Hey zachowywała się wobec rodziców arogancko i opieszale, wolno reagując na prośby rodziców o zwrot zatrzymanych organów. Udowodniło to po raz kolejny, że rodzice mają niewiele do powiedzenia w sprawie tego, co stanie się z ciałami ich zmarłych dzieci – pisała, kilka lat temu, Natalia Dueholm (m.in. „Najwyższy Czas”) na portalu fronda.pl.
O patologicznych praktykach w szpitalu informował w obszernym, kilkuset stronicowym, raporcie prawnik Michael Redfern. Patolog Dick van Velez pobierał wszystkie możliwe organy, bez zgody rodziców, od dzieci, które zmarły po wątpliwych niepowodzeniach w czasie operacji.
Szpital Alder Hey miał przetrzymywać ciała ponad 1,5 tysiąca dzieci, które zmarły w czasie operacji. Oprócz handlu organami, szpital Alder Hey miał też sprzedawać firmie farmaceutycznej gruczoły grasicy, które były pobierane podczas operacji na sercach.
Zobacz także: Zabili Alfiego Evansa! Po pięciu dniach od odłączenia aparatury dwulatek zmarł
Źródło: fronda.pl/pch24.pl/nczas.com