Szok! Dla statystyk i pieniędzy brytyjska opieka społeczna chciała Polakom odebrać dzieci

płaczące dziecko/Obrazek ilustracyjny. / Foto: pixabay
Płaczące dziecko/Obrazek ilustracyjny. / Foto: pixabay
REKLAMA

Brytyjska opieka społeczna usiłowała odebrać Agnieszce i Wojciechowi Mroczkowskim dzieci – Kacpra i Biankę na podstawie podejrzeń, iż są one ofiarami przemocy domowej. Ostatecznie zarzut został wycofany, a sąd przyznał, że traumatyczna bitwa z urzędnikami jaką przeszli jest wynikiem wadliwego systemu.

Czuję smutek i wściekłość, bo bezpodstawnie zniszczono życie i zdrowie mojej rodziny – mówi Agnieszka Mroczkowska w wywiadzie udzielonym weekendowemu wydaniu „Rzeczpospolitej”.

REKLAMA

Pani Agnieszka wraz z rodziną żyła w Anglii przez 11 lat. Dramat rozpoczął się w grudniu, gdy jej mąż zauważył spuchnięcie nad uchem ich 7-miesięcznej córki. Kobieta udała się z dziewczynką do przychodni, gdzie lekarz zdiagnozował pęknięcie czaszki.

Zdaniem pani Agnieszki powstałe prawdopodobnie na skutek upadku. Personel natychmiast wezwał opiekę społeczną i policję będąc przekonanym, że dziecko zostało dotkliwie pobite. Rodziców zmuszono by podpisali zgodę na zrzeczenie się praw rodzicielskich.

Trudno opisać to, co wtedy poczuliśmy. Krzyczeliśmy z mężem, że nie oddamy Kacpra. Powiedziano nam, że mamy dwa wyjścia – dobrowolnie oddamy syna lub nas skują na jego oczach, co będzie gorsze i dla nas, i dla niego – opowiada.

Sprawę skierowano do sądu, który zgodnie z prawem miał podjąć decyzję w ciągu pół roku. Do tego czasu dzieci państwa Mroczkowskich przebywały w rodzinie zastępczej.

Pozwolono nam na kontakt z dziećmi przez 4,5 godziny w tygodniu, ale pod pełną kontrolą opieki społecznej. Czy wie pani, że nie mogłam przy dzieciach zapłakać? Nie mogłam zadać żadnego pytania, jak się czuje syn, bo groziło mi za to zablokowanie kontaktów w ogóle – relacjonuje pani Agnieszka.

W lutym sąd zgodził się na kilkudniowy wyjazd dzieci z dziadkami do Polski. Jak przyznaje Polka, by już nigdy nie powrócić. Pomimo odebranego paszportu, udało jej się w tym samym czasie wrócić do kraju z dowodem osobistym.

W marcu sąd otrzymał opinie lekarskie, które wykluczyły przemoc domową. Opieka społeczna wycofała zarzuty.

Wytoczymy powództwo Wielkiej Brytanii za to, co zrobiono nam, a zwłaszcza synowi. Zrobiono to dla statystyk i pieniędzy, bo za każdą sprawę social service dostaje ogromne pieniądze.

W rozmowie z dziennikarką przyznaje, że dzieli się swoją historię by stanowić przykład, który może pomóc zmienić system, tak by skupiał się on na rzeczywistej ochronie dzieci, nie zaś niszczeniu rodzin.

Jak podaje „Rzeczpospolita”, w ubiegłym roku do rodzin zastępczych trafiło 274 polskich dzieci żyjących w Wielkiej Brytanii. 54 z nich wróciło pod opiekę rodziców, krewnych bądź wyjechało za granicę.

REKLAMA