Rosyjska elektrownia jądrowa grasuje po Bałtyku

Władimir Putin. Foto: PAP/EPA
Władimir Putin. Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Rosyjska elektrownia jądrowa „Akademik Łomonosow” wypłynęła wczoraj z Petersburga i ruszyła w kierunku położonego kilkaset kilometrów na północ Murmańska. Całe przedsięwzięcie mocno zaniepokoiło szwedzki Greenpeace.

Choć Petersburg od Murmańska dzieli zaledwie ok. 800 km, droga morska wiedzie naokoło. W drodze do celu pływająca elektrownia zmuszona będzie minąć szwedzkie wybrzeże, przepłynąć przez duńskie cieśniny, Morze Północne a następnie okrążyć od zachodniej strony Norwegię.

REKLAMA

Choć wspomniane kraje zostały uprzednio poinformowane o operacji to transport elektrowni wciąż wzbudza wiele obaw. Organizacji ekologiczne naciskały na Rosjan, by „Akademik Łomonosow” został zaopatrzony w paliwo nuklearne dopiero w Murmańsku. Ci przychylili się do proźby. Z początku miało nastąpić to jeszcze w Petersburgu.

Mimo to szwedzki Greenpeace nadal poważnie obawia się, że w przypadku awarii Rosjanie nie będą spieszyć się z naprawą reaktora. Organizacja mówi wprost o „Czarnobylu na lodzie”.

Trwający obecnie rejs nie jest jedynym takim. Właściciel elektrowni, firma Rosatom, zakłada że „Akademia Łomonosow” będzie co 12 lat odholowywana do stoczni w Petersburgu aby przeprowadzić wymagany przegląd techniczny. Jej żywotność została określona na 40 lat. Do tego czasu będzie dostarczać energię elektryczną ok. 200 tys. osób.

REKLAMA