Nowy podatek, zwany dla zmylenia przeciwnika, tj. obywateli, opłatą emisyjną, sprawi, że cena litra paliwa wzrośnie o 10 groszy, już dziś 50 procent jego ceny stanowią podatki i akcyza. Minister energii Krzysztof Tchórzewski jednak, wbrew faktom, twierdzi, że nowa opłata nie wpłynie na cenę paliwa.
Wprowadzenie opłaty emisyjnej, którą zakłada projekt noweli o biopaliwach, nie spowoduje wzrostu cen paliw na rynku; zdecydowały się na to państwowe spółki paliwowe, kosztem niewielkiego zmniejszenia swojej rentowności – zapewnia minister.
Jak mówił F. A. Hayek „gdyby socjaliści rozumieli ekonomię, to nie byliby socjalistami”. Minister ewidentnie ma w tym zakresie braki, wobec czego pozostaje w rządzie socjalistów i broni kolejnych zmian. Urszula Cieślak, dyrektor marketingu BM Reflex, zdecydowanie nie zgadza się z takim postawieniem sprawy.
Z punktu widzenia konsumentów oznacza to w praktyce podniesienie obciążeń podatkowych na paliwach, czyli wzrost podatków, a w efekcie wzrost cen na stacjach – wyjaśnia. Dalej tłumaczy, że już dzisiaj w cenie paliwa jest akcyza, opłata paliwowa, opłata zapasowa i VAT. Teraz ma dojść opłata emisyjna. (…) I ostatecznie za finansowanie elektromobilności na pewno kierowcy zapłacą przy dystrybutorze.
Wprowadzeniu nowej opłaty szczególnie silnie sprzeciwia się klub Kukiz’15, który złożył wniosek o odrzucenie ustawy o biopaliwach. PiS cichutko próbuje zrealizować to, co kombinował parę miesięcy temu, czyli kolejny podatek w postaci podwyżki ceny paliwa. W czwartek wieczorem ma się odbyć głosowanie w tej sprawie – alarmował kilka dni temu lider ruchu, Paweł Kukiz.
PiS będzie się starało po cichu podnieść ceny paliw o 10 groszy na litrze! Chcą w ten sposób ściągnąć od obywateli 2,5 miliarda zł rocznie na sny premiera Morawieckiego o samochodach elektrycznych – dodawał wicemarszałek Sejmu, Stanisław Tyszka.
Źródło: dziennik.pl/nczas.com
