
Górnicy uratowani z kopalni „Zofiówka” po raz pierwszy powiedzieli co przeżyli na dole w kopalni, kiedy nastąpił wstrząs i zawał.
„Piekło. To było piekło. Ale wiedziałem, że przyjdą po nas. Nie ma takiej opcji, aby odpuścili i nas zostawili” – powiedział TVP Łukasz Baranowski, jeden z uratowanych górników kopalni Zofiówka.
Czytaj też: To był najsilniejszy wstrząs w historii kopalni Zofiówka
„Gdy mnie wyciągnęli, zrozumiałem, że wielu osobom zależy na mnie. Że żona bardzo mnie kocha, a rodzina jest najważniejsza” – dodał Mateusz Obrzut, drugi z ocalonych.
Czytaj też: Trump odwiedził żonę w szpitalu. „Pierwsza dama oczekuje na powrót do zdrowia”
Obaj górnicy to jedyni uratowani z katastrofy, jaka wydarzyła się w kopalni „Zofiówka”. Tam doszło do najsilniejszego w blisko 50-letniej historii kopalni Zofiówka wstrząsu górotworu, o sile szacowanej od ok. 3,4 do 3,9 w skali Richtera, w sobotę 5 maja ok. godz. 11.
Łukasz Baranowski przyznał, że po tąpnięciu nie zdawał sobie sprawy, jak długi odcinek pokonali z Mateuszem Obrzutem, szukając ratunku w absolutnej ciemności, wypełnionej duszącym pyłem i metanem.
„To było piekło. Nie pamiętam momentu tąpnięcia. Straciliśmy przytomność na 40 minut, a gdy się obudziliśmy, to próbowaliśmy się wydostać za wszelką cenę. Nie pamiętam tych 500 metrów” – powiedział.
Obrzut dodał, że zapamiętał, że nie odczuwał wtedy bólu, choć miał uszkodzoną łopatkę i kręgosłup.
„Gdy mnie wyciągnęli, zrozumiałem, że wielu osobom zależy na mnie. Że żona bardzo mnie kocha, a rodzina jest najważniejsza. Cieszyłem się, widząc trawę i słońce. Jakbym je zobaczył pierwszy raz”.
Źródło: TVP Info